Wydarzenia

Powrót w nowej roli | Wokół Śląska

2020-12-21 22:00:00
Karol Danielik spędził pięć sezonów jako zawodnik rezerw Śląska Wrocław. Po dwóch latach przerwy wrócił do klubu, jednak nie jako zawodnik, a jako wykwalifikowany dietetyk. Danielik opowiada o swojej trudnej drodze piłkarskiej, a także o niezwykle ważnej roli, jaką pełni dietetyk w klubie sportowym.
Znalazłeś się w Śląsku po raz drugi. A jak rozpoczęła się Twoja pierwsza przygoda z tym klubem?
 
Zaczęło się od tego, że właściwie to miałem już rezygnować z gry w piłkę nożną i rozpocząć studia w Warszawie. Były zawodnik Śląska i obecny trener zespołu U16 – Tomasz Kosztowniak, przekonał mnie jednak, by wziąć udział w testach, które się wtedy odbywały. Tłumaczył mi, że nie po to trenowałem całe życie, żeby tak po prostu odpuścić. Całe życie marzyłem o zawodowej grze w piłkę. W końcu zdecydowałem się pójść na testy i tak się to ułożyło, że zostałem w klubie. Można powiedzieć, że te pięć lat spędzone tutaj minęło w mgnieniu oka.
 
Jak wyglądały wtedy testy, dla zawodników którzy chcieli spróbować swoich sił w Śląsku?
 
Wtedy trenerami byli Łukasz Becella i Piotr Jawny. Wielu zawodników, którzy grali w młodej Ekstraklasie pojawiało się na testach i spora część, która była z mojego rocznika również tutaj trenowała. Testy same w sobie się nie wyróżniały. Były to głównie treningi i mecze sparingowe. 
 
Po tak długim okresie spędzonym w Śląsku na pewno masz sporo wspomnień. Przeważają te lepsze, czy te gorsze?
 
Tych gorszych jest niestety sporo, bo miałem wiele problemów ze zdrowiem. Był nawet jeden sezon (2014/15), gdzie nie zagrałem w ani jednym meczu. Cały czas były operacje, zabiegi i rehabilitacje. Jeśli chodzi o dobre wspomnienia, to z każdego roku można wyciągnąć coś pozytywnego, ale wyróżniłbym chyba ten, kiedy zaczynałem. Forma szybko rosła i coraz lepiej mi się grało. Podobnie wyglądała sama końcówka mojej przygody tutaj. Co prawda była to czwarta liga, ale ja ciężko pracowałem i przez chwilę trenowałem nawet z pierwszym zespołem. Widziałem, że sukces może być na wyciągnięcie ręki, ale niestety wtedy przydarzyła się kolejna kontuzja.
 
Obecnie jesteś zawodnikiem Stali Brzeg. W poprzednim sezonie miałeś okazję mierzyć się z rezerwami Śląska. Jak to wspominasz?
 
To był dla mnie wyjątkowy mecz, bo pierwszy raz grałem z drużyną, w której kiedyś występowałem. W swoim życiu byłem w trzech klubach – w Parasolu Wrocław, Śląsku Wrocław i Stali Brzeg. Wtedy padł remis 2:2. Był to dla mnie wyjątkowy mecz również dlatego, że wychodziłem na boisko jako kapitan Stali. 
 
Pomyślałeś wtedy, że mierzycie się z zespołem, który za rok będzie występował w 2. lidze?
 
Przede wszystkim w życiu nie spodziewałbym się, że liga zakończy się w połowie. Przyznam, że nie podejrzewałem, iż Śląsk II Wrocław zajdzie tak wysoko i zdobędzie mistrzostwo tej ligi.
 
Teraz pełnisz w naszym klubie rolę dietetyka. Skąd pomysł na zajęcie się profesjonalnie tym zawodem?
 
W momencie, gdy przytrafił mi się pierwszy poważny uraz pomyślałem, że skoro bardzo interesuje się żywieniem i lubię ten temat, to warto byłoby rozpocząć edukację w tym kierunku. Okazało się, że udało mi się to pogodzić z graniem w piłkę. Pierwszy rok na studiach był bardzo trudny, bo zawsze wiąże się on z przedmiotami o tematyce ogólnej. Przez to, że przytrafiały się kontuzje, miałem więcej czasu na naukę i tak to się potoczyło, że pogodziłem grę w rezerwach Śląska ze studiami dietetyki pierwszego i drugiego stopnia.
 
Mógłbyś przybliżyć historię Twojego powrotu do Śląska? 
 
Dostałem propozycję pracy w klubie. Pojawiła się okazja, ponieważ było zapotrzebowanie na dietetyka ze względu na awans rezerw do 2. ligi i utworzenie zespołu kobiet. Moim marzeniem zawsze było granie w Ekstraklasie. Na razie nie udaje mi się go zrealizować, ale cały czas krążę wokół tego marzenia. To daje mi ciągłą motywację do pracy. Możliwe, że nigdy nie zrealizuję w pełni swojego celu, ale fajnie funkcjonować wokół tego wszystkiego i czuć ten klimat.
 
Spotkałeś jakieś znajome twarze po powrocie do klubu?
 
Trudno ich nie spotkać! Znaczną większość zawodników kojarzę. Gorzej z tymi młodszymi rocznikami, gdzie jest wielu nowych chłopaków i gdy ja odchodziłem, to oni dopiero przychodzili, ale wielu starszych zdążyłem już poznać.
 
Jaka była ich reakcja, gdy dołączyłeś do klubu?
 
Dosyć zabawna. Pojawiały się pewne elementy humorystyczne i zwroty typu „Panie Dietetyku!”. Byli trochę zdziwieni, że poprowadziłem swoje życie w akurat taki sposób i że objąłem to stanowisko w klubie. Jeśli chodzi o profesjonalne relacje, to zawodnicy zawsze mają mnie pod ręką. Jeśli mają jakieś wątpliwości, to zawsze mogą na mnie liczyć. Byli zadowoleni, że mogą się jeszcze lepiej rozwijać. Patrząc z perspektywy zawodnika, który przeszedł tę drogę, to nie ma nic lepszego niż rozwój. Trzeba korzystać ze wszystkiego, co oferuje klub, bo ten okres może się wydawać długi, a w rzeczywistości mija bardzo szybko.
 
Można odnieść wrażenie, że dzięki Twoim doświadczeniom, jesteś bardziej wiarygodny dla zawodników. Czy tak jest w rzeczywistości?
 
Myślę, że wynika to z tego, że ja również gram w piłkę. Byłem kiedyś na podobnej drodze. Wtedy nie było w akademii dietetyka, nie było tylu trenerów. Obecnie zawodnicy mają dużo lepsze warunki do rozwoju i powinni z tego korzystać. 
 
Jak wytłumaczyłbyś laikowi, na czym polega zawód dietetyka?
 
Można wytłumaczyć to w ten sposób, że stosując dietoterapię, leczymy kogoś za pomocą diety, czyli odpowiedniego dostosowania przeróżnych grup produktów spożywczych do danej osoby. Jeśli kierować się samym sformułowaniem dietetyki sportowej - choć czysto technicznie takie nie występuje - to jest to dostosowanie potrzeb energetycznych do tego, co konieczne dla zawodnika. W dużym skrócie jest to pomoc przez żywienie.
 
Jak ważna jest Twoim zdaniem rola dietetyka w piłce nożnej?
 
Myślę, że jest bardzo istotna. Trenowałem i grałem w Śląsku, a także zajmuję się dietetyką od strony naukowej i dalej kształcę się w tym kierunku. Dzięki temu widzę, jak wiele jest zależności i jak istotna jest dieta dla zawodnika, który przygotowuje się do meczów i treningów. Wydaje mi się, że nawet jeśli będzie się dobrze trenować, to bez prawidłowego żywienia na dłuższą metę się to nie uda. Można powiedzieć, że wyciągam te wnioski na swoim przykładzie i chciałbym uchronić młodych zawodników, przed błędami, które sam popełniałem, kombinując z różnymi dietami alternatywnymi. Nabawiałem się wtedy niedoborów i sam sobie robiłem krzywdę. Mam nadzieję, że dzięki mojej roli w tym klubie pomogę zawodnikom, uczulając ich na to, jakie pułapki czekają na nich, jeśli będą się źle odżywiać.
 
Spora część Twojej pracy jest związana z zespołem rezerw. Czy dieta jest szczególnie ważna  w niższych klasach rozgrywkowych, gdzie styl gry charakteryzuje się często sporą fizycznością i technika może schodzić na dalszy plan?
 
Zgodzę się, że w 2. lidze piłka jest bardziej fizyczna i bardziej intensywna, więc rola dobrego przygotowania organizmu będzie odgrywać spore znaczenie, natomiast w zawodowej piłce ogromne znaczenie mają nawet najmniejsze szczegóły. Rola diety w przypadku każdego piłkarza jest bardzo istotna i nie odważyłbym się stwierdzić, że będzie ona ważniejsza dla zawodnika drugoligowego niż dla ekstraklasowego. Często jest odwrotnie. Zawodnicy z najwyższego szczebla rozgrywkowego wiedzą o co grają, traktują piłkę jak pracę, a Ci z niższych klas rozgrywkowych patrzą na piłkę nożną jako dodatek, bardziej hobbystycznie i nie zwracają aż takiej uwagi na aspekty dietetyczne.
 
Z kim łatwiej współpracować? Z drużyną męską czy z zespołem kobiet?
 
Najłatwiej współpracuje się z ambitnymi sportowcami. W swojej praktyce mam dwie grupy pacjentów. Jednym zależy i stosują się do wszystkich zaleceń, ale są też osoby, które myślą, że gdy wykupią dietę i się do niej zastosują to będzie wystarczające. Najłatwiej działa się z ludźmi, którzy są ambitni i podchodzą do sprawy profesjonalnie. 
 
 
 
 
Autor: Grzegorz Krawczyk, Fot. Krystyna Pączkowska

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław