Kolejna szansa na fotel lidera (zapowiedź)
2011-09-10 11:08:26
Śląsk Wrocław jedzie do Kielc, by tam z Koroną walczyć o ligowe punkty. Drugi mecz z rzędu przed podopiecznymi Oresta Lenczyka stoi ogromna szansa, by zasiąść na fotelu lidera T-Mobile Ekstraklasy. Do tego potrzebne jest "tylko" zwycięstwo na Arenie Kielc.
Wicemistrzowie Polski do starcia z Koroną przystąpią po czterodniowym zgrupowaniu w Spale. Niestety, będą zmuszeni radzić sobie bez Sebastiana Mili i Sebastiana Dudka. Obu z gry wykluczyły problemy zdrowotne. W Kielcach nie zagra jeszcze Jarosław Fojut, który powraca do pełni dyspozycji po kontuzji. W meczowej osiemnastce znalazł się za to Alexandre i możliwe, że Brazylijczyk dostanie szansę występu w T-Mobile Ekstraklasie.
Niemniej rywal wrocławian, kielecka Korona, jest bardzo wymagający. Kielczan również należy traktować jako zespół bardzo "niewygodny" dla Śląska. Potwierdzeniem tego jest fakt, że zespół z Kielc w poprzednim sezonie jako jedyny nie dał piłkarzom z Oporowskiej zdobyć choćby punktu! Na wyjeździe rywale zwyciężyli 2:1, a na Dolnym Śląsku - dość niespodziewanie - wygrali 1:0.
W obecnym sezonie Korona nie przegrała jeszcze meczu. O wiele lepiej radzi sobie na obcych stadionach (zwycięstwa w Bielsku i w Krakowie) niż u siebie. Na własnym obiekcie "złocisto-krwiści" odnotowali dwa remisy, z Wisłą i Ruchem Chorzów. Ich siła ofensywna opiera się na Michale Zielińskim i Aleksandarze Vukoviciu, którzy w tym sezonie zdobyli już po 3 gole.. Z kolei Śląsk właśnie bardzo dobrze czuje się w gościnie. Wrocławianie zainkasowali komplet punktów w Chorzowie i w Warszawie i już "ostrzą" sobie zęby na pełną pulę w Kielcach.
Dużą zagadką pozostaje to, którzy piłkarze zastąpią w środku pola Sebastianów - Milę i Dudka. Bardzo możliwe, że od pierwszych minut wybiegnie na murawę Mateusz Cetnarski. Przy rozgrywaniu piłki będą go wspierać Waldemar Sobota i Łukasz Madej. Również jedynie zgadywać można, na kogo postawi Orest Lenczyk w ataku. Diaz? Voskamp? A może młody Alexandre, który w Młodej Ekstraklasie strzela na zawołanie? Przekonamy się tuż przed spotkaniem.
Pojedynek ten zapowiada się bardzo interesująco. Czy Korona przełamie się i odniesie pierwsze zwycięstwo w tym sezonie? Piłkarze trenera Oresta Lenczyka będą chcieli podtrzymać serię wygranych na wyjeździe i objąć prowadzenie w ligowej tabeli. A czy ta sztuka im się uda? Przekonamy się tuż po końcowym gwizdku Daniela Stefańskiego, arbitra głównego zawodów.
Niemniej rywal wrocławian, kielecka Korona, jest bardzo wymagający. Kielczan również należy traktować jako zespół bardzo "niewygodny" dla Śląska. Potwierdzeniem tego jest fakt, że zespół z Kielc w poprzednim sezonie jako jedyny nie dał piłkarzom z Oporowskiej zdobyć choćby punktu! Na wyjeździe rywale zwyciężyli 2:1, a na Dolnym Śląsku - dość niespodziewanie - wygrali 1:0.
W obecnym sezonie Korona nie przegrała jeszcze meczu. O wiele lepiej radzi sobie na obcych stadionach (zwycięstwa w Bielsku i w Krakowie) niż u siebie. Na własnym obiekcie "złocisto-krwiści" odnotowali dwa remisy, z Wisłą i Ruchem Chorzów. Ich siła ofensywna opiera się na Michale Zielińskim i Aleksandarze Vukoviciu, którzy w tym sezonie zdobyli już po 3 gole.. Z kolei Śląsk właśnie bardzo dobrze czuje się w gościnie. Wrocławianie zainkasowali komplet punktów w Chorzowie i w Warszawie i już "ostrzą" sobie zęby na pełną pulę w Kielcach.
Dużą zagadką pozostaje to, którzy piłkarze zastąpią w środku pola Sebastianów - Milę i Dudka. Bardzo możliwe, że od pierwszych minut wybiegnie na murawę Mateusz Cetnarski. Przy rozgrywaniu piłki będą go wspierać Waldemar Sobota i Łukasz Madej. Również jedynie zgadywać można, na kogo postawi Orest Lenczyk w ataku. Diaz? Voskamp? A może młody Alexandre, który w Młodej Ekstraklasie strzela na zawołanie? Przekonamy się tuż przed spotkaniem.
Pojedynek ten zapowiada się bardzo interesująco. Czy Korona przełamie się i odniesie pierwsze zwycięstwo w tym sezonie? Piłkarze trenera Oresta Lenczyka będą chcieli podtrzymać serię wygranych na wyjeździe i objąć prowadzenie w ligowej tabeli. A czy ta sztuka im się uda? Przekonamy się tuż po końcowym gwizdku Daniela Stefańskiego, arbitra głównego zawodów.