Wydarzenia

Podsumowanie 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

2014-09-29 19:52:09
Dziesiąta seria spotkań pokazała, że zawsze trzeba grać do końca. Gole na wagę punktów w doliczonym czasie gry strzelały: Śląsk, Legia i Cracovia. W hicie kolejki Lech wywiózł punkty z Łazienkowskiej, co powoduje duży ścisk w czubie tabeli.

Zaczęło się w Kielcach. Miejscowa Korona podejmowała Piasta Gliwice. Choć w ostatnich tygodniach Piast imponował wynikami - zwycięstwa nad Zawiszą, Górnikiem Zabrze i Cracovią - spotkanie ze złocisto-krwistymi rozpoczął nieco bojaźliwie. Później goście nieco się otrząsnęli i próbowali atakować, ale… najczęściej na próbach się kończyło. Wyglądało to, jakby gracze trenera Garcii chcieli wywieźć z Kielc punkty jak najmniejszym nakładem sił. Koroniarze zwietrzyli swoją szansę, dużo groźniej nacierali na bramkę rywali i, dzięki duetowi rezerwowych, dopięli swego. Kiełb dośrodkował do Trytki, a ten strzałem głową zapewnił gospodarzom drugi w sezonie komplet punktów, dzięki czemu kielczanie odskoczyli w tabeli od ostatniego Zawiszy na trzy oczka.


Następny przystanek w 10. kolejce T-Mobile Ekstraklasa miała we Wrocławiu. Na mecz ze Śląskiem przyjechał Górnika Łęczna. Choć słowo przyjechał pasuję w tym przypadku jak „pięść do nosa”. Beniaminek bowiem, do stolicy Dolnego Śląska dotarł… samolotem. Wrocławianie sprowadzili rywali, nomen omen, na ziemię. Dzięki świetnej bramce Sebastiana Mili z ostatniej minuty doliczonego czasu gry, zielono-biało-czerwoni wygrali 2:1. Nie był to jednak łatwy mecz dla gospodarzy. Gracze Jurija Szatałowa objęli nawet objąć prowadzenie, ale Śląsk błyskawicznie odpowiedział naprawdę „ostrą” ripostą. Wyrównanie Krzysztofa Ostrowskiego, kilkunasto minutowy napór i wreszcie gol Mili - 13. z rzędu mecz bez porażki we Wrocławiu stał się faktem.


Spotkanie ostatniego w tabeli Zawiszy Bydgoszcz i trzeciego od końca Ruchu Chorzów miało być okazją dla jednej z drużyn do zgarnięcia kompletu punktów i wywołania uśmiechu radości wśród swoich kibiców w smutnym dla nich, jak na razie, sezonie. Uśmiechy szybko zagościły na twarzach gospodarzy, ponieważ już w 2. min Alvarinho zapewnił im prowadzenie. Potem wśród bydgoszczan dominowały już inny emocje. Najczęściej - wściekłość. Powodowały ją kolejne dyskusyjne decyzje arbitra Pawła Gila (wykorzystany rzut karny dla Ruchu i żółta, zamiast czerwonej, kartka dla Wójcickiego). Abstrahując od decyzji arbitra, Zawisza przerwał jednak serię ośmiu ligowych porażek z rzędu. „Mecz za sześć punktów” obie ekipy kończą z zaledwie jednym, co nie satysfakcjonuje żadnej z nich.


W Bełchatowie doszło do pojedynku pogromców Śląska z początku sezonu - GKS vs. Pogoń Szczecin. Kolejny raz beniaminek zachował czyste konto i jedna bramka wystarczyła mu do zwycięstwa. Zdobyciem gola szybko zajął się Komołow, który celną główką dał prowadzeniem Brunatnym w 3. min meczu. Na czyste konto gospodarze musieli pracować aż do końcowego gwizdka, ale Portowcy nie sprawili, by była to szczególnie trudna praca. Nic nie wynikało z ich posiadania piłki, brakowało pomysłu i sił niezbędnych do przebicia najszczelniejszej defensywy w lidze. W  meczach z udziałem bełchatowian ani razu nie padły więcej niż dwa gole. Skromne zwycięstwa, najczęściej jedną bramką, czasami bezbramkowy remis - w taki sposób podopieczni trenera Kieresia zdobywają kolejne punkty w obecnych rozgrywkach. Kiedyś podobnie grała reprezentacja Grecji. Zostali wtedy mistrzami Europy.


Na zakończenie sobotnich spotkań doczekaliśmy się klasyku polskiej ligi. Mecz Legii z Lechem nie był może wielką piłkarską ucztą, ale śmiało można powiedzieć, że nie rozczarował. Nie zabrakło walki, pięknej bramki (autorstwa Tomasza Brzyskiego) i emocji do końca zwieńczonych wyrównaniem w doliczonym czasie gry. Legia uciekła spod topora, bowiem jeszcze na kwadrans do końca Kolejorz prowadził 2:0. Podopieczni Macieja Skorży mają czego żałować - przepuścili przez palce świetną okazję do wywiezienia z Warszawy kompletu punktów. Gospodarze nie zagrali na swoim najwyższym poziomie, szczególnie w ofensywie, ale zdołali „wcisnąć” Lechowi dwie bramki i uratować punkt oraz pozycję lidera. Poznańska lokomotywa, z konduktorem Skorżą, wyraźnie nabiera jednak rozpędu.


Lechia Gdańsk, będąca ostatnio w dołku formy (łącznie z Pucharem Polski - cztery mecze bez zwycięstwa), przybyła do Zabrza na mecz z Górnikiem. Chcąc przerwać złą serię, Lechiści ruszyli do ataku od pierwszych minut. Paradoksalnie, to jednak gospodarze objęli prowadzenie. Stało się to w 30. min po świetnym strzale Magiery, ale i błędzie bramkarza gdańszczan - Bąka. Potem piłkarze walczyli już „cios za cios”. Ostatecznie każda z ekip wyprowadziła dwa celne ciosy, ale żadnego nokautującego i spotkanie zakończyło się remisem 2:2. Po tym meczu Górnik utrzymał się w czołówce i plasuje się tuż za podium. Lechia zamyka górną ósemkę ligi.


Niedzielny wieczór stał pod znakiem „świętej wojny” w Krakowie. Cracovia może i nie grała w tym sezonie zbyt dobrze, ale na derby z Wisłą mobilizacja zawsze jest rekordowo wysoka i poprzednie, jak i następne, mecze, przestają się liczyć. Tak było i tym razem. Choć z boiska wiało nudą, a na trybunach tradycyjnie trwał konkurs „kto bardziej obrazi rywala”, doczekaliśmy się emocji. Zapewnił je Miroslav Covilo, strzelając gola w ostatniej akcji meczu. Zwycięstwo Pasów jest niespodzianką, ale  „Derby Krakowa” zawsze rządzą się swoimi prawami i spodziewać można się wszystkiego. Nawet tego, że druga przed tą kolejką, niepokonana  na wyjeździe Wisła, przegra na boisku 13. w tabeli Cracovii. Żeby wygrać, Biała Gwiazda powinna jednak zrobić więcej niż tylko wymieniać dziesiątki podań wszerz boiska…


Na koniec kolejki swój koncert zagrała orkiestra Jagiellonii Białystok pod batutą Michała Probierza. W pierwszej połowie, w rolę widzów - oprócz kibiców na stadionie - wcielili się również piłkarze Podbeskidzia. Obie ekipy przed meczem wydawały się dosyć wyrównane. Wskazywała na to również pozycja w tabeli.  Pierwsze 45. minut wskazało na co innego - Jaga prowadziła 3:0. Po zmianie stron Górale dzielnie walczyli - dwa gole Demjana -  ale to było za mało. Dzięki dwóm bramkom Mateusz Piątkowski zdecydowanie przewodzi w wyścigu po koronę króla strzelców. Dzięki trzem punktom Jagiellonia co prawda nie przewodzi w wyścigu o mistrzostwo Polski, ale pewnie trzyma się w górnej ósemce ligi. W następnej kolejce Podbeskidzie zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław. Nie obrazilibyśmy się, gdyby znów straciło tyle goli, ile w Białymstoku, tylko… niech tyle nie strzela.


Wyniki 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy


Piątek (26 września)

Korona Kielce - Piast Gliwice 1:0 (0:0)                                                                                            

Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 2:1 (0:0)

 

Sobota (27 września)

Zawisza Bydgoszcz - Ruch Chorzów 1:1 (1:1)

PGE GKS Bełchatów - Pogoń Szczecin 1:0 (1:0)

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:2 (0:2)

 

Niedziela (28 września)

Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk 2:2 (1:0)

KS Cracovia - Wisła Kraków 1:0 (0:0)

 

Poniedziałek (29 września)

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:2 (3:0)

Autor: Jędrzej Rybak

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław