Wydarzenia

Vukelja: Wierzę, że sobie poradzę

2011-03-01 16:30:32
Ljubiša Vukelja od wtorku trenuje ze Śląskiem. Serbki napastnik opowiedział nam o swojej przygodzie z ligą bośniacką, nadziejach związanych ze Śląskiem oraz o tym, ile jego zdaniem wzrostu mają polscy obrońcy. Zapraszamy do lektury wywiadu.
Przyszedłeś do Śląska za przysłowiowe pięć dwunasta. Jak to się w ogóle stało, że trafiłeś do wrocławskiego klubu?
Jestem wolnym zawodnikiem z kartą na ręku. Miałem sporo ofert z Bałkanów, a także kilka z dość egzotycznych kierunków, ale cały czas czekałem na propozycję podpisania kontraktu z dobrego, zagranicznego klubu. Jak widać, to czekanie się opłaciło. Cieszę się, że będę miał możliwość pokazania się w Śląsku. Choć jestem we Wrocławiu niecałą dobę, to już zdążyłem się zorientować, że Śląsk to fajny klub z dobrą drużyną. Bardzo mi się tu podoba.

W Internecie można znaleźć informację, że przed dwoma tygodniami podpisałeś umowę z bośniackim Leotarem. To prawda?
Nie, do niczego takiego nie doszło. Rzeczywiście, prowadziłem rozmowy z tym klubem, byłem z nim nawet wstępnie dogadany. Umówiliśmy się jednak, że jeśli dostanę konkretną ofertę z zagranicy, to nasze ustalenia nie wejdą w życie. Czasami tak bywa, że ktoś nie wytrzyma presji i będzie chciał się pochwalić czymś, co w istocie nie doszło jeszcze do skutku. Najwyraźniej tak samo było i w tym przypadku.

Jesteś w ogóle gotowy do gry?
Zaledwie przed miesiącem skończyłem trenować z moim poprzednim klubem, liderem bośniackiej ekstraklasy Boracem Banja Luka. Potem ćwiczyłem z indywidualnym trenerem, przez dziesięć dni byłem także na obozie z mistrzem Kazachstanu Tobolem Kostanaj, który przebywał w tym czasie na zgrupowaniu w Bośni. Pewnie nie jestem tak dobrze przygotowany do sezonu jak pozostali gracze Śląska, ale z biegiem czasu powinno być coraz lepiej.

Skoro trenowałeś z Tobolem, to pewnie było zainteresowanie ze strony Kazachów Twoimi usługami?
Tak, nawet dość poważne. Mówiąc jednak szczerze nie paliłem się do przeprowadzki do Kazachstanu. Od swoich znajomych słyszałem wiele niedobrego na temat słowności prezesów tamtejszych klubów. Może niekoniecznie o Tobolu, ale wolałem nie ryzykować. Tym bardziej ucieszyłem się, gdy przyszła oferta z Polski.

To nie lepiej było zostać w Banja Luce i walczyć o mistrzostwo Bośni?
Tamtejsze kluby nie należą do najbogatszych. Miałem jeden z wyższych kontraktów w zespole i kiedy Borac wpadł w kłopoty finansowe, postanowiono rozwiązać ze mną umowę. Dostałem wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy, pod warunkiem, że będzie to klub zagraniczny bądź drużyna, która nie jest bezpośrednim rywalem Boraca w walce o mistrzostwo. Gdybym jednak trafił do zespołu z czołówki tamtejszej ligi, trzeba by za mnie zapłacić 100 tysięcy euro. Na bośniackie warunki to olbrzymia kwota.

Zostałeś zgłoszony do rozgrywek, ale Twoja przyszłość w Śląsku nie jest jeszcze pewna. Musisz być przekonany, że sprawdzisz się we wrocławskim klubie, skoro zgodziłeś się na taki układ.
W futbolu ciężko coś przewidzieć. Będę się jednak starał, by wszyscy – trener, drużyna i kibice – byli ze mnie zadowoleni. Mam nadzieję, że szybko zdobędę ich zaufanie i wniosę coś do Śląska. Jeśli się jednak nie uda, to podamy sobie ręce jak dżentelmeni i pożegnamy się.

Zapewnie już wiesz, że masz zastąpić jednego z lepszych napastników Śląska. Dasz sobie radę z taką presją?
Nie mam wyboru, muszę (śmiech).

Twoje statystyki strzeleckie nie są jednak imponujące.
Nie zawsze warto się nimi kierować podczas oceniania piłkarzy. Pewnie niewiele osób wie, że w Bośni występowałem przede wszystkim jako ofensywny pomocnik. W napadzie grałem w zasadzie tylko na początku pobytu w Boracu. Strzeliłem wtedy kilka bramek, ale trener zdecydował, że będziemy grać jednym wysuniętym, silnym napastnikiem. Rola ta przypadła komuś innemu, a ja zostałem wycofany do drugiej linii. W tym czasie miałem więcej asyst niż bramek. Lepiej się czuję jednak w ataku, tam byłem wystawiany na przykład w serbskiej młodzieżówce.

Jakie są Twoje mocne strony?
Szybkość, drybling, umiejętność gry jeden na jednego. Ale żeby nie było tak różowo, to od razu mogę opowiedzieć o swoich wadach. Jedną z nich jest na przykład gra w powietrzu. Może być z tym o tyle trudno, że polscy obrońcy mają chyba ze 2,5 metra wzrostu (śmiech). Wiem, co mówię, bo przeciwko Polakom grałem już wiele razy, na przykład w meczach sparingowych czy w serbskich reprezentacjach U-18 i U-21. Zawsze był z nimi pewien kłopot. Wierzę jednak, że sobie poradzę.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław