Wydarzenia

Piotr Ćwielong: Chciałbym kiedyś wrócić do Śląska

2013-11-18 12:35:28
- Mam ogromny sentyment do Śląska. Klub tworzą fajni ludzie, miasto jest piękne, a kibice wspaniali. Gdy wróciłem z reprezentacją do Wrocławia, wszystkie te wspomnienia odżyły - mówi były piłkarz WKS-u Piotr Ćwielong, który z reprezentacją Polski zawitał w piątek do Wrocławia na mecz ze Słowacją.
W piątek po półrocznej przerwie znów pojawiłeś się na wrocławskim stadionie, tym razem już jako gracz reprezentacji Polski. Serce mocniej zabiło?
Jasne, że tak. W końcu spędziłem w Śląsku fantastyczne 3,5 roku, w trakcie których osiągnęliśmy bardzo dużo. Mam ogromny sentyment do Śląska, nie tylko ze względu na sukcesy sportowe. Klub tworzą fajni ludzie, miasto jest piękne, a kibice wspaniali. Gdy wróciłem z reprezentacją do Wrocławia, wszystkie te wspomnienia odżyły.

Wystarczyło kilka miesięcy gry w Niemczech i już dostałeś powołanie do kadry.
Bardzo mnie to ucieszyło. Po to się uprawia sport, żeby móc reprezentować swój kraj. To dla mnie ogromny zaszczyt i impuls, żeby jeszcze ciężej pracować. Jest to także dowód na to, że dobrze zrobiłem, wybierając ofertę Bochum.

Wielu ekspertów uważało jednak, że już wiosną - jeszcze w barwach Śląska - zasługiwałeś na sprawdzenie w reprezentacji.
Rzeczywiście, wtedy też bardzo dobrze się czułem. Było mi miło, gdy słyszałem dobre opinie na swój temat, jednak ówczesny selekcjoner najwyraźniej uznał, że nie jestem jeszcze gotowy. Po wyjeździe do Niemiec podtrzymałem formę i wreszcie otrzymałem szansę na pokazanie się w reprezentacji. Tylko ode mnie zależy, czy ją wykorzystam.

Powrót do Wrocławia byłby lepszy, gdyby reprezentacja nie przegrała ze Słowacją. Czego zbrakło do zwycięstwa lub chociaż do lepszej gry?
Początek był chyba niezły. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji z akcji i po stałych fragmentach gry. Liczyliśmy, że pójdziemy za ciosem. Potem jednak przydarzyły nam się dwa błędy, po których straciliśmy bramki. Ciężko mi coś więcej powiedzieć, bo oglądałem ten mecz z ławki rezerwowych i byłoby nie w porządku, gdybym teraz komentował grę kolegów. Jedno jest pewne - we wtorek w Poznaniu zrobimy wszystko, by zrehabilitować się za porażkę ze Słowacją. Kibice na nas liczą, co pokazała frekwencja we Wrocławiu. My chcemy odpłacić się im za to zaufanie i wreszcie dać to, czego oczekują.

A może w piątek do zwycięstwa zabrakło Piotra Ćwielonga? Dlaczego nie pojawiłeś się na murawie swojego starego stadionu?
W czwartek na treningu lekko naciągnąłem mięsień. Trener oczywiście o tym wiedział i nie chciał ryzykować poważniejszej kontuzji. Przyznaję, że ciężko mi się oglądało ten mecz z boku. Chciałem wejść, pomóc kolegom. Debiut przed wrocławską publicznością byłby dla mnie czymś wyjątkowym. Niestety, nie udało się. Mam jednak nadzieję, że zagram we wtorek przeciwko Irlandii. Czuję się już dobrze, nic mnie nie boli.

Jak z perspektywy czasu oceniasz swój transfer do Niemiec?
Bardzo dobrze. Szybko się zadomowiłem w Bochum, w czym bardzo mi pomógł były gracz Górnika Zabrze Michał Bemben, który przez wiele lat występował w mojej obecnej drużynie. Dużo mu zawdzięczam - pierwsze miesiące w obcym kraju zawsze są trudne, a on poświęcił mi sporo czasu, pomagając załatwić wiele formalności. Teraz już z niczym nie mamy kłopotów. Razem z żoną uczymy się niemieckiego, syn chodzi do szkoły i gra w piłkę w miejscowym klubie, a w grudniu na świat przychodzi córeczka. Zaczyna się zupełnie nowy etap w naszym życiu.

W jednym z wywiadów mówiłeś, że w aklimatyzacji pomógł Ci także reżim treningowy panujący w Śląsku Wrocław.
I podtrzymuję tę opinię. Trener Stanislav Levy to przedstawiciel szkoły niemieckiej, w której duży nacisk kładzie się na bieganie i zajęcia z piłką. Słyszałem, że wielu polskich piłkarzy wyjeżdżając do Niemiec ma na początku kłopoty z przestawieniem się na ten styl pracy i potrzebuje czasu, by się do niego przyzwyczaić. Rok pod okiem trenera Levego zrobił jednak swoje, więc po przyjeździe do Niemiec nie miałem żadnych problemów. Treningi w Śląsku i w Bochum są w zasadzie takie same.

Utrzymujesz jeszcze kontakt z kimś ze Śląska?
Oczywiście, choćby z Mariuszem Pawelcem czy z fizjoterapeutami - Jarkiem Szandrocho i Dawidem Gołąbkiem. Zresztą po przyjeździe z kadrą do Wrocławia w hotelu odwiedziło nas kilku chłopaków ze Śląska - Mariusz Pawelec, Przemek Kaźmierczak, Mateusz Cetnarski i Marian Kelemen. Gdy siedzieliśmy w lobby razem z byłymi zawodnikami WKS-u, którzy tak jak ja zostali powołani do reprezentacji, to żartowaliśmy, że mamy pakę do zdobycia kolejnego tytułu mistrzowskiego (śmiech). Cały czas śledzę, co się dzieje w Śląsku, byłem pod ogromny wrażeniem tego, jak zespół zaprezentował się choćby przeciwko Club Brugge czy w pierwszym spotkaniu z Sevillą. I bardzo żałuję, że taki snajper jak Marco Paixao nie pojawił się we Wrocławiu rok wcześniej. Jestem przekonany, że z nim w składzie obronilibyśmy tytuł mistrza Polski. Żałuję też, że mój wyjazd do Bochum odbył się tak szybko, że nie miałem okazji do podziękowania i porządnego pożegnania się ze wszystkimi osobami, z którymi przez te kilka lat pobytu w Śląsku mocno się zżyłem.

Teraz jest więc chyba doskonała do tego okazja.
Na pewno wiele zawdzięczam trenerowi Levemu. Jestem mu ogromnie wdzięczny, że w trudnym momencie wyciągnął do mnie rękę. Widział, jak mocno trenuję i walczę o powrót do drużyny. Zaufał mi, a ja poczułem się potrzebny, dzięki czemu łatwiej było mi pokazać, na co mnie stać. Myślę, że każdy piłkarz chciałby spotkać na swojej drodze takiego szkoleniowca. Słowa podziękowania należą się również trenerom Pawłowi Barylskiemu i Łukaszowi Czajce, a także Markowi Świdrowi, z którym przez pewien czas miałem indywidualne zajęcia. Jestem także wdzięczny prezesowi Waśniewskiemu za to, że podczas negocjacji w sprawie nowego kontraktu pokazał mi, że Śląsk traktuje mnie bardzo poważnie. I od razu chciałem zdementować informację, że odszedłem dlatego, gdyż rozmowy w sprawie nowej umowy zostały rozpoczęte zbyt późno. Nic z tych rzeczy. W kontakcie z prezesem byłem bardzo długo, byliśmy o włos od podpisania nowego kontraktu, jednak wtedy pojawiła się oferta z Niemiec, której po prostu nie mogłem odrzucić. Jednak zanim złożyłem podpis na umowie z Bochum, zadzwoniłem do prezesa, ponieważ zasługiwał, by dowiedzieć się o tym ode mnie, a nie z mediów. W Śląsku traktowano mnie z szacunkiem, więc chciałem odwdzięczyć się tym samym.

Wyjechałeś do ligi zachodniej, dostałeś wymarzone powołanie do reprezentacji Polski. Jakie masz teraz plany na przyszłość?
Życie mnie nauczyło, że plany to jedno, a ich realizacja drugie. Dlatego staram się nie układać wszystkiego krok po kroku, bo można się niemiło rozczarować. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie moje i moich najbliższych, a także porządne wykonywanie swojej pracy. Wtedy efekty na pewno przyjdą. Jeśli jednak mam wybiegać myślami w przyszłość, to powiem, że chciałbym kiedyś jeszcze wrócić do Wrocławia. Ogromnie szanuję Śląsk, czułem się w nim bardzo dobrze. Kto wie, może jeszcze będę miał okazję w nim zagrać?
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław