Wydarzenia

Po pierwszą ligową wygraną w Stalowej Woli

2008-10-30 16:55:40
Stalowowolska Stal to kolejny wyjazdowy rywal, z którym przyjdzie się zmierzyć zawodnikom Śląska. Ta daleka wyprawa na drugi koniec Polski niesie za sobą nie tylko trudy podróży. Na nadchodzące spotkanie baczną uwagę zwrócą wszyscy ci, którzy śledzą rozgrywki II ligi polskiej, by przekonać się, czy aspirujący do Orange Ekstraklasy Śląsk rzeczywiście się przełamał. Presja dobrego wyniku będzie olbrzymia to zrozumiałe. Wszak jedna jaskółka wiosny nie czyni jak mówi stare polskie powiedzenie. Od naszych piłkarzy zależy więc czy w powietrze pofrunie następna - w postaci 3 punktów wywiezionych ze Stalowej Woli. To potwierdzi dobrą dyspozycję i uzasadni miejsce w ligowej tabeli obu drużyn. Problem w tym, że Stal tanio skóry nie sprzeda, a do Stalowej Woli pojechało zaledwie 17 zawodników Śląska. Spotkanie, którego początek zaplanowano na sobotnie popołudnie (godz. 16.00) poprowadzi debiutujący wiosną na boiskach II ligi łódzki arbiter Paweł Pskit.
Niezliczona ilość gromów, które posypały się na głowy zawodników i kadry trenerskiej po wiosennym falstarcie i trzech porażkach z drużynami ze środka lub dołu ligowego zestawienia, poszła w zapomnienie po efektownej w postaci efektownego zwycięstwa 3:0 nad gośćmi z Łomży. Zwrócić należy uwagę nie na sam wynik (który biorąc pod uwagę rangę rywala nie powinien być zaskoczeniem), a na styl jaki zaprezentowali wrocławianie po kilku kadrowych przesunięciach. Motorykę oraz siłę ofensywną wrocławian przywrócił duet braci Gancarczyków, którzy raz po raz na obu flankach zostawiali w tyle przeciwników. Również zmiana między słupkami bramki zielono-biało-czerwonych, mimo niewielkiej ilości strzałów oddanych przez rywala zdaje się być dobrym rozwiązaniem. Wszystko było by pięknie i wspaniale gdyby nie pewien szkopuł. Trener Tarasiewicz do Stalowej Woli zabrał jedynie 17 piłkarzy pozostawiając we Wrocławiu aż czwórkę zawodników z podstawowego składu. Jest to efekt wysypu żółtych kartek podczas ostatniego meczu na Oporowskiej. W dalszym ciągu jednomeczową pauzą zagrożonych jest kilku zawodników, co biorąc pod uwagę brak drugoligowego doświadczenia łódzkiego arbitra, w przypadku gdy nie będzie on potrafił zapanować nad wydarzeniami na murawie skutkować może absencją w meczu o 6 punktów z gdyńską Arką. Dla gospodarzy jutrzejszego meczu obecny sezon jest drugim z rzędu na zapleczu ekstraklasy. Poprzedni zakończył wygrany dwumecz barażowy o utrzymanie się w II lidze z Kolejarzem Stróże (0:2 i 4:0). Stal po 23. kolejkach zajmuje 12 lokatę w ligowej tabeli z dorobkiem 26 punktów. W trzech ostatnich meczach stalowowolanie wywalczyli 4 punkty, grając z głównie z naszymi wiosennymi pogromcami. Porażka 0:2 z Kmitą, zwycięstwo 1:0 nad katowickim GKS-em oraz remis 1:1 ze Zniczem. Gra na równym poziomie da zapewne zawodnikom Stali spokojny ligowy byt - nas interesują jednak w sobotę 3 punkty, co w ostatnim czasie we Wrocławiu jest towarem deficytowym. Historia ligowych konfrontacji obu drużyn zawiera się w 11. spotkaniach, z czego 4 rozegrano w ekstraklasie. Bilans jest korzystniejszy dla wrocławian (5-4-2 18-8) jedynie za sprawą boiska przy ul.Oporowskiej, skąd stalówka wyjeżdżała na tarczy aż 5 razy, raz wywalczając remis. Bilans ze Stalowej Woli nie wygląda już tak różowo, wrocławianie nie wygrali tam ani razu, ba nie zdobyli nawet bramki (0-3-2 w bramkach 0-4). Czy zatem po remisie 1:1 jesienią we Wrocławiu będziemy świadkami bezbarwnego i bezbramkowego meczu w Stalowej Woli? Stalowowolanie oczekiwać będą na zespół WKS-u w lekkim osłabieniu. Z powodu kontuzji nie zagra Longinus Uwakwe oraz Abel Salami, za nadmiar żółtych kartek nie wystąpi również Węgier Gergely Checzy. Wrocławianie wybiegną na murawę bez pauzujących: Patryka Klofika, Przemysława Łudzińskiego, Dariusza Sztylki oraz Petra Pokornego.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław