Wydarzenia

Sebastian Mila: Dobra forma zasługą całej drużyny

2013-04-20 13:28:05
- Moje indywidualne wyniki to zasługa dobrej drużyny, kolegów i zaufania trenera - mówi kapitan Śląska Sebastian Mila, który w czterech ostatnich meczach wpisywał się na listę strzelców.
W środę w Krakowie strzeliłeś gola w czwartym meczu z rzędu i tym samym pobiłeś swój życiowy rekord. To chyba miłe uczucie zdobywać bramki w każdym spotkaniu?
Dla mnie to niesamowita sprawa i bardzo cieszę się, że mam taką passę, ale przede wszystkim cieszę się, że jako drużyna też mamy dobrą serię. Widać po nas naprawdę duży postęp. Doszliśmy do finału Pucharu Polski i nie zamierzamy na tym poprzestawać. Chcemy wygrać z Legią i wywalczyć to trofeum. Chciałbym podkreślić, że mogę cieszyć się i myśleć pozytywnie dzięki drużynie. Gdyby nie każdy z tych piłkarzy, z którymi siedzę w szatni, to nie byłoby możliwe.

Skoro jesteśmy przy rekordach - dzięki ostatnim trafieniom jesteś już na dziewiątym miejscu w klasyfikacji strzelców goli dla Śląska w ekstraklasie.
Być w takim gronie jak Janusz Sybis, Ryszard Tarasiewicz, Waldemar Prusik czy wielu innych, którzy tu występowali, to dla mnie ogromne wyróżnienie. Mam nadzieję, że w przyszłości, jak kiedyś wrócę na ten stadion, do tego miasta, to ludzie będą miło mnie wspominać. I będą mówili, że coś dałem tej drużynie.

Jeszcze jedna rzecz o rekordach - dotychczas Twój najlepszy wynik w ekstraklasie to osiem strzelonych bramek w jednym sezonie. Teraz masz już ich na swoim koncie sześć, niewiele brakuje do wyrównania i pobicia tego wyniku.
Bardzo chciałbym, żeby udało mi się to w barwach Śląska. Wtedy większość moich sukcesów krajowych będzie zawsze kojarzyć mi się właśnie z tym klubem. Ale jeszcze raz chciałem podkreślić - moje indywidualne wyniki to zasługa dobrej drużyny, kolegów i zaufania trenera. To wszystko sprawia, że moja forma jest lepsza i mogę optymistycznie patrzeć w przyszłość związaną z osobistymi rekordami. Jednak dla mnie to nie jest najważniejsze. Jeśli uda nam się wywalczyć Puchar Polski i zająć miejsce na podium ekstraklasy, wtedy będzie jeszcze większa radość. To byłoby dla mnie największe osiągnięcie.

Jeśli chcesz poprawić ten rezultat, być może będziesz musiał strzelić gola Lechii Gdańsk, Twojemu ukochanemu klubowi. W rundzie jesiennej w Gdańsku zdobyłeś dwie bramki.
Zawsze ten klub będę darzył szacunkiem, bo tam stawiałem pierwsze kroki w dorosłym futbolu. Przyjechałem do tego miasta jak byłem młody. Trener Tarasiewicz powtarzał, że jeśli chcesz, by cię szanowano gdziekolwiek, w jakimkolwiek klubie, to musisz zaskarbić ich serca. A można to zrobić tylko w jeden sposób - zagrać dobrze i wypaść profesjonalnie przeciwko temu zespołowi. Te gole, które strzeliłem jesienią, na pewno bolały kibiców Lechii, ale robiłem to dla swojej drużyny, czyli Śląska. Wiem, że muszę dać w każdym meczu z siebie sto procent.

Jeśli wygracie w niedzielę, umocnicie się na trzecim miejscu w tabeli, ale o zwycięstwo z Lechią łatwo nie będzie.
Gdańszczanie grają bardzo dobrze, stwarzają mnóstwo sytuacji i byli już wielokrotnie chwaleni za postęp, jaki poczynili pod wodzą trenera Kaczmarka. Lechia jest podrażniona ostatnimi porażkami, a meczem przełomowym może być dla niej starcie ze Śląskiem. My jednak też mamy swój cel i żeby go osiągnąć, nie możemy myśleć o niczym innym, jak o zwycięstwie w niedzielę.

Mecz z Lechią to koniec maratonu meczów. W środę w Krakowie widać było u was zmęczenie. Starczy sił na niedzielę?
Rzeczywiście, ostatnie dni to dla nas meczowy maraton i byliśmy lekko zmęczeni w ostatnim spotkaniu z Wisłą. Na to zmęczenie nie składają się same mecze, ale też podróże, podczas których zawsze uciekają godziny odpoczynku. W trudnych chwilach zawsze jednak podkreślaliśmy, że jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani do sezonu. Ostatnie nasze występy chyba potwierdziły te słowa. Dobre przygotowanie powoduje, że morale i psychika są na dobrym poziomie i jesteśmy gotowi do kolejnych spotkań. Jesteśmy doświadczeni i sobie poradzimy.

Kwiecień jest dobry w waszym wykonaniu, ale nie sposób nie wrócić myślami do marca, kiedy zaliczyliście kilka niepotrzebnych remisów.
Szkoda tych wyników, ale to jest właśnie sport - tu nie da się kalkulować. Choćby nie wiem ile pieniędzy nam oferowano, nie jesteśmy w stanie zagwarantować żadnego wyniku. Nie da się oszukać życia, nie da się oszukać futbolu. Żałujemy, że tak się stało, dlatego postanowiliśmy szybko zapomnieć o tamtych rezultatach, zostawić je za sobą i patrzeć na przyszłość z optymizmem.

Po jednym z ostatnich meczów powiedziałeś, że jesteś wdzięczny trenerowi Levemu. Mógłbyś rozwinąć tą myśl?
To był trudny moment. Pisało się, że trener ma konflikt ze starszymi piłkarzami, więc ja od razu mówiłem, że nie mógłbym obrazić się na takiego człowieka. To bardzo wymagający, ale życiowy i doświadczony trener, profesjonalista w każdym calu. Nie mogę do końca zdradzić szczegółów, ale długo wtedy rozmawiałem z trenerem i mam do niego ogromny szacunek za to, co mi powiedział. Takim ludziom będę wdzięczny niezależnie od tego, co się stanie w przyszłości.

Skoro jesteśmy przy przyszłości - czy jest szansa, że jednak w przyszłym sezonie Sebastian Mila nadal będzie piłkarzem Śląska?
Jestem w takim momencie, że wspólnie z rodziną muszę się zastanowić, czy chcę zostać w Polsce, czy wyjechać z kraju, by ostatni raz spróbować sił w innej lidze. Jeśli zostanę, to wtedy rozważę każdą ofertę i wybiorę najlepszą dla siebie i moich najbliższych. I od razu zaznaczam - przy tym wyborze najważniejszą kwestią na pewno nie będą pieniądze. Swój kontrakt życia podpisałem już dawno temu.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław