Wydarzenia

Dariusz Sztylka: Synowie mówią do mnie "mistrzu"

2012-05-16 14:53:36
- Nasza historia pokazuje, że nawet z otchłani można się wdrapać na szczyt. Nie można się tylko poddawać i należy walczyć do końca - mówi pomocnik Śląska Dariusz Sztylka.
Jak to jest być mistrzem Polski?
Bardzo przyjemne uczucie. Synowie mówią do mnie "mistrzu" (śmiech). To oczywiście w żartach, ale chyba największą przyjemność sprawiliśmy właśnie naszym rodzinom. To nasi najbliżsi najbardziej odczuwają trudy sezonu, bo ciągle nas nie ma w domu, nie ma za bardzo czasu pobawić się z dziećmi i to mistrzostwo to takie wynagrodzenie dla nich za długi czas rozłąki.

Kiedy przed dekadą spadałeś ze Śląskiem najpierw do drugiej, a później trzeciej ligi, to pewnie nawet nie marzyłeś o tym, że kiedyś zdobędziesz z tym klubem mistrzostwo Polski?
Ciężko było wtedy myśleć o tak wysokich celach, skoro klub znajdował się w tragicznej sytuacji. Mieliśmy wówczas mnóstwo problemów takich bardzo przyziemnych i nikt nie marzył o mistrzostwie. Chcieliśmy przede wszystkim, aby w klubie było normalnie i koncentrowaliśmy się na tym, co było tu i teraz. Nie wybiegaliśmy daleko w przyszłość, bo nie miało to wtedy sensu. Ale nasza historia pokazuje, że nawet z otchłani można się wdrapać na szczyt. Nie można się tylko poddawać i należy walczyć do końca.

Rok temu po ostatnim meczu sezonu z Arką Gdynia zapowiedziałeś koniec kariery. Gdybyś dotrzymał słowa, dzisiaj pewnie byś miał czego żałować.
Zgadza się. To byłaby moja najgłupsza decyzja w życiu. W życiu zawsze dotrzymuję słowa, ale tym razem na szczęście zrobiłem inaczej i nie byłem konsekwentny w swoim postanowieniu. Ostatnie miesiące w Śląsku to były najpiękniejsze chwile w moim piłkarskim życiu. Wszystko zaczęło się od europejskich pucharów, a zakończyło mistrzostwem Polski. Coś niesamowitego i wspaniałego.

Nie miałeś chwil zwątpienia? W końcu wiosną gra dość długo się wam nie układała.
Rzeczywiście, w pewnym momencie do szatni powoli zaczęło się wkradać zwątpienie. Nasza gra i wyniki nie zadowalały ani kibiców, ani nas. Najbardziej pozytywnie nastawiony przez cały czas był chyba Sebastian Mila. On ciągle wierzył w sukces i zarażał nas tym optymizmem. Cały czas mówił, że jeszcze nie wszystko stracone. I miał rację. Wiele mu zawdzięczamy.

Co dalej?
Trenujemy do piątku, a później jedziemy na urlopy. Do treningów wracamy 18 czerwca (śmiech). Wiem, że w tym pytaniu jest podtekst, ale czas na przemyślenia i ostateczne decyzje dotyczące przyszłości są jeszcze przede mną. Na razie nie myślę o tym co dalej, tylko o urlopie z rodziną. Chcę odpocząć fizycznie, ale także psychicznie, bo ten sezon pod każdym względem był bardzo męczący. Po urlopie przyjdzie czas na ostateczne decyzje.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław