Wydarzenia

Jezierski: Chciałbym wrócić do Śląska!

2010-07-20 16:17:09
Ze Śląskiem na zgrupowanie do Chorwacji wyjechał napastnik Remigiusz Jezierski. Zdobywca tegorocznego Pucharu Polski opowiedział nam o swoim poprzednim pobycie we Wrocławiu, rozstaniu z Jagiellonią oraz o nadziejach, jakie wiąże z WKS-em. Zapraszamy do lektury wywiadu.
Jak doszło do tego, że wyjechałeś na zgrupowanie z zespołem Śląska?
W kontakcie z trenerem Tarasiewiczem byłem już od jakiegoś czasu i dawałem mu sygnały, że jestem do dyspozycji. Dosyć długo nie było odzewu, aż w końcu zadzwoniono do mnie i zaproszono na rozmowę. Kilka razy ćwiczyłem indywidualnie pod okiem trenera Sybisa i rozpatrywałem różne warianty swojej przyszłości. Nie ukrywam jednak, że z chęcią wróciłbym do Śląska. To klub najbliższy mojemu sercu, z miasta, z którym jestem mocno związany.

Występowałeś już w Śląsku w latach 1997-2002. Jak wspominasz ten okres?
To było otwarcie dla mnie drzwi na salony większej piłki. Najpierw przez trzy lata walczyliśmy o awans do ekstraklasy, potem przez dwa sezony w niej występowaliśmy. To był czas kształtowania się mojej osobowości piłkarskiej i pierwsze szlify właśnie wtedy zdobyłem w Śląsku. Dość późno zacząłem grać w piłkę, dlatego mój rozwój był trochę opóźniony, ale dzięki temu teraz energii, sił i zdrowia mi nie brakuje. Jeśli będzie mi dane, to spróbuję przypomnieć się kibicom we Wrocławiu.

Z Wrocławia wyjechałeś do Izraela. Jak na tamte czasy był to kierunek dość egzotyczny.
Egzotyczne są dla nas wszystkie ligi, o których nie mówi się dużo w mediach i nie ma o nich wielu informacji. Generalnie, wbrew medialnym przekazom, nie jest tam niebezpiecznie i jest to fajny kraj do życia. W piłkę gra się trochę trudniej, bo jest gorąco, ale jeśli trenuje się wieczorem i późno rozgrywa mecze, to naprawdę nie jest źle. Liga jest techniczna, dużo bardziej niż w Polsce, ale są za to mniej zorganizowani, mniejszą wagę przywiązują do taktyki, zaangażowania w grę. Wspominam ten czas bardzo dobrze, jako kolejne doświadczenie poszerzające horyzonty. Taki wyjazd młodemu piłkarzowi na pewno pomaga.

Czy nie uważasz, że w Polsce rozgrywa się za mało meczów? Liga ma tylko 16 drużyn, zawieszono rozgrywki Pucharu Ekstraklasy.
Zgadzam się. Polska piłka poszła do przodu organizacyjnie – jest zainteresowanie kibiców i sponsorów, wokół futbolu robi się coraz lepszy klimat. Władze miast myślą o klubach, dzięki temu te mają coraz lepszą sytuację. Uważam, że władze piłkarskie powinny rozważyć pomysł powiększenia ligi, by zawodnicy rozgrywali więcej meczów o stawkę.

Choć grałeś w innych klubach, często pojawiałeś się przy Oporowskiej jako kibic. Jak patrząc z boku wyglądała sytuacja Śląska?
Te pierwsze lata po moim odejściu były dość przykre dla wszystkich wrocławian. Potem klub zaczął się odradzać, zostały stworzone odpowiednie podstawy organizacyjne, a zespół stawał się coraz lepszy. Teraz jest to klub, w którym wielu zawodników chciałoby grać.

Niedawno przypomniałeś się wrocławskim kibicom, zdobywając fantastyczną bramkę dla Jagiellonii.
Rzeczywiście, to była chyba moja najładniejsza bramka na polskich boiskach, do tego strzelona na Oporowskiej. Wolałbym taka bramkę zdobyć dla zielono-biało-czerwonych, ale tak się potoczyło życie. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć na to szansę.

Ostatni sezon dla zespołu z Białegostoku był bardzo udany.
Był to najlepszy, historyczny sezon dla Jagiellonii. Była to ciekawa przygoda, szczególnie w Pucharze Polski. Wszystkie kluby powinny poważnie potraktować te rozgrywki, bo to doskonałą możliwość promocji klubu. Dodatkowo wiąże się to z występami w europejskich pucharach. Dlatego dziwi mnie, że niektórzy nie przywiązują dużej wagi do tych rozgrywek.

Nie żałujesz, że nie wystąpisz na europejskiej arenie?
Oczywiście, że chciałbym zagrać w europejskich pucharach, jak chyba każdy piłkarz. Mam trochę żalu do Jagiellonii za to, jak zostałem przez nią potraktowany. Od kilku miesięcy byłem zapewniany, że jestem potrzebny i będę miał umowę na kolejny sezon, a po wznowieniu treningów zakomunikowano mi niespodziewanie, że jednak Jagiellonia mnie nie potrzebuje. Naprawdę, można to było załatwić inaczej, po ludzku. Wystarczyło w odpowiednim momencie powiedzieć, że mimo udanego sezonu nie pasujesz do koncepcji, stawiamy na młodzież itd. Wtedy człowiek się pakuje i szuka innych opcji. A tak nagle zostałem na lodzie.

Nie obawiasz się, że teraz brakować Ci teraz będzie jednostek treningowych?
Długo ćwiczyłem indywidualnie. Na szczęście w pierwszej fazie przygotowań do sezonu głównie są treningi biegowe, a z tym jestem na bieżąco. Na pewno brakuje mi takich treningów stricte piłkarskich, czucia piłki. O tę stronę mogę mieć jakąś niepewność, ale tak długo funkcjonuję w piłce, że sobie z tym poradzę. Szczytu formy na pewno na inaugurację ligi nie osiągnę, ale od strony sportowej ostatni sezon pokazał, że można na mnie liczyć.

Twoja przyszłość w Śląsku zależy od wielu niezależnych od Ciebie aspektów. Nie obawiasz się, że możesz jednak zostać bez klubu?
Dopóki nie mam podpisanego kontraktu, nie mam pewności, na czym stoję. Przyznaję, że jest to mało komfortowa sytuacja, ale ja naprawdę bardzo chciałbym wrócić do Śląska i dlatego jestem w stanie podjąć takie ryzyko. Zresztą powiedziałem niedawno trenerowi, że wyjechać na obóz bez umowy mógłbym tylko i wyłącznie z WKS-em, z każdym innym zespołem już nie. W końcu jestem graczem ze sporym ligowym stażem i wszyscy wiedzą, na co mnie stać. No ale Śląsk to Śląsk. Potrenuję z chłopakami, poznamy się lepiej, a ja mogę sobie tylko życzyć, by zakończyło się to podpisaniem kontraktu.

Kadra WKS-u została latem wzmocniona graczami ofensywnymi. Nie boisz się konkurencji?
O to właśnie chodzi – dobre zespoły muszą mieć szeroką i wyrównaną kadrę. Pięciu dobrych, równorzędnych napastników o różnych predyspozycjach, to tylko powód do zadowolenia. Daje to szkoleniowcom możliwość zestawienia składu pod kątem konkretnego przeciwnika. Każdy ma wahania formy, są kontuzje, kartki i trenerzy muszą mieć pole manewru. Konkurencji się nie boję. Rok temu przychodząc do Jagiellonii też miałem silnych konkurentów – Tomka Frankowskiego i Kamilla Grosickiego, w których upatrywano pierwszych dwóch napastników. Udowodniłem jednak, że obu potrafię posadzić na ławkę.

Z aklimatyzacją w zespole nie masz chyba problemów, bo z kilkoma zawodnikami grałeś wcześniej w innych klubach, między innymi z Piotrem Ćwielongiem, Łukaszem Madejem, Mariuszem Pawelcem…
No a z Darkiem Sztylką osiem lat temu grałem jeszcze w Śląsku! Z kolei z piłkarzami, którzy pojawili się później, znam się z moich częstych wizyt przy Oporowskiej. Rozgrywaliśmy też razem różnego rodzaju mecze charytatywne.

Śląsk na inaugurację zmierzy się z Jagiellonią. Byłby to dla Ciebie mecz z podtekstem?
Na pewno można będzie tak do tego podejść, bo to mój ostatni klub. Mam tam wielu kolegów i na pewno taki mecz będzie miał dla mnie dodatkowy smaczek. Jeśli będę we Wrocławiu, to trenerzy mogą liczyć na moją pomoc w rozpracowaniu Jagiellonii.

Wrocławscy kibice pamiętają „cieszynki” w Twoim wykonaniu. Czy to już sprawa zamknięta, czy też obmyślasz nowe scenki?
Nie jest to sprawa zamknięta, zawsze ten temat się przewija. Kilka takich „cieszynek” w różnych klubach zawsze pokazuję. Wszystko zależy też od sytuacji na boisku, bo gdy gol nie zapewnia zwycięstwa, to nie można za bardzo się cieszyć, by później nie obudzić się z ręką w nocniku.

Myślisz czasem o zakończeniu kariery? Jako rodowity świdniczanin mógłbyś zagrać na przykład w Polonii/Sparcie, gdzie zakotwiczył między innymi Dariusz Filipczak, z którym swego czasu występowałeś w Śląsku.
Nie myślę o odległej przyszłości. Zdrowie mi na razie dopisuję. W Polsce mamy naprawdę dziwne podejście do wieku sportowca. Często medialna nagonka bardziej wpływa na decyzję piłkarza o zakończeniu kariery, niż siły i zdrowie. Nie chcę specjalnie czegoś udowadniać, wciskać się gdzieś na siłę, by pokazać, że wcale nie jestem za stary, by grać na wysokim poziomie. Jednak na razie nie ma tematu zakończenia kariery czy powrotu do Świdnicy. Wolę podnieść rękawicę i zagrać w Ekstraklasie w barwach Śląska.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław