Wydarzenia

Poniedziałkowe gazety o Śląsku Wrocław

2015-02-23 09:35:00
Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd prasy. Z dzisiejszych gazet wybraliśmy artykuły dotyczące Śląska Wrocław i podsumowujące ostatnie spotkanie WKS-u.

Gazeta Wrocławska - Śląsk przegrał, bo Baran miał dzień konia

 

Po blisko roku i 17 ligowych meczach bez porażki twierdza Wrocław padła. Śląsk przegrał z Jagiellonią 0:1 i stracił drugie miejsce w tabeli. Tadeusz Pawłowski w meczu z Jagiellonią nie mógł skorzystać z chorego Petera Grajciara. W jego miejsce pojawił się Krzysztof Danielewicz. Zdecydował się także na zmianę na skrzydle. - Kamil Dankowski wyszedł dziś od pierwszej minuty, ponieważ Robert Pich dawno nie strzelił bramki ani nie miał asysty - przyznał szkoleniowiec po spotkaniu. Trzeba powiedzieć, że Danek był wyróżniającym się zawodnikiem WKS-u,  Między słupkami stanął ponownie Jakub Wrąbel i wiele wskazuje na to, że zagości tam przez kilka najbliższych tygodni. Mariusz Pawełek wraca bowiem do zdrowia po zabiegu kontuzjowanego palca. Rezerwowym był wobec tego Mateusz Abramowicz.

 

Niestety, zanim jeszcze upłynął pierwszy kwadrans meczu, WKS przegrywał 0:1. Świetne dośrodkowania Filipa Modelskiego wykorzystał Karol Mackiewicz i głową skierował piłkę do siatki. Śląsk mógł błyskawicznie wyrównać. Po złym wybiciu obrońców Jagiellonii do piłki na linii pola karnego dopadł Dankowski, ale jego strzał zatrzymał się na zewnętrznej stronie słupka. WKS przeważał, utrzymywał się przy piłce, cierpliwie konstruował akcje. Groźny z lewej strony był zwłaszcza Dudu, który raz za razem nękał obrońców swoimi rajdami i wrzutkami w szesnastkę, ale stoperzy je zazwyczaj wybijali. (…)

 

Na kwadrans przed końcem Tadeusz Pawłowski puścił w bój drugiego napastnika Milosa Łacnego oraz Roberta Picha. Próbował Łacny, próbował Droppa, ale Baran miał dzień konia. Bronił świetnie. - Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, których było dużo, i stąd ten wynik. Brakowało kreatywnego zawodnika w środku pola. Myśleliśmy o wpuszczeniu na boisko Machaja, ale postanowiliśmy wprowadzić drugiego napastnika - wyjaśniał Pawłowski.  Dziś mija rok od poprzedniej porażki wrocławian na własnym boisku, której doznali jeszcze za czasów Stanislava Levego (2:3 z Ruchem). Mecz z Jagą to pierwsza porażka Tadeusza Pawłowskiego we Wrocławiu. Nie liczymy rzecz jasna spotkania z Borussią Dortmund. W sumie jego zespół nie przegrał 17 ligowych meczów z rzędu. Tym razem jednak twierdza Wrocław padła.

 

Gazeta Wyborcza - Nic nie może wiecznie trwać

 

Śląsk przegrał z Jagiellonią 0:1 i spadł na trzecie miejsce w tabeli.  To pierwsza porażka wrocławian u siebie za kadencji trenera Pawłowskiego. Gdyby w piłce nożnej liczyły się tylko statystyki, Śląsk mecz z Jagiellonią wygrałby w cuglach. Wrocławianie na bramkę rywali oddali 20 strzałów, w tym siedem celnych. Pięć kolejnych blokowali zawodnicy gości. To oznacza, że wrocławianie średnio „bombardowali" bramkę „Jagi" co 3,5 minuty. Mieli też zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki.  Rywal w kierunku bramki strzelał tylko dwukrotnie. Najpierw w 13. min, gdy po dośrodkowaniu Modelskiego bramkę strzałem głową zdobył Karol Mackiewicz. Rywal trafił do siatki Śląska, bo lotu piłki nie przecięli Celeban i Zieliński. Drugi celny strzał Jagiellonii też mógł skończyć się bramką. Ale Tomasz Hołota po strzale Mateusza Piątkowskiego wybił piłkę niemal z linii bramkowej. Poza tym większego zagrożenia pod bramką Śląska Jagiellonia nie stwarzała. Ale wygrała.

 

Śląsk grał bardzo ofensywnie, ale mało kombinacyjnie - akcje konstruował głównie prostymi środkami: dalekimi podaniami, z pominięciem linii pomocy, do braci Paixao. Po przerwie drużyna trenera Pawłowskiego tak zdominowała już rywali, że grała w ataku pozycyjnym, nie schodząc praktycznie z połowy gości. Problem w tym, że zawodziła w jednym z najważniejszych elementów gry - piłkarze byli makabrycznie nieskuteczni. Zawodnicy Śląska w żaden sposób nie mogli sobie poradzić z bramkarzem gości Krzysztofem Baranem.

 

Sport - Wielki dzień dublera

 

Rok temu Śląsk przegrał na własnym stadionie z Ruchem 2:3. Po tym spotkaniu pracę stracił Stanislav Levy, stery przejął Tadeusz Pawłowski. Od tamtej pory nikt nie potrafił wygrać na stadionie we Wrocławiu. I tak przez kolejnych 17 meczów... Tę serię przełamała Jagiellonia, choć nie można powiedzieć, że Śląsk był zespołem gorszy,. Po prostu był do bólu nieskuteczny. Wrocławianie szturmowali bramkę Jagiellonii od pierwszej do ostatniej minuty, jednak mecz życia rozgrywał Krzysztof Baran, który między słupkami zastępował kontuzjowanego Bartłomieja Drągowskiego. (…)

 

Od pierwszej minuty biegał po murawie Kamil Dankowski, czyli... w składzie Śląska znajdowało się dwóch młodzieżowców, bo w bramce grał 18-letni Jakub Wrąbel. Ryzykowne rozwiązanie, jak na mecz na szczycie... - Dankowski zagrał, bo uznałem, że poradzi sobie w starciu z tak młodym zespołem, jaki ma Jagiellonia. Mógł strzelić dwie bramki, ale zabrakło mu szczęścia i spokoju - komentował Pawłowski.

 

Przegląd Sportowy - Banda Probierza rozbiła bank

 

Pierwsza od 363 dni porażka na własnym boisku zespołu Tadeusza Pawłowskiego. Jagiellonia Michała Probierza jest jak banda zuchwałych kasiarzy-debiutantów, którzy w trakcie skoku na bank są zaskoczeni, że tak sprawnie im idzie. Skoro jest okazja wziąć więcej, to zgarniają do worków wszystko. Tydzień temu pobiła Legię w Warszawie, teraz jako pierwsza od prawie roku zwyciężyła we Wrocławiu. (…)

 

Największym bohaterem zespołu z Białegostoku był fenomenalnie dysponowany bramkarz Krzysztof Baran. - Mieliśmy ponad 60 procent posiadania piłki i oddaliśmy przeszło 20 strzałów na bramkę, a nie mamy nawet punktu. Po takim meczu chce się wsiąść od razu w autokar, jechać już dziś na następny mecz i władować tam trójkę - powiedział Kamil Dankowski, jeden z tych, którzy mieli najwięcej okazji do strzelenia gola. 

 

Fakt - Upadła twierdza Pawłowskiego

 

Przez 364 dni piłkarze Tadeusza Pawłowskiego (62 l.) byli niepokonani na własnym obiekcie. W tym czasie rozegrali 19 meczów i dopiero w sobotę patent na nich znaleźli zawodnicy Jagiellonii.  Od 24 lutego 2014 roku, czyli od kiedy trenerem Śląska został Pawłowski, drużyna przegrała tylko jedno spotkanie na Stadionie Miejskim. W sierpniu lepsza od WKS okazała się Borussia Dortmund (0:3), ale był to tylko mecz sparingowy. W rozgrywkach ligowych i o Puchar Polski twierdza przy alei Śląskiej pozostawała niezdobyta od niespełna roku. Dopiero w sobotę patent na zespół Pawłowskiego znalazła Jagiellonia, która wygrała 1:0.  

 

- Jesteśmy bardzo rozgoryczeni wynikiem tego spotkania. To była nasza duma, że zbudowaliśmy „twierdzę Wrocław". Przeważaliśmy, długo przebywaliśmy na połowie przeciwnika, stwarzaliśmy sytuacje, ale żaden strzał nie chciał zakończyć się golem - mówi Krzysztof Danielewicz (24 l.).  - Przed spotkaniem z Jagiellonią żyła w nas świadomość, że mieliśmy dobrą passę meczów u siebie i chcemy ją utrzymać. Niestety, każda passa kiedyś się kończy. Szkoda, bo na pewno byliśmy w sobotę drużyną lepszą - dodaje z kolei Tomasz Hołota (24 l.), który był jednym z najlepszych zawodników na boisku.

Autor: Mateusz Kondrat

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław