Nowe twarze: Ryota Morioka. Idol z Japonii
Dla Europejczyków Ryota Morioka jest zawodnikiem anonimowym. W Kraju Kwitnącej Wiśni z kolei idolem. W Vissel Kobe spędził sześć sezonów, w czasie których rozegrał 159 meczów – zdobył 26 bramek i posłał 29 asyst. Zyskał uznanie japońskich fanów i dziennikarzy oraz trafił do reprezentacji kraju.
W dorosłej kadrze rozegrał 2 mecze. Uzbierał 45 minut w przegranym 0:4 spotkaniu z Brazylią i symbolicznych 60 sekund w starciu z Urugwajem (0:2). Ryota liczy na kolejne powołania, a ułatwić to mają mu regularne występy w ekstraklasie. Możliwość gry w Śląsku przedłożył nad grę w Belgii, Hiszpanii, Grecji, Rumunii i Serbii.
Wejście do zespołu Romualda Szukiełowicza Japończyk miał fenomenalne. W sparingowym meczu z GKS-em Bełchatów zdobył bramkę, a trybuny oszalały na punkcie jego dokładnych zagrań – odpalając przy tym race. Wrocławianie wiążą z grą pomocnika duże nadzieje. Na razie jednak nie kupują koszulek z jego nazwiskiem. Te z Oporowskiej wylatują do Azji.
W Polsce Ryota tęskni za rodzinnym jedzeniem. Nic dziwnego, w Kobe mógł liczyć na codzienną porcję ekskluzywnej wołowiny z krów pojonych piwem i nacieranych sake. Rozłąkę z Japonią rozgrywającemu osładza jednak Toyota Auris z automatyczną skrzynią biegów. Dzięki niej łatwiej będzie mu przyzwyczaić się do odwrotnego niż w ojczyźnie ruchu na ulicach. Z Krajem Kwitnącej Wiśni będzie miał kontakt. Eksternistycznie kończy studia na Uniwersytecie Waseda.