Wydarzenia

Szukiełowicz: rekord z Wisłą, utarliśmy nosa Legii

2016-03-03 10:25:00
Sobotnie derby będą z podtekstem. Romuald Szukiełowicz w meczu z Zagłębiem Lubin po raz setny siądzie na ławce Śląska jako szkoleniowiec wrocławskiego zespołu. Trener wspomina pamiętne mecze z jego udziałem.
Trener debiutował w meczu z mistrzem Polski 11 marca 1989 roku - Oczywiście, że pamiętam to spotkanie! Przy Oporowskiej wygraliśmy 1:0 z Górnikiem Zabrze. Bramkę strzelił Mirek Jaworski i od tamtego momentu nie przegraliśmy kolejnych 14 meczów. Poprawił mnie w tej statystyce dopiero Orest Lenczyk, który miał tych spotkań 15. Górnik był aktualnym mistrzem Polski, a my zajmowaliśmy ostatnie miejsce w lidze. Obejmowałem Śląsk, który miał 8 punktów po rundzie wiosennej i kilka oczek starty do przedostatniego zespołu, ale ostatecznie utrzymaliśmy się – wspomina Romuald Szukiełowicz.

Sytuacje alarmowe

Był to sezon 1988/1989, a opiekunem Śląska był do 31 maja 1991 roku. Kolejne podejście Romuald Szukiełowicz  rozpoczął 24 sierpnia 1995 roku, a rolę szkoleniowca piastował do 21 kwietnia 1996 roku. Teraz po niemal 20 latach wrócił do wrocławskiego klubu. 7 grudnia 2015 roku po raz trzeci został trenerem Śląska. – Zawsze przychodziłem do Śląska w sytuacji alarmowej. Gdy WKS-owi groził spadek - mówi trener Szukiełowicz. - Naszym pierwszym celem było utrzymanie, a potem budowa drużyny i obieranie kolejnych celów. Pamiętam, że za pierwszym razem stworzyliśmy bardzo dobrą drużynę, która mogłaby walczyć spokojnie o podium w lidze. Odeszli jednak między innymi Szewczyk, Tarasiewicz, Król, Machaj, czy Prusik i trzeba było znów walczyć o przetrwanie.

Utarł nosa Legii
Szukiełowicz brał udział w kilku pamiętnych spotkaniach. – Ciekawy mecz był z Legią Warszawa przy Oporowskiej, który wygraliśmy 1:0. Bramkę zdobył Drączkowski. Legia była nafaszerowana reprezentantami Polski, ale utarliśmy im nosa. Stadion był wypełniony po brzegi. Najbardziej w pamięci zostało mi jednak spotkanie z Wisłą w Krakowie. Śląsk wygrał 5:0 i nie wiem, czy ktoś pobił ten rezultat (to najwyższe wyjazdowe zwycięstwo wrocławian - przy.red). Janusz Jedynak w dodatku obronił rzut karny. Wtedy byliśmy świetną drużyną, mogliśmy walczyć na równi z każdym. To mecze, które zostają długo w pamięci. Mam satysfakcję, że wszystkie misje udało mi się pozytywnie zakończyć.

Zgrana ekipa
W ówczesnym składzie byli między innymi Zbigniew Mandziejewicz i Janusz Jedynak, którzy tworzą aktualnie kadrę szkoleniową pierwszej drużyny – Bardzo się cieszę, że w takim składzie pracuję - kontynuuje Szukiełowicz. - Wszyscy mają doświadczenie w swoim fachu. Zawsze mieliśmy ze sobą kontakt, ale przede wszystkim to ludzie Śląska. Tak naprawdę kadrę tworzą ludzie mocno związani z wrocławskim klubem, którzy z sukcesami spędzali tu swoje lata.

Piękne czasy
Opiekun WKS-u chętnie wraca do tamtych czasów. – Wspomnienia mają to do siebie, że w głowie zostają tylko dobre momenty. Te złe zacierają się. Śląsk Wrocław jest moim klubem i tutaj się wychowałem. Pamiętam czasy, gdy przy Oporowskiej stał zwykły barak, gdzie przebierali się dosłownie wszyscy. Jako juniorzy jeździliśmy na meczu w aucie, który miał piecyk w środku, a jedna rura wychodziła na zewnątrz. Klub jako całość był bardzo zjednoczony. Wszystkie drużyny się znały. Piłkarze chodzili na mecze koszykarzy oraz szczypiornistów i na odwrót. To było piękne. Przecież w jednym roku Śląsk w każdej tej dyscyplinie był mistrzem Polski! Warto wspominać te czasy i o nich pamiętać. Jeżeli klub nie szanuje swojej historii, to też nie będzie szanowany - kończy Romuald Szukiełowicz.
Autor: Michał Krzyminski, Fot. Krystyna Pączkowska

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław