Wydarzenia

Piątkowe gazety o Śląsku Wrocław

2014-10-17 09:50:00
Ostatni z powszednich dni bieżącego tygodnia rozpoczynamy od przeglądu prasy. Z dzisiejszych gazet wybraliśmy dla was najciekawsze informacje dotyczące Śląska Wrocław.

Gazeta Wyborcza - Król Mila wrócił do Śląska

 

Od kilku dni Sebastian Mila jest jednym z bohaterów narodowych. Bramka strzelona Niemcom w historycznym zwycięskim meczu, doskonała gra w końcówce spotkania ze Szkotami, spowodowały gigantyczny wzrost zainteresowania pomocnikiem Śląska. Przez kilkanaście godzin po meczu z Niemcami fraza „Mila" była najczęściej wpisywaną przez użytkowników Twittera. Dokonania Mili w szczególny sposób docenili nawet sąsiedzi piłkarza. Miejsce parkingowe w garażu podziemnym, gdzie swój samochód parkuje zawodnik Śląska, sąsiedzi przyozdobili biało-czerwonymi balonami i flagą Polski z napisem: "Dziękujemy!!! - Sąsiedzi". (...) Koledzy z drużyny Śląska też przygotowali dla reprezentanta Polski mały prezent. Wręczyli mu wielkie zdjęcie z meczu z Niemcami z podpisem "Marzenia się spełniają". 

 

Mila w czwartek wrócił do Wrocławia i wspólnie z trenerem Śląska Tadeuszem Pawłowskim spotkał się z dziennikarzami. Konferencja z Milą wzbudziła w mediach ogromne zainteresowanie. Podczas konferencji pojawiło się dużo więcej dziennikarzy niż zwykle. Piłkarz sprawiał wrażenie lekko spiętego, przytłoczonego zainteresowaniem. Szeroko uśmiechnął się dopiero przy okazji wspomnień pojedynku z Niemcami. - Od tego spotkania nadal jestem w euforii. Strzelić bramkę na takim stadionie, mistrzom świata, najlepszemu bramkarzowi Manuelowi Neurowi i usłyszeć prawie 60 tys. ludzi skandujących twoje nazwisko - te chwile zostaną we mnie do końca życia. Ale napędzają też mnie do większej pracy, aby pozostać w kadrze na dłużej - mówił. (...)

 

Choć Sebastian Mila ma już 32 lata, a w kadrze był drugim pod względem wieku po Arturze Borucu zawodnikiem, to wciąż może być atutem reprezentacji. - Wiek to żaden odnośnik. Liczy się forma, a ta w chwili obecnej jest u Sebastiana bardzo wysoka. Ważne, że dobrze trenuje i odpowiednio się odżywa. Mila na takim poziomie może spokojnie pograć jeszcze przez co najmniej trzy lata - twierdzi trener Śląska Tadeusz Pawłowski. Jeszcze kilka dni temu Sebastian Mila rywalizował z gwiazdami Bayernu Monachium, Realu Madryt czy Chelsea, a teraz stanie naprzeciwko zawodników ligowego Piasta Gliwice. Powrót do krajowej piłki Mili jednak nie martwi. - Choć jeszcze do końca nie ochłonąłem po reprezentacyjnych meczach, to jestem już w pełni gotowy do gry w Śląsku. Od piątku w mojej głowie będzie już tylko Piast Gliwice - zakończył Mila. Mecz Śląska z Piastem Gliwice zostanie rozegrany w sobotę o godz. 15.30 na Stadionie Miejskim.

 

Gazeta Wyborcza - Kogo dał polskiej reprezentacji Śląsk Wrocławia

 

Sebastian Mila dwoma ostatnimi meczami w reprezentacji Polski zrobił furorę nie tylko w Polsce, ale i w piłkarskiej Europie. Fantastyczny gol w historycznym zwycięskim pojedynku z Niemcami oraz doskonała gra w końcówce spotkania ze Szkocją uczyniły z pomocnika Śląska jednego ze sportowych bohaterów kraju. Milę za świetną grę komplementują wszyscy - fachowcy kibice, dziennikarze i politycy. Kunszt gracza Śląska docenił sam prezes PZPN Zbigniew Boniek, jeden z najwybitniejszych zawodników w historii naszego futbolu. - Jak już Sebastian składał się do uderzenia, to wiedziałem, że będzie gol. On ma tak świetną technikę, że takie bramki jak Niemcom będzie strzelał nawet w wieku 50 lat - śmiał się Boniek. (…) Śląsk przez wiele lat nie odgrywał istotnej roli wpolskiej piłce, grał w niższych ligach. Przełomowym momentem okazały się lata 70. Wojskowi weszli do I ligi i dzięki pokoleniu wyjątkowo utalentowanych zawodników zaczęli odgrywać w ligowym futbolu coraz większą rolę.  Władysław Żmuda, Zygmunt Garłowski, Janusz Sybis, Zygmunt Kalinowski, Tadeusz Pawłowski czy Józef Kwiatkowski doprowadzili Śląsk do wielkich sukcesów. Problem w tym, że poza Żmudą w reprezentacji Polski żaden inny wrocławski piłkarz w zasadzie nie zaistniał. (…)

 

Ale niektórzy robili wszystko, aby choć przez moment wyjść z cienia. Piłkarze z rozbawieniem opowiadają sytuację, do której miało dojść podczas pamiętnych mistrzostw świata w Niemczech w 1974 roku. Bramkarz Śląska Kalinowski marzył, aby zaliczyć choćby epizod podczas tej imprezy. Jednak pewniakiem w bramce był Tomaszewski.  W drugim meczu turnieju Polska grała ze słabiutkim Haiti i bramkarz Śląska wymyślił fortel, który miał mu umożliwić grę w spotkaniu. Przed meczem w szatni podobno dogadywał się z Tomaszewskim.  - „Tomek", z Haiti wygramy bardzo wysoko, więc nie ma niebezpieczeństwa, że ja coś zawalę - miał tłumaczyć Kalinowski. - Pod koniec meczu, jak już będziemy wysoko prowadzić, to musisz udawać, że doznałeś kontuzji i konieczna jest zmiana. A wtedy trener Górski wpuści mnie do gry i zaliczę mecz na mistrzostwach - przekonywał.  Podobno Tomaszewski się zgodził. Ale na boisku Haitańczycy byli tak słabi, że praktycznie nie dostawali się pod naszą bramkę i Tomaszewski po prostu nie miał okazji, aby doznać choć drobnej kontuzji. No i „Kalina" nie zagrał w tym ani żadnym innym meczu mistrzostw świata. A mecz Polska wygrała 7:0. (…)

 

Pod koniec 1983 roku Piechniczek wyznaczył kadrę, która w styczniu 1984 roku miała lecieć do Indii na Turniej o Puchar Nehru. Ze Śląska powołania otrzymali Tarasiewicz, Prusik oraz Przybyś. Wtedy niespodziewanie zaprotestowali trenerzy Śląska. Po pierwszej rundzie sezonu drużyna była nisko w tabeli i szkoleniowiec wrocławian chciał mieć wszystkich w zespole, aby przygotowywać się do rundy rewanżowej. Tak jakby uważał, że treningi w reprezentacji będą czymś gorszym.  Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, ale w PRL wojskowe władze Śląska zablokowały wyjazd trzech piłkarzy na zgrupowanie reprezentacji Polski. Wydano kuriozalne oświadczenie, że Prusik, Tarasiewicz oraz Przybyś są żołnierzami i nie mogą wyjeżdżać za granicę. W oświadczeniu napisano jeszcze o trudnej sytuacji w ojczyźnie i niedawno zakończonym stanie wojennym. (…) Absencję graczy Śląska wykorzystali inni piłkarze walczący o grę w reprezentacji. Później przez pewien czas Piechniczek nie powoływał zawodników Śląska do kadry, bo czuł się zlekceważony przez wrocławski klub. Stawiał na innych. (…)

 

Stoper Paweł Król dostał powołanie do kadry jako 20-latek. Silny, skoczny, waleczny, dobrze grający głową - świetny materiał na klasowego gracza. W jednym z pierwszych swoich występów w reprezentacji strzelił gola w meczu przeciwko Portugalii. Później różnie z tą grą bywało. Po innym meczu z Portugalią, we Wrocławiu w 1983 roku, Król nie pojawił się na kolejnych treningach Śląska. Zniknął na tydzień. Sprawę może dałoby się zatuszować, ale razem z Królem po zgrupowaniu zgubił się Józef Młynarczyk - wówczas jeden z najlepszych bramkarzy świata. (…) W reprezentacji zagrał w sumie 22 mecze, strzelił trzy gole. W jednym z nich w eliminacjach do Euro '88 Polska zremisowała w Amsterdamie z Holandią 0:0. Król pilnował wtedy najlepszego napastnika na świecie Marco van Bastena i ten sobie nie pograł, gola nie strzelił. Półtora roku później ta Holandia została mistrzem Europy. A „Królik", jak go nazywali koledzy, grał raz lepiej, raz gorzej. (…)

 

Paradoksemjest to, że wychowankiem Śląska, który zrobił największą karierę w reprezentacji Polski, jest Jan Tomaszewski. Człowiek, o którym w 1973 roku po meczu Anglika - Polska na Wembley usłyszał cały świat. Bramkarz, o którym mówiło się wtedy: „Człowiek, który zatrzymał Anglię". Bramkarz, który zaliczył fenomenalny występ na mistrzostwach świata w 1974 roku, kiedy w turnieju finałowym obronił dwa rzuty karne i wywalczył z zespołem trzecie miejsce na świecie.  Pamiętny remis 1:1 na Wembley z bohaterem narodowym Tomaszewskim w roli głównej był meczem, który zmienił bieg polskiej historii futbolu. Stał się w pewnym sensie mitem założycielskim legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego. Wprawdzie wcześniej drużyna Górskiego zdobyła olimpijskie złoto, wygrała w Chorzowie z Anglikami 2:0, ale to punkt wyszarpany w rewanżu Anglikom na Wembley zapewnił nam awans do finałów mistrzostw świata. Finałów, podczas których sięgnęliśmy po medal. (…) 17 października 1973 roku bohaterem Polski był wrocławianin Tomaszewski. Teraz, 12 października 2014 roku, pierwszy raz w 81-letniej historii pojedynków Polska pokonała Niemcy 2:0. A jednym z bohaterów tego meczu był gracz Śląska Sebastian Mila.  Tomaszewski i Mila umowną klamrą spinają te dwa epokowe dla polskiego futbolu wydarzenia.

 

Gazeta Wrocławska - Dwa mecze i eksperci zgodni: pomocnik Śląska powinien zostać w kadrze dłużej

 

Wygląda na to, że Sebastian Mila może spokojnie czekać na kolejne powołanie. Eksperci są zgodni: potrzebny jest reprezentacji. Trochę ponad 40 minut wystarczyło, by Sebastian Mila stał się pewniakiem do kadry Adama Nawałki, a przecież wezwanie na poprzednie zgrupowanie (przed meczem z Gibraltarem) dostał awaryjnie, za kontuzjowanego Michała Kucharczyka. Teraz może raczej spokojnie rozsiąść się w fotelu, czekając, aż selekcjoner potwierdzi kolejne powołania - na towarzyski mecz ze Szwajcarią we Wrocławiu (18.11) oraz z Gruzją w eliminacjach ME.  Fachowcy są zgodni: takiego piłkarza jak Mila, przede wszystkim w takiej formie, brakowało reprezentacji. Bezpośrednio po ostatnim gwizdku pojedynku ze Szkocją w studiu Polsatu chwalili go eksperci. Najbardziej Wojciech Kowalczyk, były napastnik Legii Warszawa. Jerzy Engel stwierdził, że Mila to nieformalny kapitan tej reprezentacji.

 

- Od wielu miesięcy mówimy, że szukamy rozgrywającego dla reprezentacji, a najciemniej jest pod latarnią. Mila według mnie jest piłkarzem w Polsce niedocenionym. To zawodnik, który nie tylko świetnie gra, prowadzi zespół, bardzo dobrze wykonuje stałe fragmenty gry i potrafi poderwać drużynę. Można też powiedzieć, że jest jej nieformalnym kapitanem. Każde jego wejście na boisko zupełnie zmienia grę zespołu. Jego koledzy dobrze się czują, gdy on jest na murawie. Tacy piłkarze są najcenniejsi dla zespołu. Dlatego cieszę się, że Adam Nawałka dał mu szansę, którą on znakomicie wykorzystuje - powiedział były selekcjoner w rozmowie z agencją x-news.  Jeszcze w trakcie meczów - najpierw z Niemcami, potem ze Szkocją - media (nie tylko polskie) zachwycały się grą pomocnika Śląska Wrocław. „Wiedziałem, że najważniejsze bramki i asysty jeszcze przed Tobą, inni wątpili, a Ty pokazałeś, że jesteś mistrzem świta" - pisał na Twitterze Tomasz Wieszczycki, obecnie piłkarski ekspert, a w przeszłości kolega „Milowego" z boiska, jeszcze z czasów gry obu panów w Groclinie Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. - Gdy zobaczyłem, że przy piłce jest Mila, wstałem z radości. On takie bramki będzie strzelał, mając nawet 50 lat - mówił Zbigniew Boniek.  Pomocnikowi występów pogratulował nawet prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. „Gratulacje dla Sebastiana Mili i naszych piłkarzy! Czekamy na Was 18 listopada we Wrocławiu" - napisał.

 

Gazeta Wrocławska - Pawłowski uspokajał żonę 

 

W sobotę mecz Śląsk Wrocław - Piast Gliwice (godz. 15.30). Sebastian Mila trenuje już z kolegami, ale wciąż odbiera gratulacje. - Jest wiele osób, które przyczyniły się do mojej reaktywacji - mówi skromnie. Takiego zainteresowania konferencją przedmeczową Śląska Wrocław nie było już dawno. No dobrze - może nie samą konferencją, ale precyzyjniej Sebastianem Milą, który wrócił do Wrocławia po zgrupowaniu reprezentacji w aureoli - co tu dużo mówić - narodowego bohatera. (…)  - Gdy w 2012 roku zagrałem z Portugalią, z jednej strony cieszyłem się, że wystąpiłem na Stadionie Narodowym, a z drugiej myślałem, czy to czasem nie jest mój ostatni mecz w reprezentacji. Franciszek Smuda miał przecież swoją wizję drużyny. Trudno było mi się do niej dostać. Teraz te dwa mecze to niewiarygodna klamra. Dar od losu. Mam ogromny szacunek do trenera Pawłowskiego za to, jak do mnie dotarł. Do naszej dietetyczki, do wszystkich osób, które mi pomogły w klubie - mówił Sebastian Mila. (…)

 

- Całkiem inaczej ogląda się mecz reprezentacji, gdy gra w niej twój zawodnik. Jak Sebastian strzelił gola, to moja żona tak się cieszyła, tak krzyczała, że musiałem ją trochę uspokoić - śmiał się trener Tadeusz Pawłowski.  Mila - jak sam przyznaje - cały czas odbiera gratulacje i podziękowania. Gdy wrócił wczoraj do domu, na swoim miejscu parkingowym znalazł biało-czerwone balony i napis: „Dziękujemy! Sąsiedzi". Dochodzę, kto to zrobił, bo chciałbym się odwdzięczyć - mówi.  Od kolegów ze Śląska Mila dostał własne, olbrzymie zdjęcie w reprezentacyjnej koszulce z napisem: „Marzenia się spełniają". Natomiast w szatni na Oporowskiej wydrukowali i poprzyklejali zdjęcia bramkarzy, których w swojej karierze „Milowy" już pokonał. W kolekcji znaleźli się m.in. David Seaman i Manuel Neuer. Wszyscy mają na twarzach... tarcze strzeleckie. No bo w końcu zostali przez Milę ustrzeleni. (…)

 

- W Brzegu w pomocy zagrał Tomasz Hołota i już wiem, że przeciwko Piastowi będzie jednak stoperem. W środku pola mamy kilka możliwości. Może Tom Hateley albo Juan Cala-horro. Możemy też zagrać bardziej ofensywnie i cofnąć Mateusz Machaj a, a wpuścić w jego miejsce środkowego napastnika. Przed nami są jeszcze dwa treningi i nie chciałbym odkrywać wszystkich kart - stwierdził Pawłowski. (…) - Oczywiście zwycięstwo Piasta nad Legią ma swój ciężar gatunkowy. Jeśli jednak zagramy swój futbol, będziemy się utrzymywać przy piłce, zdominujemy rywala, to wygramy. Dlatego potrzebuję w tym meczu piłkarzy grających w piłkę, którzy nie będą się odwracać, tylko podadzą do przodu - stwierdził opiekun wrocławian.  W kadrze na Piasta nie znajdzie się Kamil Dankowski, który wrócił ze zgrupowania reprezentacji U19. W ciągu kilku dni rozegrał w niej trzy pełne mecze i strzelił gola. Niektórzy mówią nawet, że dwa - tego drugiego bezpośrednio z rzutu rożnego.  - Dałem mu dzień wolnego. Wcześniej miał też kontuzję mięśnia czworogłowego, a zdrowie jest najważniejsze - stwierdził Tadeusz Pawłowski.

 

Sport - Pojedynek kolejki: Faceci po (świeżych) przejściach

 

Bez tych zawodników ciężko sobie wyobrazić szatnię Śląska i Piasta. Ale każdy z nich w tym roku miał wachnięcia formy. Tak znaczące, że tracili miejsce w jedenastce! W zasadzie trudno ich zestawiać, biorąc pod uwagę nie tylko osiągnięcia - jeden z nich bije w nich drugiego na głowę, ale nawet pozycje na boisku. - Sebek to klasyczny środkowy rozgrywający, mający oczy dookoła głowy i uwielbiający być „pod grą”. (…) - analizuje były opiekun reprezentacji młodzieżowych wielu roczników, Andrzej Zamilski. (…) We Wrocławiu pozycja Mili jest arcyważna, ale przecież Śląsk akurat tych prawdziwych ikon miał w przeszłości mnóstwo. (…) Porównywanie Mili i Podgórskiego akurat w tym akurat momencie niektórzy mogliby nazwać „bluźnierstwem”. Mamy przecież świeżo w pamięci dwie zmiany, jakie „Milowy” dał w meczach z Niemcami i Szkocją. (…) Któż jednak pamięta o tym, że siedem miesięcy temu w identycznej sytuacji był jego sobotni rywal? - Trener Pawłowski oddał mu wtedy wielką przysługę, „stawiając go do pionu”, zalecając dietę i odsuwając od składu - przypomina Andrzej Zamilski. - Pamiętam, że Sebek nawet przebąkiwał o końcu kariery. Na szczęście wziął się w garść.

 

Przegląd Sportowy - Tym razem to my zagraliśmy jak Niemcy (felieton Kazimierza Węgrzyna)

 

Największymi wygranymi tego dwumeczu są z pewnością Arek Milik i Sebastian Mila. Pomocnik Śląska zaskoczył mnie przede wszystkim niesamowitą pewnością. Wchodził na boisko bez najmniejszych kompleksów. Tyle się mówi, że piłkarze z naszej ekstraklasy mają problem z przystosowaniem się do poziomu reprezentacyjnego. Sebek pokazał wielką klasę.

 

Przegląd Sportowy - Anglik zastąpi Czecha

 

Wszystko wskazuje, że Tom Hateley dostanie szansę udowodnienia, że zasługuje na coś więcej, niż gra przez kilka minut. Znajdzie się w podstawowym składzie Śląska, bo za kartki pauzuje występujący na jego pozycji Lukas Droppa. Nie Kamil Wilczek i jego trzy gole strzelone Legii, a nieobecność Czecha jest największym zmartwieniem w sztabie Śląska przed meczem z Piastem Gliwice. Droppa w ostatnich miesiącach stał się jednym z najważniejszych zawodników w zespole trenera Tadeusza Pawłowskiego. Dobry w odbiorze nie bał się też ofensywnych wejść i prób mijania rywali w bezpośrednich pojedynkach. Grał na tak wysokim i równym poziomie, że od sześciu kolejek konkurujący z nim o miejsce w drugiej linii Hateley siedział na ławce rezerwowych. Anglik był pewniakiem do podstawowej jedenastki, gdy zespół prowadził poprzedni trener - Sta-nislav Levy. U Pawłowskiego ma jednak o wiele niższe notowania. - Hateley jest bardzo ambitnym facetem. Pamiętam, że jak czytałem na odprawie skład i wyliczałem defensywnych pomocników przeznaczonych do gry w wyjściowej jedenastce to, gdy powiedziałem Droppa i Danielewicz, Tom zaczął coś mruczeć pod nosem i aż kiwał z niedowierzaniem głową, że nie gra - opowiada trener Śląska. Sparing w Brzegu Dolnym sztab szkoleniowy Śląska potraktował jak poligon doświadczalny. Szukano odpowiedzi na pytanie, kto ma grać zamiast Droppy. Na tle trzecioligowca Hateley zaprezentował się zdecydowanie lepiej niż inny kandydat do gry - Tomasz Hołota. Na dodatek Anglik dobrze prezentował się w ofensywie. Zdobył też ładną bramkę z rzutu wolnego. - Do meczu z Piastem mamy kilkadziesiąt godzin. Pewnie jeszcze trochę się pokłócimy między sobą w sztabie szkoleniowym, kto ma zastąpić pauzującego za kartki Droppę. Bo to wcale nie musi być Tom. Możemy w drugiej linii zrobić jeszcze inne roszady - dodaje trener Pawłowski. Wszystko jednak wskazuje na to, że to Anglik wskoczy do jedenastki na miejsce Czecha.

 

Fakt - Ten człowiek to pracoholik!

 

Sebastian Mila (32 l.) od wczoraj znów trenuje z piłkarzami Śląska. - Gdy jechałem na trening, to napisałem SMS-a do trenera, że nie mogę się doczekać, aż wrócę do pracy z klubowymi kolegami - mówi reprezentant Polski. Po świetnych występach w barwach narodowych Mila wraca do codziennej pracy. W sobotę zapewne wybiegnie w pierwszym składzie Śląska na mecz ligowy z Piastem Gliwice (godz. 15.30). - W tym klubie czuję się, jak w domu, stąd z taką przyjemnością pracuję. Wiem, że wciąż mogę się rozwijać i być jeszcze lepszym piłkarzem - dodaje lider WKS. Piłkarze Śląska z niecierpliwością oczekiwali na przyjazd Mili, a nawet zaproponowali Tadeuszowi Pawłowskiemu (61 l.) zmianę taktyki na najbliższe spotkania. - Nasz obrońca Rafał Grodzicki żartował, że skoro Sebastian tak dobrze wywiązuje się z roli rezerwowego w reprezentacji, to może i w Śląsku powinien wchodzić na boisko około 70. minuty - śmieje się trener WKS. Rozwiązanie odważne, ale Pawłowski na pewno nie zdecyduje się, by jego lider oglądał grę zespołu z perspektywy ławki rezerwowych. To właśnie od dyspozycji Mili w spotkaniu z Piastem z całą pewnością zależeć będzie najwięcej. To bohater polskiej reprezentacji ma być w tym mecz głównym reżyserem gry Śląska.

 

Super Express - Seks po meczu smakuje jak deser (rozmowa z Sebastianem Milą)

 

No to jak się strzela tym Niemcom? Jakie to uczucie?

Sebastian Mila: Fantastyczne. Ja jestem marzycielem, ale raczej marzę o rzeczach, które są na wyciągnięcie ręki. A o tym, że strzelę gola Niemcom, Neuerowi i że z nimi wygramy? Nie, o tym nie marzyłem, bo wydawało mi się, że to za wysoko i że nie jestem w stanie się tam wdrapać.

 

A dlaczego nie strzeliłeś Szkotom? Po tym meczu... zostało trochę niedosytu?

Trochę niedosytu jest. Ta drużyna jest ambitna, ten remis nas nie zadowolił... Widać to było na boisku. Wygrywaliśmy, przegrywaliśmy, ale udało się wyrównać. I jeszcze dążyliśmy do zwycięstwa. Ta drużyna ma taki charakter, że warto w nią wierzyć.

 

(…)

 

Jest takie piękne powiedzenie, że za każdym sukcesem mężczyzny stoi kobieta. Czy Ula stoi za twoim sukcesem?

Ula to fantastyczna osoba. Miałem ogromne szczęście, że ją spotkałem. Lepiej nie mogłem sobie wymarzyć. To było jak sen. Ona zadbała o wszystko. O córeczkę dba i o mnie. Poprawia mnie, gdy popełniam błędy, gdy mówię lub piszę. Jest jak trener Nawałka. Dba o detale. Kładzie nacisk na to, abym nie zapomniał języka niemieckiego czy udoskonalił się w angielskim... Strasznie dużo czasu mi poświęca. Całe życie mi poświęciła.

 

Mówią, że jesteś dobrze wychowanym człowiekiem i przez długi czas oddawałeś kieszonkowe i wszystkie zarobione pieniądze rodzicom. To prawda?

Wychowanie miało ogromne znaczenie. Teraz rodzice za mnie i siostrę się nie wstydzą. Jeśli chodzi o kieszonkowe, to prawda. Oni są zarządcami moich pieniędzy. I całe szczęście, bo nie poprowadziłbym tego tak dobrze, jak oni to zrobili. Pieniądze, które oni mi "dają", powodują, że nie żyję na jakimś superstandardzie. Zawsze żyłem jak normalny człowiek. I tak wychowuję córkę. Nie mam zachcianek. Nie zmieniam samochodów, nie kupuję zegarków.

 

(…)

 

Czy przed meczem można uprawiać seks? Możesz mówić o sobie, a nie ogólnie.

Chyba nie. Jeśli ktoś jest dobrze przygotowany do meczu i psychicznie to.

 

To po meczu?

Wtedy najlepiej smakuje (śmiech). To taki deser.

Autor: Mateusz Kondrat

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław