Wydarzenia

Przegrana z mistrzem Polski

2010-09-11 22:40:47
Pomimo dużo lepszej gry niż w ostatniej kolejce w Gdańsku, Śląsk przegrał z Lechem Poznań 1:2 (1:1). Zgodnie z przewidywaniami spotkanie było bardzo emocjonujące i obfitujące w sytuacje bramkowe.
Gdyby wrocławianie wykorzystali swoje okazje, ten mecz mógłby zakończyć się przynajmniej podziałem punktów.

Mocno zmotywowani piłkarze Śląska od początku meczu byli stroną przeważającą, a Lech kompletnie nie przypominał drużyny, która broni tytułu mistrza Polski. Wrocławianie częściej utrzymywali się przy piłce i stwarzali dużo więcej zagrożenia pod bramką Kolejorza. Już 8. minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Fantastycznym dalekim podanie popisał się Przemysław Kaźmierczak, Waldemar Sobota wygrał pojedynek z Manuelem Arboledą, ale mając przed sobą tylko Krzysztofa Kotorowskiego strzelił tuż obok słupka. To było ostrzeżenie dla graczy trenera Jacka Zielińskiego, który słusznie miał sporo pretensji do swoich graczy.

Konsekwentnie grający Śląsk nie pozwalał lechitom na rozwinięcie skrzydeł i raz po raz bombardował bramkę przeciwnika. Po jednym ze strzałów Cristiana Diaza piłka przedostała się przez szczelną defensywę przyjezdnych, ale strzał Argentyńczyka okazał się minimalnie niecelny.

To jednak Lech objął prowadzenie. Nie udawało się z gry, ale o swoich umiejętnościach strzeleckich ze stałych fragmentów przypomniał Sławomir Peszko. Reprezentant Polski huknął z 25 metrów i zaskoczony dziwnym lotem piłki Marian Kelemen skapitulował. Walecznie grający wrocławianie jeszcze przed przerwą zdążyli wyrównać. Luis Henriquez zagrał ręką w polu karnym i sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Diaz.

Jeszcze w doliczonym czasie gry piłkę do siatki Śląska skierował Semir Stilić, ale napastnik gości był w tej sytuacji na spalonym. To, co nie udało się lechitom w pierwszej połowie, ziściło się na początku drugiej. Nie najlepiej zachowali się obrońcy i bramkarz Śląska i Artjons Rudnevs z bliskiej odległości wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Gdyby chwilę wcześniej Piotr Ćwielong wykorzystał swoją okazję do zdobycia gola, to Śląsk miałby zapas jednej bramki. W 55. minucie zakotłowało się pod bramką Lecha, wszyscy kibice widzieli już piłkę w siatce, ale Kotorowski jakimś cudem obronił strzał Krzysztof Wołczka.

Ambitna gra Śląska niestety nie przekładała się na zdobywane bramki. Wrocławianie często próbowali strzelać z dystansu, ale zdecydowana większość z takich prób była blokowana. Trener Tarasiewicz wykorzystał wszystkie przysługujące mu zmiany, ale Łukasz Madej, Marek Gancarczyk i Łukasz Gikiewicz nie byli w stanie odmienić losów tego spotkania. Skuteczny Kolejorz zdobył przy Oporowskiej komplet punktów, chociaż sprawiedliwym wynikiem byłby remis.

Śląsk Wrocław 1:2 (1:1) Lech Poznań
Diaz 44’, Peszko 24’, Rudnevs 52’

Śląsk: Kelemen - Celeban, Fojut, Spahić, Wołczek – Ćwielong (68’ Madej), Mila, Kaźmierczak, Sobota (68’ M.Gancarczyk) - Diaz, Szewczuk (82’ Gikiewicz)

Lech: Kotorowski – Wojtkowiak, Djurdjević, Arboleda, Herniquez - Kikut, Stilić, Injac (84’ Drygas), Krivets, Peszko (77’ Wilk) –Rudnevs (71’ Wichniarek)

Żółte kartki: Mila (Śląsk), Kotorowski, Kikut, Drygas (Lech)
Sędzia: Adam Lyczmański
Widzów: 8500
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław