Wydarzenia

Głos z obozu rywala: Jarosław Bieniuk

2013-04-19 11:00:34
- Doskonale pamiętamy jesienny mecz ze Śląskiem, kiedy wygrywaliśmy 2:0, ale w 10 minut straciliśmy trzy gole - mówi obrońca Lechii Gdańsk Jarosław Bieniuk przed niedzielnym meczem z mistrzem Polski we Wrocławiu.
W ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok stworzyliście sobie mnóstwo sytuacji bramkowych, ale wykorzystaliście tylko dwie i przegraliście 2:3. Napastnicy dostali burę w szatni po spotkaniu?
Nie, absolutnie nie. Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Błędy zdarzają się obrońcom i napastnikom. Taka jest piłka nożna. W tym meczu mieliśmy rzeczywiście sporo doskonałych sytuacji, ale wykorzystaliśmy tylko dwie. Równie dobrze napastnicy mogą mieć pretensje do nas, obrońców, że daliśmy strzelić rywalom aż trzy gole. Nikt nikogo jednak nie obarczał odpowiedzialnością za porażkę, bo jesteśmy zespołem i na końcowy wynik pracujemy wspólnie.

Pojawiły się opinie, że tą porażką Lechia definitywnie straciła szanse na wysokie miejsce na koniec sezonu, a przecież przy korzystnym układzie wyników, była nawet nadzieja na europejskie puchary.
My tak o tym nie myślimy. Po prostu staramy się wygrywać każdy następny mecz i po porażce z Jagiellonią nic w tym względzie się nie zmieniło. Nie patrzymy, czy mamy szanse na trzecie czy czwarte miejsce, tylko walczymy dalej. Teraz jedziemy do Wrocławia i zrobimy wszystko, aby wygrać ze Śląskiem i nie będziemy się oglądali na tabelę. Na koniec sezonu zobaczymy, gdzie się znajdziemy.

Patrząc na grę Lechii trudno wskazać mocną stronę, ale również nie widać wielkich słabości.
Rzeczywiście, trudno o nas powiedzieć, że naszą najsilniejszą stroną jest obrona, czy stałe fragmenty gry, jak to jest ze Śląskiem. Jesteśmy zespołem nieobliczalnym. Potrafi my zagrać perfekcyjny mecz, aby w następnej kolejce wypaść blado. Trudno mi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Wiem jednak, że możemy wnieść się na naprawdę wysoki poziom i wtedy żaden rywal w lidze nam nie straszny. Liczę, że właśnie taką Lechię kibice zobaczą we Wrocławiu.

Mecze Śląska i Lechii są wyjątkowe ze względu na przyjaźń kibiców i wyjątkowo świąteczną atmosferę na trybunach. Na boisku jednak nie będzie przyjaźni w niedzielę, bo obie drużyny bardzo potrzebują wygranej.
Podczas meczów ze Śląskiem atmosfera na trybunach rzeczywiście jest wyjątkowa, ale na boisku to mecz jak każdy inny. Będziemy chcieli wygrać i Śląsk pewnie też. Zresztą kibice tego właśnie od nas oczekują. Oni się przyjaźnią, ale liczą, że na boisku nie będzie przyjaźni tylko walka o pierwszej do ostatniej minuty.

Tak jak było jesienią w Gdańsku. Pamięta Pan ten mecz?
Doskonale pamiętam, bo prowadziliśmy już 2:0, a przegraliśmy 2:3. Śląsk zdobył dwie bramki po rykoszetach, a później zaraz trafi ł trzeci raz i zamiast się cieszyć z wygranej, nie zdobyliśmy nawet punktu. O takich meczach szybko się nie zapomina. Spotkanie miało swoją dramaturgię i kibicom mogło się podobać. Szkoda tylko, że akurat to Śląsk wygrał, a nie my.

Jest Pan nominalnym obrońcą, ale mecz z Jagiellonią kończył w ataku. We Wrocławiu też tak będzie?
Liczę, że nie, bo to by oznaczało, że wynik nam się nie układa. Mam nadzieję, że zacznę mecz na środku obrony i tam go skończę. Z Jagiellonią poszedłem do przodu, bo przegrywaliśmy i miałem w końcówce spotkania walczyć o górne piłki w polu karnym. Oby teraz historia się nie powtórzyła.

Liczycie, że Śląsk będzie zmęczony po pucharowym meczu z Wisłą Kraków?
Liczymy tylko na siebie. Nie powinniśmy patrzeć na Śląsk, ale przede wszystkim na własny zespół. Musimy zagrać bardzo uważnie z tyłu, aby nie stracić gola. Jeżeli zagramy na zero, to na pewno coś strzelimy i wygramy. To będzie dla nas trudny mecz, ale wierzę, że jesteśmy w stanie pokonać Śląsk.

Na koniec zapytam tradycyjnie - dlaczego Pańskim zdaniem wygra Lechia?
Bo najwyższy czas, aby wygrała. Czekamy na to od czterech meczów i to wystarczy. Czas zwyciężyć.

Rozmowa ukazała się w najnowszym numerze oficjalnego magazynu klubowego "Wokół Śląska".
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław