Wydarzenia

Podsumowanie 4. kolejki Ekstraklasy

2015-08-10 19:50:00
To była gorąca kolejka Ekstraklasy, głównie za sprawą panujących w kraju upałów. Nie zabrakło jednak kubłów zimnej wody (dla Zagłębia Lubin i Górnika Zabrze). Najważniejsza liczba weekendu to z kolei 353. Dlaczego?

Jak zwykle rodzima piłka przywitała nas w piątek i to od razu od potężnego trzęsienia ziemi. Niepokonana od 12 meczów Cracovia przed własną publicznością musiała bowiem uznać wyższość Piasta Gliwice. Zespołem spod Wawelu wstrząsnął początek drugiej połowy, gdy goście błyskawicznie odrobili jednobramkową stratę, a nawet dzięki świetnie aklimatyzującemu się w naszym kraju Martinowi Nesporowi, wyszli na prowadzenie. Tego Piastunki nie oddały do końca meczu, co można uznać za niespodziankę. Pasy w końcu zakończyły swoją fantastyczną serię, którą wyrównały rekord klubu osiągnięty w roku... 1949. „Trzynastka” ponownie okazała się pechowa.

 

W piątek ogromne niespodzianki oglądaliśmy również w meczu dwóch beniaminków. Po pierwsze, Ekstraklasa zawitała do Mielca, który przedstawiciela w najwyższej klasie rozgrywkowej nie ma od  1996 roku. Po drugie, występująca w roli gospodarza Termalika sięgnęła po swoje pierwsze zwycięstwo w bieżącym sezonie! Ba, niecieczanie wygrali pierwszy raz w historii swoich (czterech jak na razie) występów w Ekstraklasie! Wielkie święto stało się zasługą Pavola Stano, który swoim strzałem głową przesądził o zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin. To również trzecia niespodzianka, bo Słonikom sukces zapewnił piłkarz, który tydzień wcześniej nawet mógł nie wiedzieć gdzie dokładnie leży Nieciecza.

 

Był kubeł zimnej wody wylany na Zagłębie Lubin, w sobotę doczekaliśmy się kolejnego wiadra, które spłynęło po głowie ludzi związanych z Górnikiem Zabrze. Na Śląsk przyjechała białostocka Jagiellonia i mimo upałów dodatkowo podkręciła tempo gry zwyciężając 3:1. Ciemne deszczowe chmury zbierają się teraz nad sztabem szkoleniowym z Zabrza i nie byłoby w tym nic złego, gdyby miały tylko przynieść kojący w upał deszcz. Chłodzenia przy okazji tego meczu zabrakło realizatorowi meczowej transmisji, którego zawiódł przy panujących temperaturach sprzęt. Oglądający pojedynek Górników z Jagą nie widzieli ustalającej końcowy rezultat bramki z rzutu wolnego Macieja Gajosa... podobno trafienie pierwsza klasa.

 

Jak się później okazało, gol strzelony przez białostockiego pomocnika był ostatnim trafieniem jakie kibice oglądali w Ekstraklasie do... niedzielnego wieczora. Po 40 minutach bez gola w Zabrzu (Gajos ustalił wynik meczu w 50. minucie), bramek nie zobaczyliśmy bowiem w Szczecinie, gdzie Pogoń zremisowała z Górnikiem Łęczna.

 

Co gorsze, piłkarskiej „soli” zabrakło również w Poznaniu, gdzie Kolejorz nie potrafił znaleźć patentu na nadzwyczaj dobrze radzącą sobie od startu kielecką Koronę. Złocisto-krwiści dzięki „oczku” ciągle oscylują w granicach miejsca na podium, a Lechici mają na swoim koncie zaledwie 4 punkty. „Zaledwie”, bo mówimy o aktualnym mistrzu Polski.

 

Co najgorsze jednak, goli nie oglądaliśmy również we Wrocławiu, w którym Śląsk podejmował w meczu przyjaźni Lechię Gdańsk. O tym spotkaniu pisaliśmy wszystko - WKS przeważał, lecz zabrakło szczęścia i skuteczności. Podsumowując trzy powyższe spotkania krótko należy stwierdzić jedno: Ekstraklasa zapomniała o strzelaniu goli na 310 minut.

 

A passa ta urosła nawet do 353 minut, bowiem dopiero po takim czasie ponownie mogliśmy obejrzeć gola na rodzimych boiskach. W drugim niedzielnym spotkaniu Legia podejmowała w Warszawie krakowską Wisłę i niemoc całej ligi przełamał w 44. minucie Dominik Furman, który dał gospodarzom prowadzenie tuż przed przerwą. W drugiej połowie Biała Gwiazda wyrównała dzięki golowi Wilde-Donalda Guerriera, ale z urwanego wicemistrzom Polski „oczka” krakowianie mogą być niezadowoleni. Rafał Boguski miał w końcu okazję do zdobycia gola z rzutu karnego (obronił Kuciak), a analizy video pokazują nawet, że gościom należała się nawet druga jedenastka. Tylko czy udałoby się im ją w końcu wykorzystać?

 

3. serię gier zakończyliśmy w Chorzowie, gdzie najbardziej utytułowany klub w historii polskiej piłki nożnej podejmował Podbeskidzie Bielsko-Biała - zespół z kolei bez znaczących tytułów. Rywalizację na starcie wygrywali więc Niebiescy, a jak się później okazało - nie potrafili przechylić wyniku tej potyczki również w samym spotkaniu. Niebiescy jeszcze na 5 minut pzed końcem meczu mogli cieszyć się z awansu na ligowe podium. Odebrał im tę radość jednak Mateusz Szczepaniak. W ostatnim meczu 4. kolejki obejrzeliśmy więc remis. W Ekstraklasie ze zwycięstwa nikt nie cieszył się już od ligowej soboty.

 

Piątek, 7 sierpnia

Cracovia - Piast Gliwice 1:2 (1:0)

Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Zagłębie Lubin 1:0 (1:0)

 

Sobota, 8 sierpnia

Górnik Zabrze - Jagiellonia Białystok 1:3 (1:2)

Pogoń Szczecin - Górnik Łęczna 0:0

Lech Poznań - Korona Kielce 0:0

 

Niedziela, 9 sierpnia

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:0

Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:1 (1:0)

 

Poniedziałek, 10 sierpnia

Ruch Chorzów - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)

Autor: Mateusz Kondrat

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław