Wydarzenia

Świetna seria trwa nadal

2010-11-27 17:36:00
Sporo emocji zafundowali piłkarze obu drużyn w meczu 15. kolejki Ekstraklasy w Gdyni. Będący na fali wznoszącej Śląsk zremisował ze świetnie grającą u siebie Arką 2:2, a wynik został ustalony już w pierwszej połowie. Dla WKS-u dwie bramki zdobył Przemysław Kaźmierczak.
Śląsk rozpoczął to spotkanie w prawie niezmienionym składzie. W porównaniu do poprzednich meczów tylko Waldemar Sobota stracił miejsce w pierwszej jedenastce, a jego miejsce na boisku zajął Krzysztof Wołczek, w rezultacie Tadeusz Socha został przesunięty do pomocy.

Już w 1. minucie meczu wrocławianie pokazali, że do Gdyni pojechali po to, żeby podtrzymać wspaniałą passę siedmiu spotkań bez porażki. Bliski zdobycia gola był Sebastian Mila, ale pomocnik Śląsk i tak był na minimalnym spalonym. W pierwszej połowie to gospodarze częściej utrzymywali się przy piłce, z czego brały się kolejne okazje bramkowe. Swoje sytuacje na początku pojedynku mieli Mirko Ivanovski i Michał Płotka, ale ich nie wykorzystali.

Śląsk próbował grać z kontry i długimi podaniami na Łukasza Gikiewicz i Vuka Sotirovicia. To właśnie po zgraniu głową tego pierwszego do Serba pod bramką Norberta Witkowskiego zrobiło się groźnie, ale piłka po strzale z ostrego kąta wyszła w aut. W 27. minucie sędzia Szymon Marciniak uznał, że Tadeusz Socha był faulowany w polu karnym i podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Przemysław Kaźmierczak.

Po objęciu prowadzenia Śląsk cofnął się na własną połowę i to był błąd, bo pod bramką Mariana Kelemena co chwilę się kotłowało – gol dla gospodarzy wydawał się tylko kwestią czasu. Arkowcom w ciągu czterech minut udało się bramkarza WKS-u pokonać aż dwa razy. W 40. minucie Kelemen obronił strzał Josepha Mawaye, ale wobec dobitki Tadasa Labukasa był już bezradny.

Chwilę później za zagranie ręką przez Amira Spahicia sędzia podyktował drugą kontrowersyjną jedenastkę w tym spotkaniu, a pewnym egzekutorem okazał się Labukas. Z nieba do piekła? Niekoniecznie, bo już w doliczonym czasie gry Sebastian Mila potwierdził, że potrafi znakomicie wykonywać stałe fragmenty. Po raz kolejny piłka trafiła na głowę Przemysława Kaźmierczaka, który po raz drugi pewnie pokonał Witkowskiego i doprowadził do wyrównania.

W sześciu rozegranych dotychczas spotkaniach na Narodowym Stadionie Rugby Arka straciła tylko dwa gole – wszystkie w pierwszej połowie. Tej ostatniej passy, pomimo kilku okazji, Śląskowi przerwać się nie udało. Piłkę meczową w 66. minucie miał Tadeusz Socha, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Witkowskim, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ten pojedynek przegrał. Świetnym podaniem w tej akcji popisał się Mila. Kilka minut wcześniej dobrą sytuację do strzelenia bramki miał Gikiewicz, ale strzelił wprost w bramkarza Arki.

Gospodarze w drugiej części spotkania praktycznie ani razu nie zagrozili bramce Śląska i mogą mówić o sporym szczęściu, nie ponosząc pierwszej porażki przed własną publicznością. Dla wrocławian to już ósmy mecz z rzędu bez przegranej – to świetna seria, którą w ostatniej kolejce będzie chciał powstrzymać lider z Białegostoku.

Arka Gdynia 2:2 (2:2) Śląsk Wrocław
Labukas 40, 44 (k) - Kaźmierczak 28 (k), 45

Arka: Witkowski - Brumo, Budziński, Noll, Płotka - Rožić, Bożok, Zawistowski, Ivanovski (59’ Wilczyński) - Labukas, Mawaye (89’ Giovanni)

Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Spahić (85’ Jezierski) - Wołczek, Sztylka, Kaźmierczak, Mila – Gikiewicz (93’ Pawelec), Sotirović (71’ Sobota)

Żółte kartki: Sztylka, Celeban, Wołczek (Śląsk)
Sędziował: Szymon Marciniak
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław