Janusz Gancarczyk we Wrocławiu

W piątek na Oporowskiej niespodziewanie pojawił się Janusz Gancarczyk. Szybko okazało się jednak, że wyjazd z Zieleńca nie był spowodowany kontuzją, a piłkarz zwolnił się ze względu na sprawy osobiste. - Trenujemy ciężko, czuje się w nogach te przebiegnięte kilometry stwierdza skrzydłowy. - Codziennie rano przed śniadaniem mamy rozruch, a potem trenujemy na boisku albo biegamy. We wtorek pokonywaliśmy dystans 10 kilometrów i po tym biegu naprawdę byłem wyczerpany. W środę mieliśmy zajęcia tylko na boisku, za to w czwartek znów wyszliśmy w teren i tym razem przebiegliśmy 11 kilometrów. Konieczność biegania po górach ominęła jedynie bramkarzy. My natomiast mamy indywidualnie określone tempo i pokonujemy dystans w grupkach zawodników, dla których trenerzy zaplanowali zbliżone parametry. Sporttestery pokazują nam czy biegniemy prawidłowo opowiada piłkarz. Najszybciej biegł Łukasz Tymiński, pod koniec dystansu zupełnie uciekł nam z oczu. Ale nie ma co się dziwić, w końcu pochodzi z Żywca, więc góry mu niestraszne żartuje Gancarczyk.Po wyczerpujących treningach piłkarze mogą regenerować siły w dobrych warunkach. Na zakwaterowanie nie można narzekać, jest naprawdę bardzo dobre. Mamy wygodne warunki w pokojach, jedzenie jest smaczne, a do dyspozycji mamy także basen, saune, jaccusi wyjaśnia piłkarz. Wygląda więc na to, że piłkarze mają idealne warunki do ładowania akumulatorów przed sezonem. Wiadomo musimy przecierpieć, żeby mieć potem siłę na całą rundę. Zieleniec jest do tego rewelacyjnym miejscem. Jedynym problemem jest brak sklepów, najbliższe są dopiero w Dusznikach, gdzie trenujemy na boisku stwierdza piłkarz. Do Zieleńca dotarły już informacje o pozyskaniu przez Śląsk Vuka Sotirovicia i Remigiusza Sobocińskiego. Na pewno wniosą dużo dobrego do drużyny, zwiększy się rywalizacja. Sotirovicia pamiętam jeszcze z czasów gry w Oławie, zagraliśmy wtedy sparing Zawiszą Bydgoszcz i był on jednym z najlepszych na boisku wspomina Gancarczyk."