Wydarzenia

Wypowiedzi zawodników (Śląsk - Widzew)

2011-04-09 23:35:07
Prezentujemy poniżej wypowiedzi Łukasza Madeja oraz Sebastiana Madery po meczu Śląska Wrocław z Widzewem Łódź.
Łukasz Madej: - Cieszę się, że mogliśmy odebrać 3 punkty Widzewowi.
Mieliście już trochę zwieszone głowy, gdy Dzalamidze strzelał drugiego gola. Nadzieja uciekała?
- Zawsze gra się do końca. A jak to wychodzi, to później odzwierciedleniem tego jest wynik. Nam się dzisiaj udało i to w głowach zostanie. Psychika pójdzie do góry, że takiego meczu nie przegraliśmy. Z psychologicznego punku widzenia to bardzo ważny remis.
Jak wyglądała ta sytuacja z 95 już minuty meczu?
- Już chciałem strzelać, ale nie miałem z czego. Byłem pchany i kopany, szkoda, bo strzeliłbym drugą bramkę i byłoby jeszcze piękniej. Ale nie ma co wybrzydzać: bramka i asysta, naprawdę jestem bardzo szczęśliwy.
Piłkarskie życie oddało Ci to, że kilku centymetrów zabrakło w Poznaniu?
- Ja tak zawsze mówię: raz bozia daje, raz zabiera i dzisiaj oddała te wszystkie sytuacje, których nie wykorzystywałem, a było ich dużo już od zgrupowania na Cyprze, w każdym meczu brakowało dosłownie milimetrów. Mam nadzieję, że dzięki tej sytuacji, którą dzisiaj miałem i wykorzystałem, będę bardziej skuteczny. Ale to też będzie zależało od tego, ile ja będę grał.
Liczysz na miejsce w podstawowym składzie w meczu z Koroną?
- Ja zawsze liczę na miejsce w pierwszej jedenastce, ale ja nie ustalam składu.
Zlekceważyliście rywala?
- Nie, bo do każdego rywala podchodzimy tak samo. Kiedy prześledzi się wszystkie mecze, to one wyglądają podobnie. Akurat dzisiaj Widzew wyprowadził jedną kontrę, stały fragment gry, który jest naszą silną stroną, mieli szczęście. Nie było mowy o lekceważeniu. Ja mówiłem chłopakom przed meczem, że to będzie bardzo ciężki bój i miałem rację. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale ten punkt może być z psychologicznego widzenia bardzo ważny, bo cały czas trzymamy kontakt z czołówką.
Wiedzieliście w przerwie, że zwycięstwo da Wam pozycję wicelidera przynajmniej do jutra?
- Nie, bo o takich rzeczach się nie myśli, kiedy się wychodzi na boisko. Ja o tym wiedziałem, że Legia zremisowała, ale takie dywagacje nie mają większego znaczenia. Mamy za dużo dobrych i doświadczonych zawodników, żeby takimi rzeczami się przejmowali.

To była Pana pierwsza bramka w Ekstraklasie?
Sebastian Madera: - Tak, to była moje pierwsze trafienie. Szkoda tego meczu. To jest niewiarygodne, jak można było tego nie wygrać .
Co mówiliście sobie w szatni po meczu?
- Wszystko to pozostanie między nami. Ale ciężko było powiedzieć coś, co nadaje się do zacytowania. Ogólnie była cisza, bo szkoda wielka. Do 85 minuty Śląsk walił głową w mur, a później gdzieś dwie sytuacje i wyjeżdżamy z jednym punktem, choć powinniśmy wyjechać z trzema.
Czy był rzut karny? Był Pan blisko sytuacji.
- Zobaczycie sobie w powtórkach. Ja nie chce tego oceniać.
Chciał Pan tak strzelić głową?
- Dobrze trafiłem w piłkę. Przede wszystkim chciałem trafić w bramkę. To jest pierwsza zasada. Fajnie, że akurat piłka poszła do boku i można było się cieszyć z bramki.
Na boisku mieliście pretensje do sędziego, że tak przedłużył ten mecz…
- Bo trochę za bardzo go przedłużył. Mi się wydaje, że powinien szybciej odgwizdać koniec.
Zasłużyliście na zwycięstwo?
- Tak. Mieliśmy więcej akcji. Śląsk starał się coś zrobić, ale nie mieli klarownych okazji. Byliśmy lepszym zespołem, bardziej poukładanym.
Na jakie elementy gry Śląska trener zwracał uwagę?
- Przede wszystkim na to, że Śląsk dobrze wychodzi do kontry, ma dobrze zagrywającego Milę. Dobrze głową gra Kaźmierczak, który wprowadzał w grze dużo zamieszania. Śląsk to solidny zespół, ale dzisiaj był do ogrania.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław