Wydarzenia

Górnik zasypany gradem goli

2010-11-13 20:33:32
Śląsk z bagażem czterech goli odprawił Górnika Zabrze i wygrał trzeci mecz z rzędu. Łupem bramkowym podzielili się Przemysław Kaźmierczak, Vuk Sotirović i Piotr Celeban.
Przed meczem drobnego urazu nabawił się Krzysztof Wołczek. Na lewej stronie defensywy zastąpił go Amir Spahic, który tydzień temu pauzował za nadmiar żółtych kartek. Była to jedyna zmiana w składzie gospodarzy w porównaniu do zwycięskiego pojedynku w Bełchatowie. Na środku obrony Górnika znalazło się miejsce dla wcześniej nieobecnego Mariusz Jopa, a dostępu do bramki Sebastiana Nowaka miał także bronić Adam Marciniak, były gracz WKS-u.

Już od pierwszych minut defensywa zabrzan prezentowała się niefrasobliwie. Zapowiedzią bojaźni gości była akcja, w której Nowak wybijając piłkę trafił w plecy Banasia i futbolówka niespodziewanie znalazła się pod nogami Sebastiana Mili. Strzał kapitana Śląska wylądował na słupku. Po chwili urazu doznał prawy obrońca Michael Bemben, którego zastąpił Michał Pazdan. Ta sytuacja z pewnością nie pomogła w skonsolidowaniu dziurawej jak ser szwajcarski obrony zabrzan.

I w końcu posypały się bramki. W polu bramkowym Nowaka zakotłowało się po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mili. Piłka wróciła pod nogi „Rogera”, ten ponowił zagranie, a przytomny Przemysław Kaźmierczak dobił uderzenie głową Vuka Sotirovicia. Stadion oszalał, zresztą nie po raz pierwszy. Górnik jeszcze się nie otrząsnął po stracie pierwszego gola, a już przegrywał dwoma. Przed własnym polem karnym piłkę odzyskał Dariusz Sztylka i odegrał do Waldemara Soboty. Skrzydłowy zakończył rajd precyzyjnym podaniem do Sotirovicia. Serb wyczekał bramkarza i plasowanym strzałem podwyższył wynik.

Na nieszczęście zabrzan kontuzji doznał kolejny defensor – Adam Banaś. Śląsk grał wysokim pressingiem i nie pozwalał gościom rozwinąć skrzydeł. Raz po raz piłkarze z Wrocławia ruszali z szybkimi kontrami, a piłka chodziła jak po sznurku. Sobocie, Mili, Kaźmierczakowi i Gikiewiczowi zabrakło jednak odrobiny szczęścia i precyzji.

Obraz gry po przerwie nie zmienił się. Bramkę Nowaka bombardował Sotirović, ale swojego drugiego gola już nie zdobył – zmienił go Remigiusz Jezierski. Na listę strzelców powinien wpisać się Gikiewicz, ale po miękkim przerzucie Sochy trafił z pięciu metrów wprost w bramkarza.

Górnik o kontaktową bramkę pokusił się dwukrotnie. Najpierw strzał Aleksandra Kwieka blokowali obrońcy i piłka minimalnie minęła bramkę Kelemena. Później golkiper WKS-u sparował groźne uderzenie z dystansu Tomasza Zahorskiego. Gracze Śląska mieli jednak apetyt na kolejne gole. I głód zaspokoili. Szczęśliwym, acz niespodziewanym egzekutorem okazał się Piotr Celeban. Defensor zachował się najprzytomniej w polu karnym zarówno po wrzutce z rożnego Mili (znak firmowy WKS-u), jak i chwilę później, gdy sytuacja przypominała bardziej ping-pong niż futbol. Liczba bramek strzelona przez Śląsk była z kolei iście hokejowa.

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 4:0 (0:0)

Strzelcy: Kaźmierczak (11.) Sotirović (19.) Celeban (80., 84.)

Śląsk: Kelemen – Socha, Celeban, Fojut, Spahić, Sobota (78. Ćwielong), Sztylka, Kaźmierczak, Mila, Sotirović (69. Jezierski), Gikiewicz (84. Gancarczyk)

Górnik: Nowak – Bemben (8. Pazdan), Jop, Banaś (37. Pietrzak), Magiera, Danch, Marciniak, Przybylski, Kwiek (65. Sikorski), Wodecki, Zahorski

Żółte kartki: Socha – Banaś

Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)

Widzów: 8000
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław