Pechowy obóz dla Łukasza Czajki

Trener rozpoczął pracę z drużyną WKS-u latem 2009 roku, zaraz po powrocie zespołu z obozu w Słowenii. Wyjazd do Zieleńca jest pierwszym pobytem z drużyną Śląska na zgrupowaniu, o którym szkoleniowiec wypowiada się w samych superlatywach. – Rzeczywiście to moje pierwsze zgrupowanie w okresie przygotowawczym, ale tylko w roli trenera. Wcześniej, w czasie kariery zawodniczej wyjeżdżałem oczywiście na obozy, z tym że w roli zawodnika. Choć była to tylko trzecia liga, to także dostawaliśmy mocno w kość – wspominał Czajka w środę, gdy wraz z wrocławskimi dziennikarzami odwiedziliśmy Zieleniec.

Zgrupowanie z pozycji szkoleniowca i futbolisty wygląda jednak trochę inaczej. – Nie można powiedzieć, że to okres wzmożonego wysiłku tylko dla piłkarzy. Razem z Pawłem Barylskim pokonujemy przecież te same dystanse w czasie biegów w terenie. Musimy wstać rano tak samo jak piłkarze, a nawet wcześniej, by dopiąć ostatnie szczegóły zajęć. Na pewno pobyt w Zieleńcu to dla nas nie jest czas wypoczynku – żartował szkoleniowiec, który także w piątek ćwiczył z zawodnikami. Pech dopadł trenera w czasie gry w siatkonogę, a pierwsze diagnozy mówią o złamaniu kości strzałkowej.