Poranne zajęcia w Ayia Napa

Drużyna już o 8 rano miejscowego czasu spotkała się na śniadaniu. Po nim piłkarze rozpoczęli trening. Tradycyjnie zajęcia poprzedziła rozgrzewka – tym razem zawodnicy rozciągali się na hotelowym dziedzińcu. Następnie podopieczni Oresta Lenczyka przeszli do siłowni, gdzie dwuosobowymi grupkami kolejno podchodzili do stanowisk. Na każdym sprzęcie ćwiczyli krótko, ale intensywnie – po pięć szybko powtórzeń na jednym przyrządzie.

Następnie zespół przeniósł się na boisko numer 2 – to samo, na którym trenowano we wtorkowy wieczór. Tym samym rozpoczęła się zasadnicza część porannego treningu – ćwiczenia z piłkami. Najpierw zawodnicy zostali podzieleni na pary i w pełnym biegu wzdłuż linii bocznej boiska musieli wymieniać się podaniami. Kolejne ćwiczenia były podobne, ale brała w nich udział większa liczba piłkarzy.

Punktem kulminacyjnym porannych zajęć były strzały na bramkę oddawane w pełnym biegu. Zawodnik prowadził piłkę niemal od połowy boiska, oddawał futbolówkę do jednego z trenerów stojących na szesnastym metrze, który natychmiast ją wystawiał, a nadbiegający gracz musiał strzelić z tzw. „pierwszej”.

– Spokojnie, bramka jest duża, nie musicie strzelać w bramkarza – podpowiadał swoim zawodnikom trener Lenczyk, gdy kilka razy z rzędu piłka trafiła w jednego z trzech golkiperów starających się wybronić uderzenia graczy z pola (w ćwiczeniu, oprócz Mariana Kelemena i Rafała Gikiewicz, brał udział także Tomasz Hryńczuk).

Szkoleniowiec wrocławian jak zwykle żywiołowo reagował na boiskowe wydarzenia. – Łukasz, takie słowa z takiej buzi? – rzucił do Łukasza Madeja, z którego ust wyrwało się przekleństwo po nieudanym zagraniu. – Waldek, już lepiej nie strzelaj, tylko idź po te piłki – to z kolei do Waldemara Soboty, po którego strzałach dwie futbolówki wyleciały poza boisko.

Zajęcia zakończyły się ok. godz. 11:30. Godzinę później zawodnicy spotkają się na obiedzie, a o 15:30 zaplanowano kolejne zajęcia.