Wydarzenia

Waldemar Sobota: Gol w kadrze prezentem dla rodziców

2011-12-18 14:40:00
W piątkowym meczu Polska - Bośnia zwycięską bramkę strzelił debiutant Waldemar Sobota. - To dla mnie olbrzymi impuls do dalszej pracy - przyznaje pomocnik Śląska.
Powiedzieć, że bramka w debiucie w reprezentacji jest spełnieniem marzeń, to chyba nic nie powiedzieć?
Faktycznie, trudno znaleźć słowa, by opisać to, co się wydarzyło w piątek w Turcji. Poprzestańmy więc na tym, że rzeczywiście był to wymarzony debiut. Jestem szczęśliwy, że już w pierwszym meczu kadry udało mi się wpisać na listę strzelców. Tym bardziej że dzień przed meczem z Bośnią urodziny obchodziła moja mama, a dzień później mój tata. Ten występ i gol to mój prezent dla nich.

Sprawiłeś też niezły prezent wrocławskim kibicom, którzy ponad 22 lata czekali na bramkę piłkarza Śląska w reprezentacji.
Tak, już o tym czytałem. Cóż mogę powiedzieć? Cieszę się z tego bardzo. Swoją drogą poprzednim piłkarzem Śląska, który zdobył gola w kadrze, był Ryszard Tarasiewicz, czyli trener, który sprowadzał mnie do WKS-u. Jak widać, życie potrafi pisać niesamowite scenariusze. Również na Opolszczyźnie, z której pochodzę, było głośno o tej bramce, bo już dawno żaden piłkarz z tego regionu nie grał i nie strzelał w reprezentacji. Po piątkowym meczu odebrałem mnóstwo telefonów, nie tylko od dziennikarzy, ale także od znajomych lub mieszkańców mojej rodzinnej miejscowości Schodnia, którzy chcieli mi pogratulować. Dziękuję im wszystkim za ciepłe słowa.

Jak z Twojej perspektywy wyglądała ta bramka?
Dużo dobrej roboty zrobił Tomek Kupisz, który wywarł presję na bośniackim bramkarzu. Dzięki temu golkiper rywali popełnił błąd i podał piłkę prosto pod moje nogi. Przede mną był tylko jeden obrońca, więc postanowiłem w swoim stylu pójść na pojedynek jeden na jednego, a po ograniu przeciwnika uderzyć po długim słupku.

Powiedziałeś „w swoim stylu”. Tego typu akcje to chyba Twój znak firmowy? Często można je zobaczyć w meczach Śląska.
Znak firmowy to raczej zbyt dużo powiedziane, ale rzeczywiście lubię tak grać. A przed meczem z Bośnią i Hercegowiną selekcjoner powtarzał nam, żebyśmy grali tak, jak w klubie. Więc go posłuchałem (śmiech).

Zanim piłka wpadła do bramki, odbiła się od obydwu słupków. Nie bałeś się, że wyjdzie w pole?
Do samego końca śledziłem jej lot. Serce mi zadrżało, gdy odbiła się od pierwszego słupka i szła wzdłuż linii. Na szczęście od drugiego słupka odbiła się pod odpowiednim kątem i wpadła do bramki. Chyba Opatrzność Boska nade mną czuwała.

Twój występ będzie na pewno komentowany przede wszystkim przez pryzmat zdobytego gola. Ale abstrahując od tej bramki – jak Ty oceniasz swój debiut?
Chyba wypadłem dość przyzwoicie. Wydaje mi się, że w miarę poprawnie wypełniłem zadania, które postawił przede mną selekcjoner. Zrobiłem też kilka akcji skrzydłem, z których mogę być zadowolony. Ale o rzetelną ocenę mojego występu trzeba tak naprawdę pytać Franciszka Smudę.

A jak Twoim zdaniem wypadli klubowi koledzy: Sebastian Mila i Piotr Celeban?
Obaj zagrali na swoim zwykłym, czyli wysokim poziomie. Sebastian posłał napastnikom kilka doskonałych piłek, po których stanęli oko w oko z bramkarzem. Świetnie też wykonywał stałe fragmenty gry. Z kolei Piotrek zaprezentował się solidnie w obronie, włączał się również do akcji ofensywnych. Szkoda tylko, że w reprezentacji nie zadebiutował ostatni z naszej czwórki – Rafał Gikiewicz. Taka jednak była decyzja selekcjonera, którą należy uszanować.

Dostałeś jakiś sygnał od Franciszka Smudy, że nie było to wasze ostatnie spotkanie?
Zaraz po meczu, podczas kolacji, selekcjoner przysiadł się do stolika, przy którym siedziała nasza czwórka ze Śląska. Mówił nam wtedy, że przed nikim droga do reprezentacji nie jest zamknięta, że ostateczna kadra na mistrzostwa Europy wciąż nie jest jeszcze ustalona. Poradził nam, żebyśmy dalej walczyli. Kto wie, może dostaniemy szansę w kolejnym meczu reprezentacji?

Domyślam się, że po tak dobrym spotkaniu apetyt na występ podczas Euro tylko się u Ciebie zaostrzył?
Gwarantuję, że każdy piłkarz w naszej lidze marzy o znalezieniu się w kadrze na mistrzostwa Europy. Ze mną nie jest inaczej. Po meczu z Bośnią i Hercegowiną dostałem olbrzymi impuls do pracy. Gwarantuję, że zimą będę ciężko pracował, by rudna wiosenna była w moim wykonaniu lepsza niż poprzednia.

W poprzednim wywiadzie dla naszego serwisu mówiłeś, że starasz się spokojnie, krok po kroku, zmierzać do kolejnych celów. Na koncie masz już wicemistrzostwo kraju, grę w europejskich pucharach, debiut i bramkę w reprezentacji. Nasuwa się pytanie, co jest Twoim kolejnym celem?
Do mistrzostw Europy zostało już tylko pół roku i nie ukrywam, że gdzieś tam w głowie zaczęły pojawiać się myśli, by uczestniczyć w tej imprezie w innej roli niż kibic. Mam też swoje marzenia dotyczące Śląska. Zajmujemy przecież pierwsze miejsce w lidze i każdy z piłkarzy naszej drużyny chciałby tę pozycję utrzymać do końca sezonu. To trudne zdanie, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by je wykonać.

Zanim jednak przystąpicie do pracy, czeka was zimowa przerwa. Jak ten wolny czas zamierza spędzić Waldemar Sobota?
Oczywiście wyjeżdżam do Schodni. Każde święta spędzam z rodziną. Nie wyobrażam sobie, by w tak ważnych dniach być daleko od niej. W Sylwestra także będę bawił się w rodzinnym domu, a już kilka dni później melduję się we Wrocławiu na pierwszym treningu.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław