Wydarzenia

W poniedziałkowej prasie o Śląsku Wrocław

2015-04-27 09:40:00
1
Zapraszamy na pierwszy w tygodniu przegląd artykułów. Z dzisiejszych gazet wybraliśmy najciekawsze informacje o Śląsku Wrocław.

Gazeta Wrocławska - Szkocka z Finlandią - ostry ból głowy

 

W składzie wrocławian nie było zaskoczeń. Nie zagrali kontuzjowani Dudu, Lukas Droppa i Juan Calahorro, za to na ławce rezerwowych usiadł Tom Hateley. Koniec końców Tadeusz Pawłowski wystawił zatem identyczną jedenastkę jak przed tygodniem z Lechią. Wynik był jednak zgoła odmienny.  Jeszcze w pierwszej połowie gra gości wyglądała całkiem przyzwoicie. Lech pozbawiony pauzujących za kartki Darko Jevticia i Zaura Sadajewa, z nieporadnym Dawidem Kownackim w ataku był co prawda częściej przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Śląsk swoim agresywnym pressingiem sprawiał rywalom sporo problemów, ale prawdę mówiąc trudno wspomnieć chociaż jedną, groźną ofensywną akcję z jednej czy z drugiej strony. (…)

 

Gdy obie drużyny wznowiły grę, do ataku ruszył Lech. Prawą stroną szedł atak za atakiem. Bardzo dobrze dysponowany był Szymon Pawłowski, który kręcił Pawłem Zielińskim i grającym także z tej strony boiska Flavio Paixao. To właśnie były obrońca Ślęzy Wrocław w 56 min. nie zablokował do-środkowania Barrego Douglasa, a do Kaspera Hamalainena spóźnił się Mariusz Pawelec i było 0:1.  Po tej bramce Kolej orz nadal nacierał. WKS było stać tylko na odpowiedź w postaci uderzenia w poprzeczkę z rzutu wolnego Mateusza Machaja.  Reszty złudzeń pozbawił wrocławian w 83 min. drugi z poznańskich Finów Paulus Arajuuri, który wykorzystał do-środkowanie z rzutu wolnego Douglasa i głową skierował piłkę do siatki.

 

Przegląd Sportowy - Szkockie asysty, fińskie gole

 

Żeby pokazać przewagę le-chitów po przerwie, wystarczy kilka liczb. W pierwszej połowie w strzałach było 4-4, w celnych 0-1. A po zmianie stron 13-5 i 8-0! Zwycięstwo 2:0 to był najniższy wymiar. kary dla gości. - A nasza taktyka była wciąż taka sama - mówił później trener Śląska Tadeusz Pawłowski. Jego piłkarze świetnie rozpoczęli mecz, wysokim pressingiem sprawiali ogromne kłopoty poznaniakom. W drugiej połowie nie wytrzymali jednak tempa. - Traciliśmy dużo piłek przy jej wyprowadzaniu. Obrona Lecha stała wysoko, a nam zabrakło jakości w środku pola. To było decydującym czynnikiem, że szybko pozbywaliśmy się piłki - tłumaczył szkoleniowiec wrocławskiego klubu i dodał: - Lech zdecydowanie przyspieszył. Miał dużo wolnego miejsca i efektem tego były dwie bramki. Wygrał zasłużenie.

 

Sport - Jak Szkot z Finami

 

W drugiej połowie wrocławianie byli bardzo ospali, a miejscowi kibice oglądali popis swoich pupili.  Barry Douglas, który nie dał pograć Flavio Paixao, pokazał po raz kolejny, że potrafi także świetnie sobie radzić pod bramką rywali. Lewy defensor zagrał świetną piłkę za plecy obrońców, której nie mógł zmarnować Kasper Hamalainen i Lech objął prowadzenie. Szkot później dodał kolejną asystę.  Zanim jednak padł drugi gol, Pawełek wybronił strzał Loyrencsicsa, a Mateusz Machaj ze Śląska trafił w poprzeczkę. Szymon Pawłowski z kolei strzelił w słupek.  Na kilka minut przed końcem meczu faulowany był Formella. Do piłki podszedł Douglas, który mocno wrzucił ją w „szesnastkę", tam głową delikatnie dotknął ją Arajuuri i zdobył bramkę, która pozbawiła złudzeń podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego. 

 

Fakt - Jak Dr Jekyll i Mr Hyde

 

Bardzo dobrą grą w pierwszej połowie meczu z Lechem (0:2) piłkarze Śląska rozbudzili apetyty kibiców na zwycięstwo. Jednak nic z tego, bo po przerwie zespół Tadeusza Pawłowskiego (62 l.) wyglądał tak, jakby myślami dalej przesiadywał w szatni. Zawodnicy WKS pokazali w Poznaniu dwie twarze, ale nie wystarczyło to nawet do wywiezienia z Wielkopolski remisu. To było zdecydowanie najsłabsze 45 minut w wykonaniu pil karzy Śląska, od kiedy trenerem drużyny jest Pawłowski. W pierwszej połowie wszystko wskazywało na to, że WKS wywiezie z Poznania trzy punkty. Śląsk potrafił kontrolować grę w środku pola i stwarzać większe zagrożenie niż rywal. To, co się stało po przerwie, to prawdziwy dramat. - Nie wiem, czy nie zostaliśmy uśpieni tym, że zapewniliśmy sobie grę w pierwszej ósemce ligi. Nie sądzę, by o to chodziło. W pierwszej połowie chcieliśmy na-rzucić nasz styl gry i kontrolować przebieg spotkania. W drugiej części meczu po prostu byliśmy mniej skoncentrowani po powrocie na murawę i stąd przewaga gospodarzy. Nie potrafiliśmy utrzymać piłki, Lech kontrował nas przy każdej sytuacji i udowodnił, że ma najmocniejszą obronę w ekstraklasie Krzysztof Ostrowski (33 l.), który w sobotę znów jako lewy obrońca.

 

Fakt - Rumun szaleje w rezerwach

 

Andrei Ciolacu zdobył cztery bramki w meczu Śląsk II - Stilon (4:1). Tym występem Andrei Ciolacu (23 l.) dał dużo do myślenia Tadeuszowi Pawłowskiemu (62 l.). Rumuński napastnik ściągnięty zimą do Śląska zdobył w sobotnim meczu drugiego zespołu aż cztery bramki. Jednak na szansę w pierwszej drużynie będzie musiał jeszcze trochę poczekać.  Były piłkarz Rapidu Bukareszt trafił do Wrocławia ze sporymi problemami. Wcześniej grał w klubie, który prawie w ogóle nie płacił, więc miał kłopoty z utrzymaniem odpowiedniej formy. Badania wykazały, że po okresie przygotowawczym ze Śląskiem organizm Rumuna był bardzo zakwaszony. - Andrei będzie musiał jeszcze sporo popracować, by zagrać w ekstraklasie - mówił nam trener Pawłowski.  Na razie Ciolacu gra tylko w III-ligowych rezerwach, ale spisuje się w tym zespole wyśmienicie. W sobotę Śląsk II wygrał ze Stilonem 4:1, a rumuński snajper był autorem wszystkich czterech goli dla WKS. Łącznie w sześciu meczach III ligi zdobył już osiem bramek. Czyżby nadeszła pora na debiut w ekstraklasie?

Autor: Mateusz Kondrat

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław