Wydarzenia

WITAJ, EUROPO: Pawłowski najczęściej myśli o The Reds

2011-06-16 15:58:42
- Śląsk musi przede wszystkim na dłużej zaistnieć w czołówce Ekstraklasy, a występy w Europie traktować jako sposób na zbieranie doświadczeń - mówi Tadeusz Pawłowski. Zapraszamy do lektury wywiadu z najlepszym strzelcem Śląska w historii występów w rozgrywkach europejskich.
Bronił Pan barw Śląska w czasach, gdy wrocławska drużyna niemal co roku występowała w europejskich pucharach. Jak Pan zapamiętał pucharową przygodę z WKS-em?
To wspaniałe i wyłącznie pozytywne wspomnienia. Mierzyliśmy się z wielkimi firmami, takimi jak Liverpool czy Borussia Moenchengladbach, które zwyciężały w tych rozgrywkach. Sporo emocji dostarczały też pojedynki z drużynami z tak zwanego bloku wschodniego. Zobaczyliśmy kawałek świata, odnieśliśmy kilka sukcesów i pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Wciąż mam te wszystkie mecze przed oczami.

Który z nich wybija się na pierwszy plan?
Zdecydowanie mecz z Liverpoolem, który rozegraliśmy we Wrocławiu. To była środa, kilkanaście stopni mrozu, godz. 13, a mimo to na Stadion Olimpijski przyszło ponad czterdzieści tysięcy ludzi! To było coś niesamowitego. Zmierzyliśmy się z drużyną naszpikowaną gwiazdami, takimi jak napastnik John Toshack czy Ray Clemence, który stał między słupkami. Byli lepsi, wygrali, ale miałem satysfakcję, że takiemu bramkarzowi udało mi się strzelić bramkę. Dwumecz z Liverpoolem to było nasze pierwsze poważne doświadczenie na arenie europejskiej, które procentowało w następnych sezonach. To nie przypadek, że potem co roku odnosiliśmy sukcesy.

Da się w ogóle porównać występy w europejskich pucharach wtedy i teraz?
Nie, to są zupełnie dwa różne światy. Kiedyś wylosowanie zespołu z Cypru czy z Irlandii oznaczało, że to my byliśmy faworytem. Przy odrobinie szczęścia można było zajść naprawdę daleko. Teraz poziom się wyrównał, choć mam wrażenie, że to przez nas samych. W pewnym momencie polska piłka nieco stanęła w miejscu.

Obecny Śląsk ma szansę nawiązać do sukcesów Pańskiej generacji?
Bardzo bym sobie tego życzył. Ale nie oczekiwałbym cudów. Bo o ile w tych początkowych fazach poziom jest wyrównany, to im dalej w las, tym to rozwarstwienie między normalnymi zespołami a drużynami rokrocznie walczącymi o dojście do finału jest coraz większe. Wydaje mi się, że awans do fazy grupowej będzie wielkim sukcesem Śląska. Dlatego nie ma co wariować, tylko budować wszystko krok po kroku. Przede wszystkim na dłużej zaistnieć w czołówce polskiej ligi, a grę w Europie traktować jako dodatkowy sposób na zbieranie doświadczeń, które pozwoli na bycie coraz silniejszym w Ekstraklasie.

Z 12 bramkami na koncie jest Pan najlepszym strzelcem Śląska w historii występów na arenie europejskiej. Czy w drużynie Oresta Lenczyka widzi Pan kogoś, kto mógłby pobić Pański rekord?
Przez długi czas był to jeden z najlepszych rezultatów w Europie. Wszystko dlatego, że kiedyś grano formułą – „przegrywający odpada”. Teraz, w dobie faz grupowych, o taką ilość bramek jest łatwiej. Dlatego, jeśli trafi się na jakiegoś outsidera, może ktoś tych goli trochę nastrzelać. Trzymam za to kciuki, ale mimo wszystko myślę, że długo jeszcze ten wynik nie zostanie pobity.

W poniedziałek losowanie, z którego dowiemy się, kto będzie rywalem Śląska w drugiej fazie kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej. Ma Pan już jakieś swoje typy?
Nie. Najważniejsze, żeby to nie był daleki wyjazd, na przykład do Kazachstanu. Długie loty i granie w upale kosztuje sporo sił. Lepiej pojechać gdzieś blisko, na przykład do Czech.

Albo do Austrii, w której Pan obecnie mieszka. Śląsk może trafić m.in. na Austrię Wiedeń. Wybrałby się Pan na taki mecz?
Akurat do Wiednia mam dość daleko, ale nie stanowiłoby to dla mnie żadnej przeszkody. Być na takim spotkaniu to niemal obowiązek.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław