Wydarzenia

Magiera: Chcemy grać ofensywną piłkę

2021-07-29 23:00:00
- Piłka nożna to ma być widowisko - tak do tego podchodzę. Chcemy grać ofensywną, otwartą piłkę. A ona powoduje ryzyko. Nie jestem rozczarowany wynikiem, bo celem był awans i to drużyna uzyskała - mówi Jacek Magiera, trener Śląska po remisie z Araratem (3:3) i awansie do III rundy eliminacji UEFA Conference League.
Jacek Magiera: Nie jestem rozczarowany wynikiem, bo celem był awans i to drużyna uzyskała. Powtarzałem wiele razy, że to dwumecz, który ma dwie połowy - na wyjeździe i u siebie. Oczywiście chcemy wygrywać, to dla nas najistotniejszej. Zbieramy doświadczenie i dostajemy lekcje w pucharach. Gra w takich rozgrywkach to coś nowego dla wielu zawodników Śląska. Jestem zadowolony, że gramy do przodu, mamy dużo sytuacji, że po dwóch ciosach w pierwszej części nie straciliśmy pewności siebie i budowaliśmy ją w przerwie, co było widać w drugiej połowie.
 
Jedna roszada taktyczna w przerwie sprawiła, że lepiej zareagowała na ataki Erywania i nie dała się zdominować. Mieliśmy dwucyfrową liczbę okazji, wiele ciekawych akcji, piękne strzały - jak Erika i Fabiana - które gdyby wpadły do bramki byłyby ozdobą spotkania. Mamy do siebie pretensje, ze nie "zabiliśmy" tego meczu, gdy przy stanie 3:3 mieliśmy znakomite szanse ku temu. Ten mecz to rozwój i lekcja. Pamiętajmy, że chociażby Lewkot jeszcze niedawno grał na poziomie 2. ligi, Szromnik czy Makowski w 1. lidze, oni mają po kilkanaście spotkań w Ekstraklasie. Teraz przed nami mecz ligowy, potem III runda z Hapoelem. Powtórzę, że mecze w Europie mogą mieć dla drużyny Śląska tylko korzyści.
 
Piłka nożna to ma być widowisko - tak do tego podchodzę. Chcemy grać ofensywną, otwartą piłkę. A ona powoduje ryzyko. Tracimy bramki po indywidualnych błędach. Wiemy, ze nie powinny się przytrafiać, ale są wkalkulowane w piłkę nożną. Chcemy strzelać jak najwięcej goli. Jeśli ktoś prześledzi moje poprzednie drużyny, które prowadziłem, wie, że tak właśnie jest. Oczywiście pracujemy nad obroną, nie jest tak, że powiem teraz "nic się nie stało". Gdy zmierzymy się z lepszymi przeciwnikami, mocniejszymi w defensywie, możemy nie mieć tylu sytuacji strzeleckich i musimy bronić skuteczniej. Wiedzieliśmy, ze Ararat stwarza okazje gdy na boisku jest chaos i sami go stworzyliśmy. Nakręcali się tym, ścigaliśmy się z nimi, a nie chcieliśmy tego robić. To był błąd. W przerwie dokonaliśmy pewnej korekty, która sprawiła, że było lepiej. To dla nas lekcja, ale gramy dalej, różne mecze przed nami. Już myślimy, jak zaprezentować się w Krakowie. Śląsk na tożsamość, na takiej grze chcemy budować. Chcemy grać skutecznie w defensywie, wygrywać więcej pojedynków niż obecnie.
 
Widziałem, że Mateusz Praszelik jest na murawie nieswój. Nie był dynamiczny, nie zastawiał się, był nijaki. Zawołałem go do siebie, powiedział, że coś go kłuje pod żebrami. Zostawiłbym go, by sobie z tym poradził i grał dalej, ale Ararat dochodził do sytuacji, był groźniejszy i dokonaliśmy zmiany. Nie chcieliśmy grać w dziesiątkę, chciałem, by Mateusz złapał oddech. Zrobimy badania i zobaczymy, co się stało. Jutro lub w sobotę będziemy wiedzieć, czy jest do dyspozycji na Cracovię.
 
Moim zdaniem Szymon Lewkot może być świetnym pomocnikiem, ale spokojnie daje sobie radę jako obrońca wyprowadzający piłkę. Ma szybkość, nieźle gra w defensywie i nie chcemy zabić w nim odwagi i kreatywności. Uważam, że Lewkot, Rafał Makowski i Robert Pich pociągnęli ten zespół. Wojciech Golla w rozegraniu to samo. Oni dali pewność siebie w trudnych momentach. Popełnialiśmy straty przez złe wybory, rywale byli bardzo agresywni, był moment, że byli bardziej zdeterminowani w odbiorach.
 
Robert Pich jest świetnym zawodnikiem i od początku wiedziałem, że mogę na niego liczyć. Kiedy rozpoczęliśmy pracę, to byłem chyba pierwszym trenerem Śląska, który posadził Picha i ten wchodził z ławki. Powiedziałem mu, że zagra w najlepszym dla siebie momencie, kiedy będzie gotowy. Poprosiłem o zaufanie i wytłumaczyłem, że potrzebuje innej pracy. Robert idzie do góry, ale to nie jest jego sufit. Najważniejsze są statystyki na tej pozycji, a on to gwarantuje. Do tego jest w pełni profesjonalistą w treningu i w tym, co robi na boisku. Nigdy nie ma pretensji, nie traktuje źle kolegów, mobilizuje ich, będąc rezerwowym, a wchodząc z ławki daje jakość. Jego plusem jest też to, że pyta, rozmawia, zadaje merytoryczne pytania, broni się wiedzą na temat tego, jak widzi piłkę nożną. Dobrze współpracuje z Erikiem Exposito, Krzysztofem Mączyńskim, czy Rafałem Makowskim dzisiaj. Zmiana w końcówce była celowa, by docenili go kibice. Dostał owację na stojąco, to ważne chwile dla zawodnika, tak buduje się jego tożsamość w zespole.
 
Pich jest piłkarzem, który w najważniejszym momencie umie strzelić gola, ale umie też odróżnić sytuację do strzału od tej z możliwością podania. Dla niego liczy się zespół i na pewno nie będziemy deklarować, ile strzeli goli. Strzeli najwięcej, ile będzie mógł, ale najważniejszy będzie zespół. Widać, jak cieszy się grą, chcemy, by to utrzymał i inni zawodnicy równali do niego.
 
Waldkowi Sobocie trzeba teraz pomóc, wiem o tym, bo stać go na dużo więcej. Ma dużo walorów ofensywnych pod bramką przeciwnika. Pod koniec meczu wydawało mi się, że jest w idealnym miejscu, by oddać strzał, ale on się zawahał. To jest wyzwanie do pokonania, by się nie wahał, tylko strzelał - nieważne czy strzał będzie celny czy nie, czy padnie gol czy nie. On potrzebuje bramki. Może liczyć na pomoc, ale nie kosztem tego, że będziemy nie wiadomo jak długo czekać, bo wyniki są najważniejsze. Zaprosiłem go wczoraj na obiad, porozmawialiśmy na temat tego, co było i jest. Mówiłem mu, że w tych pierwszych meczach po przyjściu do Śląska wyglądał trochę jak Messi, wręcz bawił się na murawie. To był Waldek, którego Wrocław kochał, kocha i mam nadzieję, że jeszcze pokocha.
Autor: Jędrzej Rybak, Fot. Krystyna Pączkowska

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław