Wydarzenia

Tomasz Frankowski, czyli snajper jakich mało

2011-11-16 14:49:45
Gdy się mówi lub pisze o Jagiellonii Białystok - piątkowym rywalu Śląska - nie sposób nie wspomnieć o Tomaszu Frankowskim. To już legendarny napastnik naszej ekstraklasy.
Nikomu w metrykę nie chcemy zaglądać, ale Tomaszowi Frankowskiemu lat przybywa, a mimo to nadal należy do najgroźniejszych napastników naszej ekstraklasy. W tym sezonie ma już dziewięć goli na koncie, dzięki czemu zajmuje drugiej miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców. W sumie jednak Frankowski w naszej lidze zdobył już 156 bramek, co mu daje czwarte miejsce w tabeli wszech czasów polskiej ekstraklasy. Nie tak dawno wyprzedził słynnego Włodzimierza Lubańskiego (155 goli), a od trzeciego Gerarda Cieślika dzieli go zaledwie jedenaście trafień.

- Obiecałem rodzinie, że to mój ostatni sezon. Ale skoro brakuje mi do trzeciego miejsca tylko jedenastu goli, to muszę jeszcze porozmawiać z żoną - z uśmiechem stwierdził Frankowski po jednym z ostatnich meczów.

Kiedy wracał wiosną 2009 roku do Polski po przygodzie w Chicago Fire, niewiele osób zapewne sądziło, że będzie strzelał tak jak za dawnych lat w Wiśle Kraków. Tymczasem Frankowski w barwach Jagiellonii, której jest wychowankiem, szybko pokazał, że nie można go jeszcze skreślać. Najpierw pomógł zespołowi z Białegostoku utrzymać się w lidze, rok później bacznie przyczynił się do historycznego triumfu Jagi w Pucharze Polski, a w poprzednim sezonie sięgnął po koronę króla strzelców. W sumie od wiosny 2009 roku zdobył 40 goli!

Trzeba też wspomnieć dokonania Frankowskiego w Wiśle Kraków, gdzie pięć razy zdobywał mistrzostwo Polski i trzy razy koronę najskuteczniejszego zawodnika w lidze. Właściwie trudno wskazać jedną dominującą cechę w grze Frankowskiego. Poza tym, że ma nieprawdopodobny instynkt strzelecki i doskonale odnajduje się w polu karnym, to dzięki swojej technice sam potrafi stworzyć sobie sytuację strzelecką, a spryt i doświadczenie pozwalają mu, mimo iż nie należy do zawodników rosłych, wygrać pojedynek główkowy. Jest to typ zawodnika, na którego trzeba cały czas uważać, bo w każdym momencie może czymś zaskoczyć.

Do Śląska akurat Frankowski za dużego szczęścia nie miał, bo z tych 156 goli, tylko jednego strzelił wrocławianom (w ostatnim meczu w Białymstoku z wątpliwego rzutu karnego). Z drugiej strony, wielu okazji do zmierzenia się z naszym zespołem nie miał, bo jak Wisła była na szczycie, Śląsk grał w niższych ligach. Czy w piątek poprawi swoje konto i zbliży się do legendarnego Gerarda Cieślika? Liczymy, że nawet jeżeli się tak stanie, to Śląsk i tak odpowie jedną bramką więcej.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław