Wydarzenia

Podsumowanie 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

2015-02-23 20:35:00
Choć wiele goli nie padło w ostatniej serii gier, nie znaczy wcale, że nic się nie działo. Wręcz przeciwnie. Nie ma już drużyn, które mogą szczycić się mianem niepokonanej drużyny na własnym stadionie. W sobotę najpierw upadła twierdza w Łęcznej, a potem we Wrocławiu. Po weekendzie mamy także przetasowania na czele tabeli. Co jeszcze czekało nas w 21. kolejce?

Po ważnym zwycięstwie nad GKS-em Bełchatów w ubiegłym  tygodniu, tym razem Podbeskidzie tylko zremisowało z walczącą o utrzymanie Cracovią. I to Górale musieli gonić wynik. Pierwsi bramkę strzelili krakowianie po błędzie bramkarza gospodarzy. W sześćdziesiątej czwartej minucie na dośrodkowanie z głębi pola zdecydował się Sretenović. Pesković wyszedł z bramki na dziesiąty metr, co wykorzystał Miroslav Covilo, umieszczając głową piłkę w bramce. Wyrównanie, a tym samym jedno „oczko” bielszczanom przyniosła wykorzystana „jedenastka” Macieja Iwańskiego. Dla piłkarza był to już trzeci gol w ostatnich dwóch spotkaniach.

 

Punktami podzieliły się także grające nieco później Wisła Kraków z Pogonią Szczecin. Początek rundy wiosennej Biała Gwiazda nie może zaliczyć do udanych. Tylko jeden punkt w dwóch meczach chluby nie przynosi. Jednak szukając pozytywów, spotkanie w Krakowie w wykonaniu podopiecznych Franciszka Smudy było o wiele lepsze niż w Gdańsku, gdzie Wisła praktycznie nie istniała. Gospodarze piątkowego pojedynku kończyli mecz w osłabieniu, po tym jak z boiska został wyrzucony Richard Guzmic, który tego wieczoru zobaczył dwie żółte kartki.

  

Po zwycięstwie nad Wisłą Lechia, uzbrojona w zimie nowymi gwiazdami, miała jak walec „przejechać” się po rywalach i piąć się ku górze tabeli. Na drodze stanął jednak Zawisza i gdańską maszynę zatrzymał.  Rycerze Pomorza , szanując każdy punkt, ograniczali się głównie do obrony, jednak serca kibicom z Trójmiasta mogły zadrżeć, kiedy to w 76. minucie Alvarinho zabrakło kilku centymetrów, by wepchnąć piłkę wślizgiem do bramki gospodarzy. Dla czerwonej latarni ligi to drugi punkt zdobyty na wiosnę i  drugi mecz zakończony bez gola zarówno z przodu, jak i z tyłu.

  

Mecz Górnika Łęczna z zabrzańskim imiennikiem może porywającym nie był, ale na pewno istotny z powodu przerwania imponującej serii gospodarzy. Zespół prowadzony przez Jurija Szatałowa po raz pierwszy w tym sezonie przegrał mecz na własnym boisku. Losy spotkania rozstrzygnęły się niespełna kwadrans przed końcem, kiedy szybką kontrę zabrzan po rzucie rożnym zakończył Rafał Kosznik, zapewniając swojej drużynie zasłużone zwycięstwo.

 

Padła twierdza w Łęcznej, padła też we Wrocławiu. Gdyby Śląsk w sobotę co najmniej zremisował, mógłby dzierżyć zaszczytne miano niepokonanej drużyny na swoim stadionie od ponad roku. Niestety, licznik zatrzymał się na Jagiellonii, która tydzień wcześniej z impetem pokonała mistrza Polski. Porażka boli tym bardziej, że żółto-czerwonym przed kolejką do wrocławian jeden punkt, tym samym dzięki wygranej wskoczyła na drugie miejsce w tabeli.

 

Istotnym z perspektywy piłkarzy i kibiców z Wrocławia był także mecz Lecha Poznań i Ruchu Chorzów. W przypadku zwycięstwa Kolejorza, Trójkolorowi mogli wypaść z podium. I niestety tak się stało. Zespół z Wielkopolski prowadząc już na początku spotkania 1:0, a później po strzale Hamalainena, mógł spokojnie kontrolować przebieg spotkania. W końcówce do głosu doszli Niebiescy, którzy zdążyli nawet zdobyć kontaktową bramkę z rzutu karnego. Jednak, aby wydrzeć Lechitom chociaż dwa punkty to było za mało i po wygranej nad Piastem, tym razem Ruch zakończył spotkanie „na tarczy”.

 

W ostatnim niedzielnym spotkaniu Korona podejmowała warszawską Legię. Wojskowi tylko zremisowali z podopiecznymi Ryszarda Tarasiewicza, tym samym nie wygrali jeszcze ani jednego meczu na wiosnę. Legioniści swoją słabą postawę w Kielcach nie mogą tłumaczyć zmęczeniem, ponieważ trener Henning Berg, w porównaniu z czwartkowym meczem w Lidze Europy.  Imponująca przewaga punktowa jeszcze kilka kolejek temu topnieje szybciej niż warszawianie mogliby się tego spodziewać. Teraz już nie ma miejsca na wpadki, bowiem strata choć jednego „oczka”, może kosztować ich spadek z I miejsca w lidze.

 

Drugi mecz i druga porażka po przerwie zimowej, a ogólnie siódmy ligowy mecz bez zwycięstwa z rzędu – tak wygląda bilans GKS-u Bełchatów, którzy aspirują do górnej ósemki. Tym razem bełchatowianie padli łupem Piasta Gliwice. Mecz lepiej rozpoczęli Brunatni, którzy szybko objęli prowadzenie po golu Arkadiusza Piecha. Napastnik ma to "szczęście", że, podpobnie jak w poprzedniej kolejce, tak teraz, bramka jego autorstwa została zdobyta ze spalonego. Czerwona kartka dla Błażeja Telichowskiego odwróciła jednak losy spotkania, a druga połowa już zupełnie należała do gliwiczan.

 

21. kolejka T-Mobile Ekstraklasy:

 

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Cracovia 1:1 (0:0) 

Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:1 (1:1)

Górnik Łęczna - Górnik Zabrze 0:1 (0:0)

Lechia Gdańsk - Zawisza Bydgoszcz 0:0

Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:1)

Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)

Korona Kielce - Legia Warszawa 0:0

Piast Gliwice 3 : 1 GKS Bełchatów

Autor: Kamila Szutenbach

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław