Wydarzenia

Śląsk wraca do wojskowych korzeni!

2010-04-02 09:45:52
Decyzją władz wojskowych, przy zgodzie zarządu klubu i sztabu szkoleniowego, piłkarze Śląska zostali zmobilizowani. Od początku tygodnia zespół jest skoszarowany w podwrocławskim garnizonie. Jednocześnie podjęto kroki, by WKS znów stał się klubem wojskowym.
Pomysł wyszedł od władz klubu i został zaakceptowany przez szkoleniowców. Piłkarze będą zakwaterowani w koszarach przynajmniej do końca sezonu. Jeśli taki system się sprawdzi, będzie to już stałe miejsce pobytu wrocławskiej drużyny.

– Dzięki temu zawodnicy w ciszy i skupieniu przygotują się do ligowych spotkań. Nikt nie będzie im przeszkadzał – media, kibice, znajomi. Nie oszukujmy się – najbliższe mecze są dla nas bardzo istotne. Musimy przystąpić do nich bardzo skoncentrowani, a obiekt przy ul. Oporowskiej nie daje aż takich możliwości. Poza tym dotychczas trener miał piłkarzy na oku tylko w godzinach treningu. Od teraz może ich monitorować 24 godziny na dobę – wyjaśnia prezes Śląska Piotr Waśniewski.

Piłkarze stali się nie tylko mieszkańcami koszar, ale z powodu formalnej mobilizacji także normalnymi żołnierzami. Cała drużyna została wcielona do armii w stopniu szeregowego. Wyjątkiem jest kapitan zespołu Dariusz Sztylka, który dostał kapralskie szlify.

– Mówiąc szczerze, wolałbym nadal być kapitanem. Wiem jednak, że w wojsku to stopień oficerski, a takich nie otrzymuje się za zasługi. Dlatego na razie zadowolę się kapralem – śmieje się Sztylka.

Na początku pobytu w koszarach nikomu jednak do śmiechu nie było. W związku z mobilizacją piłkarzom przybyło sporo nowych obowiązków – na przykład nocne warty czy dyżury w kuchni. To wszystko sprawiło, że codzienne wyjazdy na poligon stały się miłą odmianą od koszarowej rzeczywistości.

– Z dnia na dzień zostaliśmy normalnymi żołnierzami. W trybie ekspresowym musimy się więc nauczyć walczyć, obchodzić z bronią, poznać taktykę. Temu wszystkiemu służą codzienne ćwiczenia na poligonie. Bywa to dość męczące, ale po zimowym ładowaniu akumulatorów w Zieleńcu nic nie jest w stanie nas złamać – przyznaje Antoni Łukasiewicz.

Nikt jednak nie zapomina, że Śląsk to przede wszystkim drużyna sportowa. Oprócz typowych żołnierskich obowiązków zawodnicy mają także normalne treningi piłkarskie. W koszarach łatwo ich odróżnić od innych jednostek – co prawda są ubrani w mundury, ale na nogach mają buty PUMY.

– Nie można dać się zwariować. Wojsko wojskiem, ale nogi to tak naprawdę narzędzie ich pracy. Ciężkie żołnierskie obuwie mogłoby im zrobić krzywdę. Dlatego wystaraliśmy się w dowództwie o zgodę na nieregulaminowe buty – opowiada Jarosław Szandrocho, do niedawna fizjoterapeuta, a po mobilizacji sanitariusz Śląska.

Wcielenie drużyny do armii to pierwszy krok w kierunku ponownego przekształcenia drużyny w Wojskowy Klub Sportowy. Pod tym szyldem Śląsk funkcjonował do połowy lat dziewięćdziesiątych, odnosząc w tym czasie swoje największe triumfy (mistrzostwo i dwa wicemistrzostwa kraju, dwa Puchary Polski, Superpuchar). Pomysłodawcy mają nadzieję, że powrót do tradycji ułatwi sięgnięcie po kolejne trofea.

Na razie jednak piłkarze muszą oswoić się ze swoimi nowymi rolami. Dzień w dzień jeżdżą na poligon, by doskonalić żołnierski fach. Nikt jednak nie chce zdradzić, gdzie to wszystko się odbywa.

– To tajemnica wojskowa – tak kierownik zespołu Zbigniew Słobodzian ucina wszelkie próby rozmowy na ten temat.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław