Wydarzenia

Sylwester Patejuk: Już czuję się częścią tego zespołu

2012-07-05 13:46:56
- Po sparingu ze Slovanem widać, że nasza forma poszła w górę. Mam nadzieję, że tak samo będzie w kolejnych grach kontrolnych - mówi nowy pomocnik Śląska Sylwester Patejuk, który wraz z mistrzami Polski szlifuje formę na obozie w Chorwacji.
Piłkarzem Śląska jesteś już od trzech tygodni. Jak pierwsze wrażenia?
Bardzo fajne. Atmosfera jest sympatyczna, spotkałem ciekawych ludzi. Nowi koledzy przyjęli mnie ciepło, dzięki czemu nie mam żadnych kłopotów z aklimatyzacją w drużynie. Bardzo szybko poczułem się częścią tego zespołu.

Podczas zgrupowania mieszkasz w pokoju z Patrikiem Mrazem. To taki sposób na bliższe poznanie się dwóch zawodników operujących w tej samej części boiska?
(śmiech) Mówiąc szczerze nie pomyślałem o tym w ten sposób. Zamieszkaliśmy ze sobą już podczas obozu w Spale, ale to chyba była raczej kwestia przypadku. Dobrze się dogadujemy, więc w Chorwacji zostało tak samo.

O obozach trenera Lenczyka w Spale narosły już spore legendy. Jak pracowało Ci się w tym okresie?
Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Co prawda słyszałem, że jest to obóz, na którym przygotowanie fizyczne bierze górę nad elementami typowo piłkarskimi, ale w szczegóły nie wnikałem. Wszyscy jednak wiemy, że z jednej strony nie jest to najmilszy okres dla piłkarza, ale z drugiej trzeba go przejść, bo to właśnie wtedy tworzy się fundamenty pod następne miesiące. Zresztą z większością tych ćwiczeń spotkałem się już w poprzednich klubach, więc tak naprawdę nie były one dla mnie żadnym problemem.

Teraz trenujecie w Chorwacji. Miałeś już okazję uczestniczyć w zagranicznym zgrupowaniu?
To mój pierwszy raz. Do tej pory przygotowywałem się wyłącznie w Polsce. Ale dla mnie nie ma to jakiegoś większego znaczenia. W Podbeskidziu nawet zimę spędzaliśmy w kraju i mimo to daliśmy sobie radę w lidze. Choć muszę przyznać, że ośrodek, w którym jesteśmy teraz zakwaterowani, jest na naprawdę wysokim poziomie.

Za Śląskiem już dwa sparingi. Jak oceniasz to, co pokazaliście do tej pory?
Po pierwszym sparingu z Karpatami Lwów nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. Byliśmy przecież tuż po ciężkich treningach w Spale, które naprawdę czuliśmy w nogach. W tym meczu bardziej chodziło o to, żeby się wybiegać i nie odnieść kontuzji, niż żeby wygrać. Oczywiście, zawsze gra się o zwycięstwo, ale akurat w tym spotkaniu nie był to nasz priorytet. Ale już drugi sparing pokazał, że gdy tylko złapaliśmy trochę świeżości, to od razu grało nam się lepiej. Mimo tego, że w składzie było trzech nowych zawodników, to nasza gra wyglądała naprawdę dobrze.

A jak ocenisz swoją postawę?
Nie za bardzo chciałbym to robić. Od tego są trenerzy. Mogę tylko powiedzieć, że cały zespół dobrze operował piłką i momentami prezentowaliśmy się nieźle. Wydaje mi się, że mogliśmy wygrać nawet wyżej. Możemy być zadowoleni z tego sparingu. Mam nadzieję, że w kolejnych grach kontrolnych nasza forma będzie nadal szła w górę.

Za dwa tygodnie zagracie pierwszy mecz w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Zaczynasz już powoli odliczanie do tego wydarzenia?
To na pewno będzie dla mnie duże przeżycie. Ale na razie staram się nie męczyć głowy myślami o czekających nas występach w pucharach. To dość bliska, ale jednak przyszłość. Teraz najważniejsze jest dla mnie, by się dobrze przygotować. O meczu w Czarnogórze pomyślę pewnie kilka dni przed nim. Gdybym teraz nieustannie zastanawiał się, co nas czeka, to pewnie miałbym problemy, by skoncentrować się na aktualnej pracy.

Oswoiłeś się już z myślą, że zaledwie po roku gry w ekstraklasie będziesz mógł powalczyć o awans do Ligi Mistrzów?
Raczej tak. Każdy piłkarz dąży do tego, żeby grać o coraz to wyższe cele. Wydaje mi się, że mentalnie byłem na to gotowy już od pewnego czasu. Myślę, że dam radę (śmiech).

O Twojej historii, czyli drodze z A-klasowej Perły Złotokłos aż do aktualnego mistrza kraju, napisano już pewnie masę artykułów?
Dokładnie. Już gdy grałem w Podbeskidziu, często przytaczano w prasie moją drogę piłkarską. Było tego tak dużo, że w sumie nie wiem, co mógłbym jeszcze do tej historii dodać. Podejrzewam, że w futbolu funkcjonuje sporo osób, którym mogłoby się przytrafić to samo, ale po prostu w pewnym momencie zabrakło im odrobiny szczęścia czy wiary. Ten element jest na pewno istotny, kto wie, czy nie jest równie ważny jak ciężka praca. Ja, oprócz tego, że ciągle starałem się być lepszym piłkarzem, to wierzyłem do późnych lat, że jeszcze mi się uda coś osiągnąć w futbolu. Taką ostatnią szansę dałem sobie w wieku 25 lat. Dla wielu pewnie byłoby to zbyt późno, by jeszcze wierzyć, że można wtedy wciąż wypłynąć na szerokie wody. Mimo to zaryzykowałem i udało się.

Pytanie o to, czy zdążyłeś się zadomowić we Wrocławiu, raczej nie ma jeszcze sensu?
Przez ostatnie tygodnie nie było na to czasu. Większość tych dni spędziłem na obozach lub na specjalistycznych badaniach. Jedyne, co udało nam się z narzeczoną zobaczyć, to Rynek. Wrocław na razie znam więc głównie przez szybę samochodu. To na pewno bardzo ładne miasto. I duże, ale pochodzę z Warszawy, więc nie będę miał kłopotów z przystosowaniem się. Pewnie raz czy dwa się w nim zgubię, więc na początku będę musiał korzystać z GPS-u. Na szczęście przejąłem mieszkanie po Łukaszu Madeju tuż obok klubu, więc na treningi będę mógł chodzić nawet na piechotę. Po powrocie z Chorwacji do Wrocławia przyjedzie moja narzeczona i zaczniemy się urządzać. Jestem przekonany, że szybko poczujemy się we Wrocławiu jak w domu.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław