Wydarzenia

Podsumowanie 2. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

2014-07-28 20:06:00
Bełchatów znów wygrywa, Ruch ponosi kolejną porażkę, Michał Probierz ponownie zadziwia na konferencji prasowej. I wszystko byłoby „po staremu”, gdyby tylko Śląsk Wrocław zagrał tak, jak przyzwyczaił nas w ostatnim czasie...

Drugą kolejkę zainaugurowało spotkanie GKS-u Bełchatów z Koroną Kielce. Beniaminek udowodnił, że sensacyjne pokonanie mistrza w Warszawie nie było przypadkiem. Po raz kolejny przebojowy duet braci Maków wraz z Bartoszem Ślusarskim gwarantował groźne sytuacje pod bramką gości, a twarda defensywa nie pozwalała, by rywale postraszyli Malarza. Gole zdobyli: „Ślusarz” z rzutu karnego w 6. min oraz Mateusz Mak, równo po kwadransie gry. Piłkarze Korony nie mieli wiele do powiedzenia w starciu z dobrze zorganizowanymi gospodarzami. 6 punktów, trzy zdobyte bramki (przy wszystkich asystował Michał Mak) – o takim początku marzyli w Bełchatowie. A w Kielcach... Ryszard Tarasiewicz musi wstrząsnąć zespołem, bo - znając (nie)cierpliwość władz klubów w naszym kraju – już niedługo to nie „Taraś” może zasiadać na ławce Korony...

Pierwsze zwycięstwo w sezonie odniosła przebudowana przed sezonem Lechia Gdańsk. Biało-zieloni pokonali na swoim stadionie Podbeskidzie Bielsko- Biała 1:0. Niezwykłą ( i nie chodzi tu o urodę) bramkę na wagę zwycięstwa strzelił Maciej Makuszewski. Kolejny błąd w sezonie popełnił bramkarz Górali – Richard Zajac. Za długo zwlekał, chcą wybić piłkę w kierunku swoich partnerów. W ostatniej chwili zorientował się, że blisko znalazł się Makuszewski, ale było już za późno... Kopnięta przez golkipera futbolówka trafiła w… twarz pomocnika gospodarzy i, odbiwszy się od niej, wturlała do bramki Zajaca. Mimo że Lechia od 38. min grała z przewagą jednego zawodnika (czerwona kartka Sokołowskiego), nie potrafiła strzelić więcej goli, a końcówce meczu musiała drżeć o zachowanie trzech punktów. Udało się jednak utrzymać wynik i gracze Lechii wyszli z tego spotkania z… twarzą.

Pierwszym sobotnim spotkaniem było starcie Pogoni Szczecin ze Śląskiem Wrocław. Niestety, trzeci mecz kolejki przyniósł trzeci triumf gospodarzy. Tym razem 4:1. Na początku nic nie zapowiadało tak wysokiego zwycięstwa Portowców. Po 44 minutach gry WKS prowadził, dzięki bramce Roberta Picha. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Pogoń wyrównała, strzelając Śląskowi gola do szatni. Był to decydujący moment meczu. Po zmianie stron zdecydowanie przeważali już gospodarze, strzelając kolejne bramki, w czym pomagała słaba gra w defensywie i błędy bramkarza Śląska. – Zasłużone zwycięstwo Pogoni - zdominowali nas - nie krył po meczu Tadeusz Pawłowski, trener WKS- u. 

Passę zwycięstw gospodarzy przerwało starcie Cracovii z Legią Warszawa. Pasy zaczęły z dużym animuszem, którego efektem był zdobyty już w 5. min gol Dawida Nowaka. Poprzedziła go wyborna akcja składająca się z wielu szybkich podań i znakomita asysta Budzińskiego. Zawodnikom Roberta Padolińskiego zabrakło skuteczności, by podwyższyć wynik. A niewykorzystane sytuacje… zemściły się jeszcze w pierwszej połowie. Wyrównał Kosecki w 23. min, a tuż po zmianie stron na prowadzenie wojskowych wyprowadził Jodłowiec. Dzieła zniszczenia dopełnił golem z rzutu karnego kapitan Vrdoljak. Legia, po rozgromieniu St. Patrick, zdobyła pierwsze punkty w lidze i uspokoiła nieco swoich kibiców. Cracovia mimo dobrej gry przegrała już drugi mecz w sezonie i fani Pasów mają humory… w kratkę.

Nie popisali się również gospodarze pierwszego niedzielnego spotkania – gracze Zawiszy Bydgoszcz. Po słabym w ich wykonaniu meczu przegrali 1:3 z Jagiellonią Białystok. Trener Paixao wystawił mocno zmienioną w porównaniu do poprzedniego meczu jedenastkę, na nic to się jednak zdało. Słabo bronił Sandomierski, w środku pola nie najlepiej radził sobie nominalny obrońca Strąk. A upalna pogoda dodatkowo spowalniała emocje w tym słabym widowisku. Kolejny raz atrakcje pomeczowe zapewnił jednak Michał Probierz. Tym razem nie zaczął konferencji w języku niemieckim, ale miał pretensję o to, jak została odebrana jego poprzednia pomeczowa wypowiedź. O spotkaniu z Zawiszą powiedział jedno zdanie, po czym wstał i wyszedł z sali. Mecz toczył się w więc powolnym tempie, ale po nim wszystko działo się błyskawicznie…

0 – tyle punktów na koncie po dwóch kolejkach ma trzecia drużyna ubiegłego sezonu. Po porażce ze Śląskiem, tym razem Ruch Chorzów uległ 1:2 beniaminkowi z Łęcznej. Triumf Górnikowi zapewnili Słowacy – bramki strzelali Bielak w 31. i Bożok w 63. minucie. Pierwsze spotkanie na szczeblu ekstraklasy pomiędzy zespołami z Chorzowa i Łęcznej zostało rozegrane oczywiście w… Gliwicach. Murawa stadionu przy Cichej nie nadaje się do gry. Słaba pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem gości. Dużo ciekawiej było po przerwie. Błyskawicznie na gola Bożoka odpowiedział Stawarczyk, a w końcówce w poprzeczkę trafił powracający po kontuzji Zieńczuk. W doliczonym czasie gry sędzia nie uznał zdobytej ze spalonego bramki wyrównującej dla chorzowian. Tym samym żaden z beniaminków nie zaznał jeszcze w tym sezonie smaku porażki. Ależ mocna ta nasza I liga!

Ostatnim niedzielnym meczem był pojedynek Górnika Zabrze z Lechem Poznań. Anonsowane jako hit kolejki spotkanie nie zawiodło oczekiwań. Początek należał do gości z Poznania, którzy przewagę potrafili udokumentować bramką Teodorczyka. Stracony gol obudził jednak zabrzan. Do wyrównania, już w drugiej połowie, doprowadził sprytnym strzałem Mateusz Zachara. Obie ekipy nie chciały zadowolić się jednym punktem, toteż raz po raz robiło się gorąco, czy to pod jedną, czy druga bramką. Zasłużony podział punktów w Zabrzu jest jednak nieco w cieniu finansowych kłopotów Górnika. Piłkarze, wobec których klub ma kilkumiesięczne zaległości finansowe, zagrozili odejściem z zespołu. Kibice w Zabrzu liczą, że do tego nie dojdzie i jak na razie skupiają się na tym, co pozytywne dla ich drużyny. Nie zapominają przy tym dać prztyczka w nos swoim największym rywalom - Ruchowi Chorzów i mówią: „ Kłopoty finansowe to jedno, ale mamy dwie rzeczy, których nie mają w Chorzowie- punkty i… trawę”.

Ostatni mecz kolejki odbył się w Krakowie. Wisła zremisowała z Piastem Gliwice 1:1. Gola dla Piasta z... 5 centymetrów strzelił Jan Polak. Dobił on uderzenie Podgórskiego z rzutu wolnego, po którym piłka odbiła się od słupka i zatańczyła na linii bramkowej. Nie przekroczyła jej jednak i konieczne było dostawienie nogi Jana Polaka. Wisła przeważała całe spotkanie, ale brakowało jej skuteczności. Podopieczni Franciszka Smudy zdołali jednak wyrównać w 77. min za sprawą Macieja Jankowskiego. Po tym remisie Wisła ma zaledwie 2 punkt na koncie. Jeszcze gorzej prezentuje się sytuacja Piasta. Rozgromiony w 1. kolejce przez Lecha, podniósł się jednak i zdołał urwać pierwszy w sezonie punkt na wyjeździe. A Jan Polak pokazał, że potrafi strzelać z dystansu. Bo 5 cm to też w końcu jakiś dystans.

Autor: Jędrzej Rybak

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław