Wydarzenia

Sebastian Mordal: Wciąż nie wierzę, że tutaj jestem

2012-02-02 19:37:56
- Jeszcze niedawno do głowy by mi nie przyszło, że będę trenował z takimi piłkarzami jak Marian Kelemen czy Rafał Gikiewicz - mówi dwudziestoletni Sebastian Mordal, który ma szansę zostać trzecim bramkarzem Śląska.
Dosyć niespodziewanie znalazłeś się w kadrze Śląska na zgrupowanie na Cyprze. Jak w ogóle do tego doszło?
Dowiedziałem się o tym od mojego taty, z którym skontaktował się trener bramkarzy Śląska Tomasz Hryńczuk. W tym samym czasie poszło też oficjalne zapytanie od wrocławian do MKS-u Oława, którego jestem zawodnikiem. Zaproszono mnie na krótkie testy, po których podjęto decyzję, że mam jechać z pierwszą drużyną Śląska na zgrupowanie na Cypr.

Nie był to jednak Twój pierwszy kontakt ze Śląskiem?
Nie, byłem już wcześniej na testach w zespole Młodej Ekstraklasy, a na kilku meczach mojego zespołu obecny był przedstawiciel Śląska Józef Klepak. Ciężko mi jednak powiedzieć, kogo obserwował.

Formalnie jesteś nadal zawodnikiem MKS-u?
Zgadza się. Na razie mój klub wyraził zgodę na udział w testach podczas obozu na Cyprze. Dopiero po powrocie do Polski zapadnie decyzja co do mojej przyszłości. Ja zrobię wszystko, by dobrze się zaprezentować. Praca z zespołem ekstraklasowym, nawet gdyby miała potrwać zaledwie przez chwilę, może mi tylko pomóc stać się lepszym piłkarzem. To zupełnie inny świat, i to pod każdym względem – organizacyjnym, sportowym, treningowym. Ciężko mi nawet o tym wszystkim mówić, ponieważ do tej pory nigdy nie udzielałem wywiadów…

I pewnie nigdy nie miałeś okazji być na tego typu zgrupowaniu. Jak wrażenia?
Trzy lata temu mieliśmy w Oławie obóz zimowy, pojechaliśmy wtedy do Czech. Ale teraz to jest zupełnie inne przeżycie. Długo nie mogłem uwierzyć, że mam jechać ze Śląskiem na Cypr. Ale stało się i jestem tutaj. Ćwiczę trochę inaczej niż do tej pory, bo treningi są częstsze i intensywniejsze, niż w Oławie. Dla mnie to spory przeskok, ale staram się dotrzymywać kroku nowym kolegom. Z dnia na dzień powinno być coraz lepiej.

Jak przebiega współpraca z Marianem Kelemenem i Rafałem Gikiewiczem? W końcu obaj to bramkarska czołówka T-Mobile Ekstraklasy.
To klasowi zawodnicy i jeszcze niedawno do głowy by mi nie przyszło, że będę trenował z takimi bramkarzami. Od takich piłkarzy można naprawdę wiele się nauczyć. Zyskuję już na samym patrzeniu na to, co robią podczas treningów. Podglądam ich na każdym kroku – jak pracują, jak się poruszają, a nawet co jedzą czy jak odpoczywają.

Jeśli trafisz do Śląska, to historia zatoczy koło, bo jesteś przecież wychowankiem wrocławskiego klubu.
To prawda, w wieku siedmiu lat zaczynałem u trenera Mariana Wyrwasa. Gdy kończyłem podstawówkę mogłem iść do gimnazjum, w którym była klasa pod patronatem Śląska. Tak się jednak złożyło, że moja rodzina przeprowadziła się na drugi koniec Wrocławia i miałbym kłopot z dojazdem do szkoły. Dlatego wybraliśmy Oławę, w której zresztą wtedy występował mój tata. To było prostsze rozwiązanie.

W MKS-ie szło Ci ostatnio całkiem nieźle. Wywalczyłeś sobie miejsce w wyjściowym składzie, a na dodatek Twoja drużyna jest liderem III ligi.
Do bramki wszedłem w siódmej kolejce, gdy Radek Florczyk nabawił się drobnego urazu. Zresztą już przed startem ligi trener przyznał, że obaj prezentujemy podobne umiejętności, ale jedynką będzie Radek ze względu na doświadczenie i wiek. Gdy się wyleczył, trener nadal wystawiał mnie w wyjściowym składzie, bo stwierdził, że nie ma sensu niczego zmieniać. W tym czasie zanotowaliśmy serię sześciu nieprzegranych meczów z rzędu. Dopiero po porażce z Motobi Kąty Wrocławskie na dwa ostatnie mecze rundy do bramki wrócił Radek. Jesień mieliśmy naprawdę dobrą, mamy aż osiem punktów przewagi nad drugim zespołem.

Kilka miesięcy temu Śląsk grał w Oławie mecz sparingowy z MKS-em. Pomyślałeś sobie wtedy: „Fajnie byłoby kiedyś zagrać w tej drużynie”?
Mówiąc szczerze śmialiśmy się wtedy z kolegami, że kiedyś któryś z nas kiedyś ponownie zagra w takim sparingu, ale już w innej koszulce. Cała ta sytuacja spadła na mnie naprawdę niespodziewanie. Byłem przygotowany na walkę o miejsce w wyjściowym składzie trzecioligowej drużyny, a tu nagle jadę na zgrupowanie lidera ekstraklasy. Tak naprawdę nadal nie do końca mogę w to uwierzyć. Jestem naprawdę szczęśliwy, choć wiem, że tak naprawdę dopiero wszystko przede mną.

Wspomniałeś wcześniej o swoim tacie, Jarosławie. On także przed laty był bramkarzem Śląska.
Tak, choć niezbyt długo. Był w klubie w czasach, gdy między słupkami stał Adam Matysek, czyli fenomenalny bramkarz, nie do wygryzienia ze składu. Po rundzie czy dwóch wrócił do Ślęzy Wrocław, ale często opowiada mi o tych czasach. Zresztą niezależnie od tego, czy ostatecznie przejdę do Śląska, czy też nie, to przynajmniej będzie jeden pozytyw obecnej sytuacji – niektórzy kibice mogli przypomnieć sobie jego osobę. Na pewno jest mu z tego powodu bardzo miło.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław