Wydarzenia

Worek goli w meczu przyjaźni - Śląsk liderem

2008-10-30 16:55:14
Ostatni mecz 15. kolejki drugiej ligi rozpoczął Motor. Rozpoczął go jednak po około dziesięciominutowym opóźnieniu, spowodowanym zastrzeżeniami Obserwatora PZPN co do treści jednej z flag. Już w 3. minucie spotkania, po akcji Szewczuka i Ostrowskiego, na bramkę Motoru uderzył Przemysław Łudziński, futbolówka trafiła jednak w jednego z obrońców i wyleciała na róg. Śląsk, który był niewątpliwie faworytem meczu prowadził opanowaną grę w środku pola.
Początkiem nieszczęścia Motoru była żółta kartka dla Michała Płotki, którą otrzymał w 13. minucie po faulu na Imehu. Wrocławianie mogli zdobyć prowadzenie w 18. minucie. Świetną wrzutką popisał się Tomasz Szewczuk, który dośrodkował wprost na głowę nadbiegającego Imeha, ten uderzył jednak prosto w bramkarza. Dwie minuty później Paweł Maziarz zupełnie zaskoczył drużynę gospodarzy, perfekcyjnie wykorzystując wrzutkę z prawej strony boiska. Napastnik Motoru precyzyjnym strzałem głową zmieścił piłkę tuż przy lewym słupku bramki Radka Janukiewicza. Radość gości nie trwała jednak zbyt długo. W 23. minucie, w obrębie pola karnego nieprzepisowo powstrzymywał rywala Płotka. Sędzia podyktował rzut karny, a Płotka obejrzał drugi żółty kartonik, a tym samym zakończył swój udział w tym spotkaniu. Na 11. metrze do piłki podszedł Łudziński i celnym trafieniem zamienił \"jedenastkę\" na gola. Motor, który grał teraz w dziesięciu zaczął popełniać kolejne błędy. Brak jednego z obrońców niewątpliwie wpłynął na dalszy przebieg meczu. W 33. minucie Wojciech Górski prawą stroną wypuścił Przemysława Łudzińskiego, ten w polu karnym dobrze wypatrzył Patryka Klofika, który bez problemu wpakował piłkę do siatki, wyprowadzając Śląsk na jednobramkowe prowadzenie. Od tej chwili mieliśmy przyjemność oglądać Śląsk grający dynamiczną i otwartą piłkę. Wrocławianie poczuli się pewnie, czego efektem była sytuacja w 38. minucie. Zamieszanie w polu karnym gości skończyło się co prawda wybiciem piłki, ale przed polem karnym na futbolówkę czekał już strzelec gola z przed pięciu minut. Tym razem popularny \"Kilof\" zdobył bramkę dobrym strzałem z okolicy 20. metra. W 40. minucie kilka metrów przed linią środkową boiska do interwencji zmuszony został bramkarz gości. Przemysława Mierzwę minął jednak Tomasz Szewczuk i ten musiał ratować się faulem. Sędzia, który w tej sytuacji winien był ukarać bramkarza Motoru usunięciem z boiska, zdecydował się na upomnienie go żółtym kartonikiem. Chwilę później całe to zamieszanie wykorzystał Łudziński. Na wysokości 10. metra jednej z defensorów Motoru odegrał piłkę do bramkarza, zrobił to jednak tak nie udolnie, że Przemysława Mierzwę zdążył ominąć właśnie Łudziński. Dopełniając formalności napastnik Śląska wbił piłkę do pustej bramki i podwyższył na 4:1. Pierwsza połowa została przedłużona o trzy minuty. Ostatni podryg w tej części gry wykonał Motor, ale pędzącego Kołodziejskiego ubiegł Radek Janukiewicz ustalając wynik do przerwy. Drugie 45. minut obie drużyny rozpoczęły bez zmian. Niedługo jednak musieliśmy czekać na zmianę wyniku. Już w 48. minucie na strzał z dystansu zdecydował się strzelec dwóch goli - Przemysław Łudziński. Po jego uderzeniu piłka odbiła się jeszcze od słupka by ostatecznie znaleźć się w siatce. Wrocławianie byli tego dnia bezwzględni. Nie dając nawet chwili wytchnienia swoim rywalom podwyższyli na 6:1! Dokładnie uczynili to Benjamin Imeh na wespół z Tomkiem Szewczukiem, pierwszy z nich wrzucił wprost na nogę drugiego, a ten w 51. minucie z łatwością pokonał Mierzwę. Po szóstej bramce Śląska tempo gry opadło. Więcej z gry mieli także goście, ale ich akcje były pozbawione dynamiki, a piłkarze pewności siebie. Śląsk dokonał dwóch zmian, najpierw w 65. minucie Imeha zmienił Ulatowski, a potem debiut przed własną publicznością zaliczył 19-letni Krzysztof Kaczmarek, który zmienił zmęczonego Wojtka Górskiego. Wchodząc na boisko nie mógł się jednak spodziewać, że już w 3. minucie swojego pierwszego występu strzeli gola. Pomógł mu w tym Krzysztof Ulatowski, który w polu karnym padł po faulu Przemysława Mierzwy. Sędzia podobnie jak w 23. minucie podyktował rzut karny, a zawodnika Motoru ukarał jego drugą żółtą kartką. Na bramce gości stanął rezerwowy bramkarz - Pavol Pronaj zmieniający Mateusza Kołodziejskiego. Tym razem do piłki podbiegł dzisiejszy debiutant i sprytnym uderzeniem pokonał nie rozgrzanego Pronaja. Wynik 7:1 wyraźnie nie satysfakcjonował piłkarzy Śląska, który od dłuższego czasu prowadził grę tylko i wyłącznie na połowie gości. Przemysławowi Łudzińskiemu hat-tricka pozazdrościł Patryk Klofik. W 79. minucie otrzymał podanie od Dariusza Sztylki, rozejrzał się i mocno uderzył z dystansu. Piłka podobnie jak po strzale Łudzińskiego, najpierw odbiła się od słupka i trafiła do siatki. Trener Tarasiewicz w 83. minucie dokonał ostatniej zmiany w meczu wprowadzając Janusza Gancarczyka. Minutę później za zaufanie odwdzięczył się on wrzutką z lewej strony boiska, podanie było na tyle dokładne, że nadbiegający Ulatowski musnął tylko piłkę, a ta wpadła do bramki. Sześć minut przed końcem Śląsk Wrocław wyrównał swój rekord najwyższej wygranej, którą osiągnął przed dwoma sezonami. Wrocławianie rozgromili wówczas Lechię Zielona Góra 9:1. Dzisiejsi zmiennicy postarali się o zmianę tego rekordu. Debiutujący Krzysztof Kaczmarek, wypuścił swojego imiennika - Krzyśka Ulatowskiego w uliczkę. Ustalając wynik meczu, bez większych problemów, Ulatowski zdobył dziesiątą bramkę dla Śląska. Sędzia doliczył trzy minuty, w których jednak nic się nie zmieniło. Dziś przy ul.Oporowskiej doszło do niezapomnianego wydarzenia. Sam Ryszard Tarasiewicz przyznał, że nie pamięta w swojej karierze, zarówno piłkarskiej jak i trenerskiej, tak wysokiego rezultatu. Szkoda tylko, iż taki łomot piłkarze Śląska sprawili zaprzyjaźnionemu Motorowi. Na szczęście o tym wyniku niedługo wszyscy zapomną, a przyjaźń Śląska z Motorem będzie trwać długie lata.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław