Wydarzenia

Stasiuk: Przeżywamy magiczny czas

2018-01-17 13:00:00
Sporo o sukcesie na turnieju Amber Cup, ale szeroko również o budowaniu więzi z klubem, zmianie w postrzeganiu akademii i standardach pracy. Między innymi o tym porozmawialiśmy z trenerem zespołu U10 Maciejem Stasiukiem, który w akademii Śląska pracuje od początku jej funkcjonowania. Zapraszamy do lektury naszej obszernej rozmowy.
Sukces zespołu U10 na Amber Cup rodził się w bólach. Jak on wyglądał z perspektywy drużyny?
 
Maciej Stasiuk:  Turniej miał romantyczny przebieg. Zaczęliśmy nie najlepiej w grupie i tylko kilka sekund dzieliło nas od tego, byśmy zakończyli zmagania na tej fazie. To, czym możemy się szczycić, to fakt, że nie zwątpiliśmy, mimo że mogliśmy szybko wracać do domu. Formuła zawodów zakładała, że już po meczach grupowych połowa drużyn odpadała i musiała zakończyć zmagania. Każdy jednak znał zasady i wiedział na co się pisze. 
 
Wystąpiły momenty zwątpienia wśród naszych młodych piłkarzy? 
 
Nasza radość była o tyle większa, że po pierwszym meczu, w którym przegraliśmy z Legią, były już łzy w szatni. Może nie zwątpienie, ale świadomość tego, że nie przybliżamy się do fazy pucharowej. Kolejny mecz był o wszystko, zdominowaliśmy rywala, ale przeciwnik wyszedł na prowadzenie. Na półtorej minutę przed końcem spotkania nie było nas w turnieju. Determinacją i wiarą we własne umiejętności zdołaliśmy wyrównać, chłopcy po zdobytej bramce od razu wzięli piłkę i chcieli wznowić grę - pół minuty później już wygrywaliśmy. 
 
W ostatnim meczu znów dominowaliśmy, obijaliśmy słupki i poprzeczki, ale to rywal zdobył bramkę. Czas uciekał, zostało nam dosłownie 8 sekund, a przegrywaliśmy. Potem pomyślałem, że mamy jeszcze trochę czasu i musimy to wykorzystać, niczym kilka lat temu zespół piłkarzy ręcznych Bogdana Wenta. Udało nam się w tym czasie zdobyć bramkę, radość była ogromna.
 
W kolejnym etapie turnieju w pokonanym zostawiliście największe marki w kraju.
 
W fazie pucharowej rozkręcaliśmy się z każdym meczem, ćwierćfinał pewnie przebrnęliśmy pokonując Zagłębie Lubin. Półfinał i finał był zdecydowanie trudniejszy, jednak nasza drużyna im ma trudniejszego rywala, tym potrafi lepiej grać. W takim wieku nie pracuje się nad wytrzymałością, jednocześnie chłopcy raz w tygodniu odbywają treningi motoryczne z trenerem Michałem Polczykiem i wiele osób zauważyło, że w drugiej fazie meczów przejmowaliśmy inicjatywę, a gra praktycznie toczyła się tylko na połowie rywala i kwestią czasu były bramki.
 
Oprócz ćwierćfinału w każdym meczu, mimo niekorzystnego wyniku, umieliśmy odwracać losy spotkań. Tak było w półfinale z Legią i w finale z Lechem. Licznie zgromadzeni kibice uświadamiali chłopców, że tworzymy zespół nieustępliwych charakterów, co oczywiste wzmacniało nas i dodawało skrzydeł. Swoją drogą, sukces smakuje lepiej, gdy prowadzi do niego trudna droga. My mieliśmy ją bardzo trudną. Paradoksalnie bramki rywali nas napędzały, ani razu nie zwątpiliśmy w siebie i w nasze umiejętności. Dlatego tyle radości dał nam ten turniej.
 
Jako drużyna nie zapominamy, że zwycięstwo w turnieju to zasługa wielu osób. Nie wypada mi nie wspomnieć o dobrej pracy i selekcji dokonanej przez poprzedniego trenera Mariusza Blecharza, niesamowitej współpracy podczas turnieju z trenerem Czajką. Chciałem także podziękować klubom partnerskim, m.in. Olympic Wrocław, dzięki którym dołączyło do nas kilku uzdolnionych zawodników. Takie turnieje jak Amber Cup pozwalają na jeszcze lepsze integrowanie się chłopców, a zarazem budowaniu wspólnej historii.

 
Drabinka pucharowa dla Śląska nie była łatwa - akademie Zagłębia, Lecha i Legii zalicza się do czołowych ośrodków szkoleniowych w Polsce – Śląsk może być już wymieniany obok nich jednym tchem?
 
Nie wiem, kto wyznacza rankingi najlepszych akademii w Polsce, aczkolwiek po własnych obserwacjach i bezpośrednich meczach mogę powiedzieć, że Lech i Legia w tym roczniku należą do jednych z najlepszych. My jednak patrzymy na siebie i na pewno nie czujemy się gorsi. 
 
W mediach zwycięstwo zespołu Śląska U10 na Amber Cup odbiło się szerokim echem. Transmisja live na kanale Łączy Nas Piłka, bardzo duże zainteresowanie w mediach społecznościowych, liczne publikacje w prasie. Pojawiły się jednak także nieliczne opinie, że w tym wieku nie wynik jest najważniejszy. Jak się do nich odniesiesz?
 
Zawsze znajdą się tacy, którzy powiedzą, że się chwalimy. Prawda jest taka, że był to największy turniej na jakim wspólnie byliśmy, na którym działo się bardzo dużo, blisko 4000 kibiców obserwowała nasze zmagania i chłopcy czuli się wyjątkowo. Graliśmy na innych imprezach, gdzie poziom sportowy był równie wysoki, ale Amber Cup był zorganizowany zdecydowanie z większym rozmachem. I pod tym względem dla naszych zawodników było to wyróżnienie. Każdy chciał wygrać, a akurat nam to się udało. Dla naszych zawodników na tę chwilę była to Liga Mistrzów. W klubie poinformowano mnie, że kilkadziesiąt tysięcy osób przeczytało o naszym sukcesie. Piłkarze pierwszej drużyny pisali do nas sms-y z gratulacjami, gdyż mieli okazję śledzić nasze mecze w telewizji lub na żywo w internecie. Do tego prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz również złożył nam gratulacje na swoim koncie na Twitterze. Co by nie mówić, to motywuje chłopców do dalszej pracy i zwyczajnie jest miłe.
 
Nie tylko turniej był udany, ale cały wyjazd okazał się wielką przygodą. Jakie wrażenia towarzyszyły piłkarzom?
 
Zdecydowanie tak właśnie było. Troszkę pracy kosztowała nas organizacja, ale jak się na koniec okazało – było warto. Chcieliśmy, żeby była to niezapomniana przygoda dla tych chłopców. Po raz pierwszy w akademii zdecydowaliśmy, że na turniej polecimy samolotem, i patrząc logistycznie, był to najlepszy środek transportu. Do pokonania mieliśmy około 500 kilometrów, a nasi zawodnicy mają jeszcze szkołę. Zależało nam na czasie, a wiem, że inne zespoły na turniej jechały ponad 8-9 godzin autokarem. My byliśmy po podróży wypoczęci i może to dało nam przewagę. W Gdańsku byliśmy już w czwartek, zaplanowaliśmy zwiedzanie Trójmiasta oraz liczne atrakcje. Do Wrocławia wracaliśmy z kolei klubowym autokarem z pierwszą drużyną. Młodzi piłkarze byli bardzo zadowoleni. Sam fakt, że piątka dzieciaków nigdy wcześniej nie leciała samolotem, sprawiło, że utkwi im ten wyjazd w pamięci. 



Jesteś już długo w strukturach naszej akademii. Przez to możesz się odnieść do jej funkcjonowania. Jak ją teraz oceniasz?
 
W akademii Śląska Wrocław jestem od początku jej funkcjonowania, czyli od 7 lat. Bardzo dobrze wspominam ten okres i ludzi pracujących przez ten czas. Nigdy nie zapomnę o osobach, które tu pracowały i wiele zrobili dla akademii. Teraz jednak przeżywamy magiczny czas. Był moment, gdy w klubie panowało bezkrólewie w postaci braku kierownictwa. Wielką siłą Śląska okazali się wtedy trenerzy, którzy zdołali utrzymać wszystko, gdy było ciężko. Ten czas sprawił, że staliśmy się grupą przyjaciół, a wręcz nieformalną rodziną, która wygląda dobrze nie tylko na zdjęciach (śmiech). Panuje u nas dobra atmosfera, jest zaufanie dyrektora Pawłowskiego oraz władz klubu i my to czujemy. Nie ma sztucznej presji, a gdy nie ma presji, łatwiej o rozwój. Nikt nam nie każe wygrywać, naszym obowiązkiem jest rozwijanie wychowanków. Nie czujemy, że ktoś patrzy nam na ręce, mamy duży komfort pracy i wiem, że dzięki temu podążamy w dobrym kierunku. Jako trener i nauczyciel często powtarzam, że dzieci nie mogą stresować się edukacją. Ona ma być przyjemna i sprawiać im radość. Myślę, że to udało nam się stworzyć i teraz procentuje. 
 
Nieocenioną pracę wykonuje dyrektor Pawłowski. Trudno byłoby nie odnieść się do jego osoby, mówiąc o akademii.
 
Mamy dyrektora, który jest naszym przyjacielem i darzy nas wszystkich szacunkiem. Dobrze wygląda w garniturze, ale jeszcze lepiej w dresie i butach sportowych. Dla nas jednak wciąż jest bardziej trenerem niż dyrektorem. I proszę mi wierzyć, że potrafi przyjść na trening, przebrać się i pokazać zawodnikom, jak ma wyglądać dane ćwiczenie. Jestem pod wrażeniem, w jakiej formie jest trener Pawłowski i dla mnie jest on odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Możemy do niego dzwonić o każdej porze i wiem, że pomoże na tyle, na ile może.
 
Wielu dyrektorów jako styl pracy przyjmuje jednak dość duży dystans.  
 
Cóż, ja bardzo doceniam fakt, że nasz dyrektor jest osobą komunikatywną, dostępną i zwyczajnie ludzką. Jedni preferują wzbudzać strach, inni szacunek, może dlatego nasza współpraca przebiega właściwie. 
 
Umiesz ocenić poziom sportowy naszej akademii?
 
Odpowiem inaczej. Wiesz co teraz jest dla nas super? 
 
Słucham. 
 
Kiedyś, jeśli chcieliśmy zagrać z topowymi zespołami, to musieliśmy do nich dojechać. Teraz to my zapraszamy takie drużyny do nas i one przyjeżdżają do Wrocławia. I wiesz dlaczego? Bo wiedzą, że zagrają z zespołem, który prezentuje wysoki poziom sportowy. Inni czują przed nami respekt i może to jest odpowiedz na twoje pytanie. Zdradzę, że w 2018 roku czeka nas kilka naprawdę ciekawych turniejów, a im więcej meczów z mocnymi rywalami, typu Sparta Praga, Hertha Berlin, Galatasaray Stambuł, Borussia Dortmund, tym łatwiej naszym zawodnikom będzie w przyszłości. Naszych piłkarzy nie będzie paraliżować sama nazwa klubu, bo już się z nimi mierzyliśmy i potrafiliśmy walczyć jak równy z równym. Takie mecze dodają pewności siebie. Znam to na własnym przykładzie. W wieku 14 lat byliśmy na turnieju we Francji. Drużyna z Anglii przyjechała na zawody w garniturach, a my byliśmy ubrani w nie do końca modne czerwone ortaliony. Byliśmy przerażeni nimi. Nie wiedzieliśmy, jak grają, ale przestraszyliśmy się ich widoku. Potem okazało się, że dobrze wyglądali tylko, jak wychodzili z autobusu… 
 
Teraz jeździmy tam, gdzie jest dobry poziom sportowy. Nie mamy obaw, że skompromitujemy się, bo jesteśmy pewni swoich umiejętności. To jest zasługa wszystkich, którzy budują akademię. Taki klimat udało nam się tu stworzyć i nie możemy na tym poprzestać .
 

Czy na tym etapie - w zespole U10 - da się ocenić możliwości danego zawodnika, które pozwolą mu grać w przyszłości na najwyższym poziomie?
 
Gdybym w kogoś nie wierzył, nie chciałbym go mieć w drużynie. Wielu wybitnych trenerów myliło się, co do oceny młodych piłkarzy. Pewna angielska akademia przeprowadziła ciekawe doświadczenie. Otóż zaprosili do siebie kilku doświadczonych szkoleniowców, a oni na bazie swoich obserwacji, mieli wytypować pięciu potencjalnie najlepszych zawodników z tej szkółki, którzy w przyszłości zagrają w Premier League. Nikt tam nie trafił. 
 
To zapytam inaczej. Ilu zawodników, których trenowałeś, osiągnęło poziom, który pozwolił im zaistnieć w piłce seniorskiej?
 
Nie chcę wymieniać nikogo z imienia i nazwiska, ale mogę powiedzieć, że kilku zawodników, których miałem przyjemność trenować, zadebiutowało w młodzieżowej reprezentacji Polski i są na dobrej drodze do wielkiej piłki. Jednocześnie nigdy nie jest to zasługa tylko trenera prowadzącego, a większej grupy,  tym bardziej że zawodnicy przechodząc przez różne kategorie wiekowe, trafiają w ręce różnych trenerów i nigdy nie jest to zasługa jednej osoby, podobnie jak nasze zwycięstwo w Amber Cup. 
 
Czego oczekujesz od swoich piłkarzy na treningach i turniejach?
 
Pracowitości i wiary we własne możliwości. 
 
A na co przede wszystkim zwracacie uwagę w szkoleniu na tym etapie?
 
W wielkim skrócie, na sprawność ogólną i technikę. 
 
Zapytałem jednego z twoich piłkarzy: Komu kibicujesz: FC Barcelonie czy Realowi Madryt? Wiesz co odpowiedział?
 
Zależy którego pytałeś (śmiech).
 
Odpowiedział z pełnym przekonaniem: „Najpierw jest Śląsk Wrocław, potem reszta”. Jak buduje się takie relacje z klubem?
 
Miłość do klubu to nie tylko boisko, ale szereg inicjatyw, które na co dzień się odbywają. Swoich zawodników szanujemy i chcemy dla nich jak najlepiej, bez względu ile mają lat. Wtedy te serduszka oddają to, co otrzymały. Bo czują, że nam na nich zależy. Często powtarzam słowo empatia i myślę, że chłopcy wiedzą, że otoczka turnieju Amber Cup to praca wielu osób w klubie. Wspólny powrót do Wrocławia z I zespołem i jedność, która się wytworzyła, sprawia, że więź tych chłopców ze Śląskiem jest coraz mocniejsza. Każdy u nas jest równy, choć jeden ma 1,80 wzrostu, a drugi 1,08. W ten sposób to budujemy. Szanujemy się i lubimy. Pasja, szacunek, empatia i zaufanie to fundamenty dobrego klubu. Tak jak w życiu, należy pielęgnować dobre wartości, by zbudować coś wielkiego. Na koniec chciałbym podkreślić, że każdy w naszej drużynie jest tak samo ważny, nawet jeśli nie miał okazji pojechać na turniej Amber Cup. Dziękuję wszystkim, którzy wierzyli w nas i dopingowali podczas tej przygody.
 
 
 
Autor: Michał Krzyminski, Fot. Krystyna Pączkowska, Śląsk Wrocław, Lechia Gdańsk

Zobacz również