Wydarzenia

Piłkarze trenują na Oporowskiej

2010-04-14 14:08:58
Piłkarze Śląska w pocie czoła przygotowują się do kolejnego meczu ligowego, choć jeszcze nie są pewni kiedy i z kim przyjdzie im się zmierzyć. Dla części zawodników okres ten jest szansą na powrót do pełni sił po problemach zdrowotnych.
Zespół WKS-u w ostatnich dniach ćwiczy na bocznym boisku przy ul. Oporowskiej. W poniedziałek zawodnicy trenowali popołudniu, a od wtorku wrócili do porannego cyklu zajęć. Szkoleniowcy w chwili obecnej nie mają do dyspozycji wszystkich podopiecznych, ale sytuacja drużyny i tak jest dużo lepsza, niż jeszcze niedawno. – W normalnym rytmie treningowym są już Vuk Sotirović, Amir Spahić, a także Przemysław Łudziński i Dariusz Góral, którzy w ostatniej chwili wypadli z kadry meczowej przed wyjazdem do Krakowa – informuje Łukasz Czajka, asystent trenera Tarasiewicza.

W środowych zajęciach nie wzięli natomiast udziału Antoni Łukasiewicz, Krzysztof Ulatowski i Łukasz Madej. – Pierwszy z nich narzeka na przeziębienie, natomiast pozostali mają drobne urazy i ćwiczą indywidualnie. Z każdym dniem ich sytuacja jest coraz lepsza i sztab medyczny robi wszystko, by byli oni gotowi do gry w najbliższym meczu – wyjaśnia Czajka.

Środowe zajęcia były pełne emocji, związanych z boiskową walką. Głównym elementem treningu była bowiem zespołowa rywalizacja na murawie. – Był to typowy trening gier – opowiada Paweł Barylski, drugi trener WKS-u. – Najpierw zawodnicy zostali podzieleni na zespoły, liczące po czterech zawodników, które na małym boisku próbowały pokonać bramkarzy strzegących dużych bramek, a na zakończenie rozegrano grę, w której drużyną tworzyło po 9 futbolistów – opisuje trener. Zawodnicy walczyli z dużym zaangażowaniem i kilkukrotnie doszło do ostrych starć. Nie zabrakło także efektownych bramek, po których ręce same składały się do oklasków.

Gry poprzedziła także intensywna rozgrzewka, której elementem były sprinty oraz strzały na bramkę, a na zakończenie treningu odbyła się także kilka serii uderzeń z dystansu. Początkowo Marian Kelemen nie dał się zaskoczyć, jednak w końcu musiał skapitulować. Trzeba jednak przyznać, że wrocławski golkiper miał bardzo dobrą przeciętną strzałów obronionych, co dobrze rokuje przez kolejną ligową potyczką.

W czasie ostatniej fazy treningu Marek Gancarczyk biegał sam wokół boiska i przyglądał się tylko z boku grającym kolegom. – Trener Tarasiewicz stara się go na razie oszczędzać, wiadomo, jaką miał przerwę związaną z urazem – wyjaśnia Barylski. Sam zawodnik nie kryje zadowolenia z szybkiego powrotu do zdrowia i wznowienia treningów z dużymi obciążeniami. – Widzieliście, jak grałem w czasie małych gierek? Jestem pełen energii – cieszył się Gancarczyk, który ma nadzieję, że wkrótce znów wystąpi w oficjalnym meczu.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław