Wypowiedzi piłkarzy Śląska po spotkaniu w Sofii

Marian Kelemen: To było dobre spotkanie. Obie drużyny nie za bardzo chciały zaryzykować, dlatego w pierwszej połowie nie było zbyt wielu okazji bramkowych. Większe emocje zaczęły się dopiero w dogrywce. Co do karnych to ważne, by koncentrować się na każdym kolejnym strzale. Trzeba być spokojnym i wierzyć w siebie. Powiedziałem sobie, że jednego albo dwa karne złapię i się udało. Nie miałem żadnych informacji na temat tego, jak rywale wykonują jedenastki. Broniłem instynktownie, starałem się do ostatniej chwili wyczekać i rzucić się w odpowiednią stronę. Udało się dwa razy, z czego jestem bardzo zadowolony.

Dariusz Sztylka: Trener wyznaczył mnie jako zawodnika, który jako pierwszy miał wykonywać rzut karny w konkursie jedenastek. Nie miałem więc wyjścia i musiałem strzelić (śmiech). Udało się, z czego się bardzo cieszę. Siedząc na ławce nie mogliśmy uwierzyć, że nie wygrywamy tego meczu. Koledzy grali dobrze, stwarzali dużo sytuacji, w zasadzie cały czas dyktowali warunki gry na boisku. Wydawało się więc, że to tylko kwestia czasu, gdy padnie gol dla Śląska. Karne to loteria, ale to my wykazaliśmy w nich więcej spokoju. Z przebiegu meczu uważam, że to my zasłużyliśmy na awans.

Marek Wasiluk: To był trudny mecz, ale właśnie tego się spodziewaliśmy. Co prawda mieliśmy swoje sytuacje, ale już nawet nie chcę do nich wracać, bo najważniejszy jest ostateczny efekt, czyli awans do kolejnej rundy. Sam po podani Łukasza Madeja miałem dobrą okazję do strzelenia gola, ale zabrakło milimetrów, choć uderzyłem dokładnie tak, jak chciałem. Szkoda, bo wtedy nie doszłoby do karnych i oszczędzilibyśmy sobie tych nerwów. Mimo dogrywki i rzutów karnych cały czas byliśmy pewni siebie. W głębi siebie czuliśmy, że drużyna lepsza po prostu musi wygrać ten mecz.