Wydarzenia

Rafał Gikiewicz: Antydoping mnie mobilizuje

2011-11-08 16:05:23
- Niedzielnym meczem udowodniliśmy, że potrafimy grać widowiskowo - mówi Rafał Gikiewicz po wygranej 5:1 nad Zagłębiem. Zachęcamy do przeczytania całej rozmowy z bramkarzem Śląska Wrocław.
Miałeś lekką tremę przed niedzielnym meczem derbowym? Jasne było, że w Lubinie nie zostaniecie miło przyjęci, a jeszcze jako bramkarz miałeś miejscowych kibiców tuż za plecami.
Teraz mogę już zdradzić, że nawet trenerzy się lekko obawiali, jak mogę zareagować, gdy ze strony trybun pojawi się taka negatywna presja. Ale ja nie miałem żadnych wątpliwości i obaw. Przyznam, że takie zachowanie kibiców rywali, taki antydoping wobec mojej osoby nawet jeszcze bardziej mnie mobilizuje. I byłem pewien, że w niedzielę też tak będzie. W karierze grałem nawet na trudniejszym terenie i chyba nieźle sobie radziłem, a więc byłem spokojny o swoją dyspozycję w Lubinie. Poza tym ta szybko zdobyta bramka dała drużynie i mi również jeszcze więcej pewności. Wtedy już wiedziałem, że damy sobie z Zagłębiem radę.

Kilka chwil po tym, gdy zdobyliście pierwszego gola, swoją szansę miało Zagłębie, ale Ty pewnie obroniłeś strzał Sernasa. To mógł być kluczowy moment meczu, bo kto wie, co by się działo dalej, gdyby Zagłębie w tym momencie wyrównało.
Kiedy Sernas miał piłkę na 18 metrze, już starałem się trochę wyjść przed bramkę i skrócić kąt, aby piłka była bliżej moich ramion. Wyszedłem, on się uwolnił, uderzył, ale ja sparowałem piłkę, czyli zrobiłem to, co do mnie należy. Po to właśnie jestem, aby między innymi bronić takie strzały i w ten sposób pomagać zespołowi. Dzięki temu do przerwy nie straciliśmy gola, a sami jeszcze dołożyliśmy kolejnego i potem poszło już z górki.

To omówmy jeszcze jedną sytuację – strzela Janusz Gancarczyk, a Ty odbijasz piłkę, która pechowo trafia w Krzysztofa Wołczka i wpada do bramki. Gol przypadkowy i chyba tym bardziej boli.
Boli, ale nie aż tak bardzo, skoro my aż pięć razy pokonaliśmy Bojana Isailovicia. Oczywiście, marzył mi się występ na zero z tyłu i szkoda, że tak się nie stało. To były moje pierwsze derby Dolnego Śląska i przy wyniku 5:0 czułbym jeszcze większą satysfakcję. Tym bardziej że byłby to mój trzeci występ, licząc Puchar Polski, bez puszczonej bramki. Trochę szkoda, ale najważniejsze, że wygraliśmy.

W lidze zagrałeś najpierw z Lechią Gdańsk, teraz z Zagłębiem Lubin i zebrałeś same pozytywne opinie. A czy Twoim zdaniem mogłeś w niektórych sytuacjach zachować się nieco lepiej?
Przy sytuacjach czysto bramkarskich chyba żadnych błędów nie popełniłem. Może przy wyprowadzaniu piłki nogą. Ale trenerzy mnie uczulali, abym nie bawił się w pierwszego rozgrywającego i po prostu wybijał pewnie piłkę, a nie próbował na siłę dogrywać do kolegów. Kiedy tu przychodziłem, wiedziałem, jakie będzie moje miejsce w drużynie. Choć nie grałem, to uważam, że przy Marianie Kelemenie i Tomku Hryńczuku zrobiłem bardzo duży postęp. Czekałem dziesięć miesięcy na swoją szansę, doczekałem się i - co chyba oczywiste - liczę na kolejne. Każdy piłkarz chciałby grać jak najwięcej, ale to przede wszystkim zależy od trenera.

Wasza przewaga nad rywalami w tabeli rośnie. Zwracacie w ogóle na to uwagę?
Gramy swoje, robimy swoje i skupiamy się na każdym kolejnym meczu. W przyszłość wybiegają głównie media, te same, które jeszcze niedawno narzekały, że Śląsk nie gra widowiskowo i ustawia autobus w polu karnym. Meczem z Zagłębiem udowodniliśmy, że jest inaczej. Najważniejsze jednak, że mamy wyniki i co tydzień dopisujemy sobie trzy punkty. Oby tak było do końca.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław