Wydarzenia

WITAJ, EUROPO: Tęsiorowski był w gronie ostatnich

2011-06-19 08:08:38
- Grając z Realem Sociedad San Sebastian nigdy bym nie pomyślał, że Śląsk na następny mecz w europejskich pucharach będzie czekał prawie ćwierć wieku - mówi Waldemar Tęsiorowski. Zachęcamy do przeczytania rozmowy z byłym obrońcą i drugim trenerem wrocławskiej drużyny.
30 września 1987 roku Śląsk, z Panem w składzie, po raz ostatni wystąpił w rozgrywkach europejskich. Spodziewał się Pan wtedy, że na następny taki mecz wrocławskim kibicom przyjdzie czekać niemal ćwierć wieku?
Nigdy by mi to do głowy nie przyszło. Powiem więcej – byłem przekonany, że nasza ówczesna drużyna już w kolejnym sezonie znowu będzie rywalizować na arenie europejskiej. Mieliśmy wtedy naprawdę silny zespół, co udowodniliśmy zdobywając Pucharu Polski, dzięki czemu w 1987 roku mogliśmy się zmierzyć z Realem Sociedad San Sebastian. Niestety, okazało się, że nie tylko nasza generacja nie zawojowała Europy, ale nie udało się to także następnym pokoleniom wrocławskich piłkarzy. Teraz, z perspektywy czasu, aż nie chce się wierzyć, że Śląsk musiał czekać na powrót do Europy aż 24 lata.

Dlaczego trwało to aż tyle?
Oh, długo by opowiadać. Jeśli chodzi o naszą drużynę, to tak jak wspomniałem – była stworzona do gry o najwyższe stawki. Niestety, udało się tylko zdobyć Puchar i Superpuchar Polski, choć z pewnością mogliśmy pokusić się o więcej. Po odejściu trenera Henryka Apostela coś się zacięło, a potem to już była jedna wielka równia pochyła, która trwała w zasadzie jeszcze do niedawna. Może gdybym wcześniej odwiesił buty na kołku i wziął się za trenerkę, to nie trzeba byłoby aż tyle czekać (śmiech). Oczywiście żartuję.

Co dla piłkarza oznacza gra w europejskich pucharach?
To ogromne wyróżnienie, wyzwanie oraz przyjemność. Po to tak naprawdę wychodzi się na boisko, by w pewnym momencie dostać szansę na rywalizowanie z najlepszymi. I europejskie puchary dają taką możliwość. To także sposób na zaistnienie w historii klubu. Gdy zostawisz na boisku kawałek zdrowia w takich meczach, to nawet po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach kibice to pamiętają i doceniają. To ogromna frajda, o wiele cenniejsza od pieniędzy.

Już jutro odbędzie się losowanie, podczas którego Śląsk pozna swojego rywala w drugiej rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej. Pamięta Pan uczucia, jakie towarzyszyły Panu i Pańskim kolegom, gdy dowiedzieliście się, że zagracie z Realem Sociedad San Sebastian?
Już na samo losowanie czekaliśmy z utęsknieniem. Dla nas europejskie puchary też były dużym wydarzeniem, bo Śląsk miał w nich wystąpić po pięciu latach przerwy. Gdy dowiedzieliśmy się, że zagramy z Realem Sociedad San Sebastian, czuliśmy jeśli nie podniecenie, to na pewno spore emocje. Real nie był może tak znany jak jego imiennik z Madrytu, Barcelona czy Atletico Bilbao, ale miał w swoim składzie naprawdę dobrych piłkarzy. Ich największą gwiazdą był bez wątpienia Luis Arconada, słynny bramkarz reprezentacji Hiszpanii, z którą grał w finale mistrzostw Europy w 1984 roku. Prowadził ich John Toshack, a kadrze byli tacy gracze jak Jose Bakero czy Txiki Beguiristain, którzy zresztą niedługo później przenieśli się do wielkiej Barcelony Johana Cruijffa. To było naprawdę coś.

W pierwszym meczu w Hiszpanii padł bezbramkowy remis, a w rewanżu na Stadionie Olimpijskim przegraliście 0:2.
Tak, szkoda tego drugiego spotkania, tym bardziej że przyszło nas dopingować czterdzieści tysięcy ludzi. Przypomniała mi się taka historia, jeszcze sprzed pierwszego meczu. Nie graliśmy w San Sebastian, ale w Bilbao, gdyż stadion Realu był zamknięty. Zostaliśmy ostrzeżeni przez piłkarzy Lecha Poznań, którzy trochę wcześniej grali z Atletico, że w Bilbao jest zwyczaj polewania boiska wodą już po zejściu z rozgrzewki do szatni. Lechici uczulali nas, żebyśmy założyli odpowiednie buty, bo inaczej będziemy się ślizgać. Okazało się, że mieli rację i byliśmy przygotowani na takie zagranie ze strony Hiszpanów. Może w jakiś sposób pozwoliło nam to na wywiezienie z Bilbao w miarę korzystnego rezultatu. Niestety, we Wrocławiu przegraliśmy i odpadliśmy z dalszej rywalizacji.

Ma Pan jakąś radę dla obecnych piłkarzy Śląska, by ich przygoda z europejskimi pucharami potrwała dłużej?
Nie chcę dawać nikomu żadnych rad. Zawodnicy na pewno zdają sobie sprawę, jaka szansa się przed nimi otworzyła. Drużynę stać na to, by powalczyć w kilku pierwszych rundach. Najgorsze, co mogłoby się stać, to odpadnięcie już w pierwszej fazie. Klub musi podtrzymać swoją dobrą markę także w Europie. To ogromnie ważne dla dalszego rozwoju Śląska.

A jakie są Pańskie typy na poniedziałkowe losowanie?
Życzę Śląskowi jak najlepiej, ale nie mam żadnych typów. Poziom futbolu w Europie tak się wyrównał, że niezależnie od tego, z kim przyjdzie się zmierzyć drużynie Oresta Lenczyka, będą to na pewno ciężkie mecze. Nie ważne, z kim się zagra – trzeba będzie po prostu wyjść na boisko i walczyć.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław