Wydarzenia

Podsumowanie 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

2014-08-18 20:30:47
To była wyraźnie „górnicza kolejka” - zarówno Łęczna, jak i Zabrze rozgromili swoich rywali. Pierwsze zwycięstwo w sezonie odniósł Ruch, natomiast w hicie kolejki Wisła pokonała Lechię. A „Twierdza Wrocław” nadal stoi.
Piąta serię spotkań rozpoczęło starcie drużyn z przeciwnych biegunów tabeli Korona Kielce - Górnik Zabrze. Wygrali faworyci i po tym meczu goście awansowali na pierwsze, a gospodarze spadli na ostatnie miejsce w tabeli. 0:3 u siebie, 1 punkt w 5 meczach,  bilans bramek 3:11 - początek sezonu w wykonaniu kielczan jest wprost katastrofalny. Zupełnie inaczej sytuacja ma się w Zabrzu. Gracze Józefa Dankowskiego nie zaznali jeszcze smaku porażki i prezentują dobry, skuteczny futbol.  Co ciekawe, rozbicie Korony było pierwszym (!) zwycięstwem Górnika w Kielcach w historii. Szczególnie po zmianie stron widoczna była różnica klas obu zespołów. A za dwa tygodnie Górnicy przyjeżdżają do Wrocławia.

Drugą porażkę z rzędu ponieśli podopieczni Michała Probierza. Przed tygodniem - 0:3 z Górnikiem Zabrze, w ten weekend - 0:3 z Legią. I pomyśleć, że po trzeciej kolejce Jagiellonia była wiceliderem tabeli… Legia znajdowała się wtedy osiem miejsc niżej. Po meczu w Warszawie sytuacja była „niemal identyczna”. Niemal - ponieważ to Legioniści byli wiceliderami, a Jaga spadła na 10. pozycję. W piątkowym meczu goście nie dali rywalom żadnych szans. Już do przerwy prowadzili dwoma bramkami i kontrolowali wydarzenia na boisku. Po zmianie stron dołożyli jeszcze jednego gola, w czym pomogła im czerwona kartka obrońcy Jagi - Marka Wasiluka (byłego gracza Śląska). Wygląda na to, że w planach Legii na ten sezon nie znajdziemy podpunktu „oddanie tytułu mistrza”…

W sobotnim meczu byliśmy świadkami wykładu pt. „Co to znaczy grać nierówno” . W roli wykładowcy wystąpili piłkarze Górnika Łęczna. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, co w przeciągu zaledwie tygodnia zaprezentowali podopieczni Jurija Szatałowa? Jeszcze w zeszły weekend zostali rozjechani przez Legię 0:5, a kilka dni później przegrali w Pucharze Polski z III-ligową Stalą Rzeszów. Tym razem to oni byli „walcem”. Pięć goli wbitych bydgoskiemu Zawiszy wystarczyło na pierwsze zwycięstwo u siebie. Zawisza przedłużył tym samym  swoją czarną serię. To już czwarta z rzędu porażka graczy trenera Paixao. Jedyne punkty wywalczyli oni w pierwszej kolejce wygrywając z Koroną. Ku pokrzepieniu serc kibiców z Bydgoszczy - następny mecz Zawiszy z Koroną już na wiosnę…

Fatalny początek ligi mają za sobą  również gracze Ruchu Chorzów. Jeden punkt w czterech meczach to był wynik zawstydzający dla brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Dopiero niedaleki wyjazd do Gliwic na pojedynek z Piastem zapewnił Niebieskim komplet punktów. Decydującą bramkę gospodarze stracili w pechowej 13. minucie. Chorzowianie, przyzwyczajeni do gry w Gliwicach (rozgrywają tu spotkania w eliminacjach Ligi Europy), utrzymanie prowadzenia do końca zawdzięczają swojemu bramkarzowi - Krzysztofowi Kamińskiemu. Piastunki atakowały bowiem groźnie i wielokrotnie wydawało się, że zdołają wyrównać. Na przeszkodzie stawał im albo Kamiński, albo własna nieskuteczność. Pierwsze śląskie derby sezonu dla Ruchu. 

Lech Poznań ciągle nie może się podnieść się po kompromitacji w Lidze Europy. Co prawda w lidze nie przegrywa, ale występy wywołują w kibicach uczucia odwrotne do euforii. Bliższe furii. Tym razem Kolejorz zremisował u siebie z Pogonią Szczecin. Słabą grę w obronie gospodarzy wykorzystał Marcin Robak. Był to pierwszy gol króla strzelców poprzedniego sezonu w obecnych rozgrywkach. Lechici grali słabo, ale goście nie potrafili ich dobić. W drugiej połowie wyrównać zdołał Szymon Pawłowski i oba kluby podzieliły się punktami. Pogoń ciągle jest niepokonana, ale na pozycję lidera może wrócić nieprędko.

Niestety, jedynym meczem, w którym kibice nie oglądali goli, był ten we Wrocławiu. Śląsk walczył o trzecie zwycięstwo na swoim stadionie w sezonie z Cracovią. Mimo braku goli, nie można narzekać na brak podbramkowych sytuacji. Zarówno jedna, jak i druga drużyna miały kilka dobrych szans do otwarcia wyniku. Najbliżej tego byli Hołota i Paixao po stronie WKS-u oraz Nowak i Rakels z Cracovii. Najlepszą okazję do strzelenia gola zabrał wrocławianom sędzia Marciniak. Nie podyktował on rzutu karnego w pierwszej połowie po ewidentnym zagraniu Rymaniaka w „szesnastce”. Ostatecznie nie udało się zatopić przyjezdnych z Krakowa, ale najważniejsze, że „Twierdza Wrocław” trzyma się mocno.

Niedzielne zmagania w T-Mobile Ekstraklasie zakończyło najciekawiej zapowiadające się spotkanie weekendu. Do Krakowa na mecz z Wisłą przyjechała Lechia. Siedem punktów zdobyte przez gdańszczan w trzech pierwszych meczach było najlepszym startem sezonu od powrotu Lechii do ekstraklasy. To już jednak historia, ponieważ Lechiści w Krakowie ponieśli druga porażkę z rzędu. Nie sprostali Białej Gwieździe, która po przerwie zagrała tak, że żaden zespół w lidze nie byłby w stanie jej powstrzymać. Wiślacy nie mieli zresztą wyboru, jeśli chcieli odwrócić losy meczu. Po pierwszych czterdziestu pięciu minutach przegrywali bowiem 0:1 i nie zanosiło się na drugie w sezonie zwycięstwo. Od 46. min Wisła była już nie do zatrzymania. Bramka Sadloka i dwa gole Semira Stilicia sprowadziły gości na ziemię. Mimo że był to „mecz przyjaźni”, gracze Lechii nie widzą w jego wyniku nic przyjaznego…

Kolejkę zakończyło poniedziałkowe starcie w Bielsku-Białej. Na mecz z Podbeskidziem przyjechał liderujący przed tą kolejką GKS Bełchatów. Do przerwy lepsze wrażenie sprawiał zespół gospodarzy, który mocno naciskał na obronę beniaminka. Brunatni pokazali jednak, że nie na darmo są, do tej pory, najlepszą defensywą w lidze - z zaledwie jednym straconym golem. Nie udało się jednak zachować czystego konta do końca meczu. Gola „z niczego” wbił Patejuk, grający po raz 100. w barwach Podbeskidzia. Chwilę później zaskoczył trener Kiereś, przeprowadzając aż potrójną zmianę. Ryzyko się opłaciło. Kilka minut po wejściu na boisko wyrównał Komołow. Bełchatowianie chcieli dowieźć do końca jeden punkt i mimo kapitalnej szansy jaką miał w końcówce Pietrasiak - udało im się. Remis zepchnął jednak GKS z pozycji lidera. Ale… czy ktoś myślał, że Bełchatów będzie na niej do końca?

Wyniki 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Piątek (15 sierpnia)
Korona Kielce - Górnik Zabrze 0:3 (0:1)
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 0:3 (0:2)

Sobota (16 sierpnia)
Górnik Łęczna - Zawisza Bydgoszcz 5:2 (3:1)
Piast Gliwice - Ruch Chorzów 0:1 (0:1)
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1:1 (0:1)

Niedziela (17 sierpnia)
Śląsk Wrocław - KS Cracovia 0:0
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:1 (0:1)

Poniedziałek (18 sierpnia)
Podbeskidzie Bielsko-Biała - GKS Bełchatów 1:1 (0:0)
 
Autor: Jędrzej Rybak

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław