Wydarzenia

Dwugłos trenerski po meczu Śląsk - Arka

2011-05-30 09:30:28
Prezentujemy zapis wypowiedzi trenerów Frantiska Straki i Oresta Lenczyka po meczu Śląsk Wrocław - Arka Gdynia.
Frantiisek Straka: Nie tak łatwo coś mówić po czymś takim. Jestem głęboko rozczarowany, przybyliśmy tu z nadzieją, by uratować Arkę przed spadkiem. Po tej katastrofie w drugie połowie... Przepraszam, zawiodłem, jest mi przykro, ciężko mi się opanować...

Orest Lenczyk: Starożytni mówili „Finis coronat opus”. Dla nieznających języków radzieckich podpowiem „Koniec wieńczy dzieło”. Dzieło, które nazywa się rozgrywki o Mistrzostwo Polski. Zadzwonił do mnie kilka dni temu mój przyjaciel i powiedział: "Orest, ale Wisły nie dogonicie już". Oczywiście potraktowałem to jako żart. Natomiast przy tych wszystkich roszadach, kombinacjach w składzie, przy dobrych, bardzo dobrych, słabych i bardzo słabych momentach, utrzymaliśmy miejsce, które dało zawodnikom, widzę to po szatni, bardzo wiele satysfakcji.
Mecz w pierwszej połowie to próba nerwów, nie chodziło o wiadomości z innych stadionów, chłopaki chcieli wygrać, ale długo nie było wiadomo jak to zrobić. Brakowało dyrygenta Sebastiana Mili. W przerwie zastanawialiśmy się, jakich dokonać zmian. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to kolejny mecz w ciągu tygodniu, wcale nie w dobrych warunkach, bo dochodzi zmęczenie, to było widać. Jednak przetrwaliśmy kryzys słabej gry. Był to mecz, w którym Diaz pokazał, że jest zawodnikiem, w którym dostrzegałem, to co dostrzegałem i byłem pewny, że jego umiejętności jak naszą ligę są bardzo wysokie. Ciężka kontuzja i przerwa z pewnością wprowadziły tu pewną nerwowość. Bardzo się cieszę, że po tych problemach z kontuzjami, w obecności swojej żony i córki, dokonał tego, czego dokonał.
To nie był łatwy mecz. Arka, dopóki nie była trafiona, pływała. Potem się zanurzała z kolejnymi golami. Po meczu podszedł do mnie prezydent Dutkiewicz i powiedział „Witamy na pokładzie”, to statek Śląska dopłynął do tego miejsca, które nazywa się wicemistrzem. Chciałbym podziękować wszystkim zawodnikom, którzy brali udział w tych rozgrywkach. Wspomnę o dwóch, których nie ma już: Sotiroviciowi i Ulatowskiemu. Mieli swój udział w tym, że przyszło tu dzisiaj tak wiele ludzi się cieszyć. Chciałbym jednak dedykować to zwycięstwo człowiekowi, dzięki któremu nie byłbym trenerem o tej głowie, którą mam i nie mowie o włosach. Mowie tu o doktorze Jerzym Wielkoszyńskim, który odszedł rok temu. Jego wiedzy i mądrości doświadczyłem, mogłem z niej korzystać w kolejnych klubach. Mimo, że nasza grupa z doktorem na czele nie jest doceniana, to mamy 360 trenerów UEFA PRO, mogliby obsadzić wszystkie ligi w Europie. Wprawdzie mam numer licencji 6, ale to chyba za starość, a nie wielkie zasługi. Ci zawodnicy zostali w tym sezonie reanimowani do gry i nawet Sebastian Dudek, który może mieć najwięcej pretensji, że go nie wystawiałem do gry, dzisiaj przysłużył się, bo na nim był rzut wolny, po którym niestety Sztylka dostał żółtą kartkę, choć nie wiem czy na jego miejscu nie ściągnąłbym spodenek. To świadczy o radości tych, którzy źle startowali, ale dobrze skończyli. Mnie wypada wspomnieć też o Ryszardzie Tarasiewiczu, bez którego czterech punktów, zabrakło nam do wicemistrzostwa. Puchary mają to do siebie, że się wygrywa, a wicemistrzem jest się zawsze. Zastanawiam się, po co tyle gadam, bo dziennikarze i tak piszą to co chcą. Bardzo często powołują się na ludzi proszących o anonimowość. Takie jest życie trenera, że raz się jest rzeźnikiem, a raz świnią.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław