Wydarzenia

Piłkarskie mamy Śląska | Piłka Kobiet

2023-05-26 08:30:00
W piątek obchodzimy Dzień Matki - wszystkim mamom życzymy oczywiście dużo zdrowia, szczęścia, radości i pociechy z dzieci. W tym wyjątkowym dniu postanowiliśmy oddać głos właśnie mamom. Swoimi doświadczeniami na temat wspierania córek w piłkarskiej pasji dzielą się Małgorzata Iwaśko, Karolina Ostrowska i Ewa Krzyżanowska, czyli mamy Karoliny, Jagody i Asi.
Najpiękniejsze słowo świata? Wielu uważa, że właśnie "mama", czyli osoba, która zawsze nas wesprze, będzie stać po naszej stronie, pocieszy, kiedy nie wszystko pójdzie z planem, a kiedy trzeba - nakarmi. Często na meczach Śląska (również wyjazdowych!) na trybunach zasiadają mamy zawodniczek. Jakie towarzyszą temu emocje? Czy każda mama jest także menadżerem piłkarek, a może również ma zacięcie trenerskie? Przedstawiamy rzut oka na piłkę nożną kobiet z perspektywy mam.



Oglądanie meczów ulubionego zespołu to zawsze spore przeżycie, dla każdego kibica. Tym bardziej, kiedy na murawie występuje osoba bardzo bliska. - Zawsze jestem zdenerwowana tym, jak wypadnie zespół na boisku, ale na meczach zawsze mam swój talizman, które przynosi szczęście - mówi Małgorzata Iwaśko. - Niezależnie od tego, czy jestem na stadionie czy przed telewizorem, to i tak strasznie się denerwuję. Gdy oglądam piłkę na żywo, czuję "większą" atmosferę meczu i stadionu. Gdy zaś oglądam mecz w telewizji, mam szanse zobaczyć powtórkę i zrobić nawet szybką analizę tego, co się wydarzyło. Każdy sposób ma swoje plusy i minuty, ale zawsze najlepiej być blisko dziewczyn - podkreśla.



- Ja zawsze przeżywam mecze, podczas pierwszych spotkań Asi nie mogłam usiedzieć w miejscu, jednak z biegiem lat jest lepiej, choć emocje są nadal - zaznacza Ewa Krzyżanowska i dodaje, że osobista obecność na stadionie na dodatkowe plusy. - Każdy mecz to emocje, jednak te na żywo są dużo bardziej odczuwalne. Obecnie najważniejsze jest to, że po meczu możemy się spotkać - dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się Karolina Ostrowska. - Staram się być na każdym meczu domowym lub wyjazdowym. Wydaje mi się, że opuściłam może dwa lub trzy spotkania. Jagoda od prawie dwóch lat z nami nie mieszka, więc każdy mecz jest okazją, żeby się spotkać i pobyć razem - mówi. Warto w tym momencie zaznaczyć, że każda z mam często odwiedza stadion również podczas meczów sparingowych.



- Podczas oglądania meczów Jagody zawsze towarzyszy mi stres, radość, a czasami smutek i złość. Każdy mecz bardzo przeżywam, a po niektórych spotkaniach czuję się tak zmęczona, jakbym to ja biegała po boisku przez 90 minut. Po wygranym meczu barażowym drużyny Śląska U17 w Katowicach poziom adrenaliny nie pozwolił mi zasnąć przez dobrych parę godzin. Jest to zresztą taki mecz, na wspomnienie którego mam gęsią skórkę i łzy w oczach. Bycie kibicem jest naprawdę ciężką pracą, a tym bardziej bycie kibicem i piłkarską mamą - opowiada Karolina Ostrowska. - Uwielbiam oglądać sport na żywo, każdą dyscyplinę, a przede wszystkim mecze Śląska. Są inni kibice, przyjaciele, przeżywamy to razem. Oglądanie meczów w telewizji jest dla mnie o wiele bardziej stresujące, no i nie mogę uściskać Jagody po ostanim gwizdku, a to jest taki nasz rytuał, tak jak okrzyk, kiedy Jagoda wbiega na boisko - dodaje.

Oglądanie meczów wiąże się z wielkimi emocjami, często skrajnymi, a jaka była pierwsza reakcja mam na pomysł córki na piłkarską karierę?

- Asia od najmłodszych lat mówiła, że chce grać w piłkę, że będzie grała profesjonalnie. Miała swoje ulubione kluby, drużyny i sport, piłka, zawsze jej towarzyszyła. Więc pomału nas przyzwyczajała. Jednak kiedy zapadła decyzja, że jedzie "gdzieś dalej" profesjonalnie grać, to był to dla mnie najtrudniejszy moment, bo nie było już dziecka na co dzień w domu. Wiedziałam, że jest odpowiedzialna osobą i że łączy sport i naukę, a dodatkowo doszły kolejne obowiązki. Ale świetnie sobie radzi - mówi pani Ewa.



- Karolina tę decyzję podjęła w dość młodym wieku, bo idąc już do gimnazjum. Właściwie to ja jej w tym mocno pomogłam, bo ona tylko powiedziała, że chce grać piłkę, a ja już całą resztą się zajęłam. Zawsze staram się ją mocno w tym wspierać, nawet teraz, gdy już jest dorosła. Jestem na jej każdym meczu we Wrocławiu - przyznaje pani Małgorzata.



- To, że Jagoda łączy swoją przyszłość z piłką nożną wiedzieliśmy od wielu lat. Odkąd Jagoda skończyła 6 lat piłka była dla niej jedną z najważniejszych rzeczy w życiu i decyzja o przejściu na profesjonalizm było naturalną koleją rzeczy. To był jej cel i ona ciężko pracowała, żeby go osiągnąć, a my jako rodzice pomagaliśmy spełnić jej marzenia - tłumaczy pani Karolina.

Zawodniczki otrzymują od mam ogromne wsparcie, mamy są najwierniejszymi kibickami, które mają specjalne talizmany i rytuały. A czy przejmują również role menadżerek swoich córek?

- Jestem przede wszystkim mamą Jagody i jeśli ona tego potrzebuje, to wspieram ją we wszystkich ważnych, życiowych decyzjach. Dużo rozmawiamy na temat piłki, ale menadżerem chyba nie jestem. Zostańmy przy określeniu "piłkarska mama" - zaznacza Karolina Ostrowska.



- Asia często się śmieje i nazywa mnie menadżerką, jednak to tylko rozmowy i argumenty, szukanie rozwiązań, ale ostateczna decyzja zawsze jest Asi. Chcę, żeby wiedziała, że jakąkolwiek decyzję podejmie, to i tak będę ją wspierać - podkreśla Ewa Krzyżanowska. Podobnie podchodzi do tego Małgorzata Iwaśko. - Zawsze staram się Karolinie coś podpowiedzieć, dawać wskazówki i pomagać. Ale zawsze to ona ma ostatnie zdanie, choć dużo moich rad wprowadza w życie - przyznaje.



Mogliśmy już poznać perspektywę piłkarskich mam, a teraz popatrzmy na te relacje z drugiej strony. Jak się gra, kiedy mama jest na trybunach? Czy presja jest większa? Jak mama pomaga w piłkarskiej karierze? Odpowiadają zawodniczki Śląska.

- Mama zawsze mnie wspierała - czy to na boisku czy poza nim. Nigdy we mnie nie wątpiła i to ona jest moim motywatorem, gdy brakuje mi sił. Od małego woziła mnie na treningi czy przyjeżdżała po mnie wieczorem, co zajmowało jej sporo czasu, bo mieszkamy dość daleko od obiektu, na którym odbywały się treningi - zaznacza Karolina Iwaśko.



- Pomaga mi w decyzjach odnośnie takich stricte pozasportowych spraw, zawsze służy radą, ale to mi pozostawia pole do decyzji. W kwestiach boiskowych, to ona zawsze lubi robić analizy i oglądać mecze. Zawsze przed meczem z jakaś drużyna ją ogląda i wspomina mi o jakichś detalach, które ja później mogę wykorzystać na boisku. Czasem mam wrażenie, że to ona bardziej interesuje się piłka niż ja - śmieje się napastniczka WKS-u.

- Mama zawsze była i nadal jest dla mnie ogromnym wsparciem, nieważne jaką decyzję podejmę, piłkarską czy życiową, jest przy mnie i pomaga mi z każdymi trudnościami. Mama jest przede wszystkim osobą wspierającą, a nie oceniającą. Cieszy się razem ze mną z małych i dużych sukcesów na boisku, a bycie trenerem zostawia naszemu sztabowi. Mama jest praktycznie na każdym moim meczu, dopinguje i swoją obecnością sprawia, że jest łatwiej walczyć o największe cele - przyznaje Jagoda Ostrowska.



- Wie, jak mnie odstresować przed spotkaniem, a po ostatnim gwizdku jest pierwszą osobą, z którą rozmawiam i do której się przytulam. Mecze bez niej są cięższe, to nie to samo. Widok mamy stojącej na trybunach, która klaszcze i krzyczy, że dam radę, podczas gdy ja wbiegam na murawę, to niesamowite uczucie, które za każdym razem daje mi ogrom motywacji i satysfakcji. Jestem wdzięczna za miłość, troskę i pomoc, jaką dostaję od moich rodziców - zaznacza piłkarka.

- Mama jest dla mnie ogromnym wsparciem. Zapisała i zawiozła mnie na pierwszy trening, a później woziła na różnego rodzaju turnieje i mecze. Czasami wyjeżdżałyśmy rano, ja mogłam jeszcze w aucie się zdrzemnąć, a mama wszędzie mnie zawoziła. Na turniejach wszystko przeżywała dwa razy mocniej, każdego straconego lub strzelonego gola czy faul. Obecnie się śmieję, że moja mama to mój menadżer, bo dużo rozmawiamy o piłce i gdy ja się gubię z różnymi rzeczami, to zawsze "ogarnia" wszystko co, jak, gdzie i kiedy - opowiada Asia Krzyżanowska.



- Wiem też, że po przegranych meczach, gdy bywałam pewnie okropnie nieznośna, zawsze znajdowała sposób, aby zmienić mój nastrój na trochę lepszy, a po wygranych oczywiście razem ze mną się cieszyła. Gdy jestem na boisku i wiem, że mama jest na trybunach, przez wgląd na to, że przejechała pół Polski, aby mnie zobaczyć, to chciałabym jej przynieść jak najwięcej radości i dumy. Najczęściej czuję jednak spokoj, bo w końcu to moja mama i wiem, że mimo wszystko mam w niej wsparcie - dodaje pomocniczka Śląska.

Jeszcze raz składamy wszystkim mamom najlepsze życzenia!
Autor: Paweł Prochowski, Fot. Adriana Ficek, archiwum własne rozmówców

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław