Wydarzenia

Zespół Śląska w „Lesie Sherwood”

2010-07-09 10:00:33
W czwartek w ramach urozmaicenia treningu wrocławianie udali się do położonego kilkanaście kilometrów od Höckendorfu parku linowego. – Nie można powiedzieć, że była to zabawa i rekreacja, raczej była to inna forma treningu siłowego – wyjaśnia drugi trener Paweł Barylski.
Po kilkunastu minutach jazdy z hotelu , piłkarze WKS-u znaleźli się na terenie leśnego kompleksu „Sherwood Forest” zawierającego kilka linowych torów przeszkód. Każdy z biorących udział w zabawie dostał odpowiedni ekwipunek – uprząż i ochronny kask, a następnie wszyscy przeszli krótkie szkolenie. W rolę tłumacza zasad bezpieczeństwa wcielił się dobrze władający językiem niemieckim Amir Spahić.

Po kilku minutach rozpoczęły się pierwsze próbne zjazdy na linach, na razie z niezbyt dużych wysokości. Obserwując sytuację z boku większość piłkarzy śmiała się i dobrze bawiła, ale po wejściu na platformę mieszczącą się kilka metrów nad ziemią, skąd trzeba było zjechać w dół, wielu miny zrzedły.

Gdy trening został zakończony, można było ruszyć ku większym wyzwaniom. Organizatorzy przewidzieli kilka tras, zatem zawodnicy podzieleni na grupy rozpoczęli swą wspinaczkowo-zjazdową przygodę. Do największych odważniaków należeli Amir Spahić i Vuk Sotirović. – Widać, że na Bałkanach takie wojskowe umiejętności wysysa się z mlekiem matki – żartowano.

Na zakończenie każdej z tras, w czasie której trzeba było pokonać szereg odcinków między poszczególnymi platformami, z których każdy inny sposobem, na śmiałków czekała frajda – długi zjazd na linie ku ziemi. Po kilkunastu minutach futboliści zaczęli jednak odczuwać trudy wysiłku. – Strasznie obciążenie dla mięśni rąk – mówili jedni. – Zaczynam odczuwać zmęczenie w nogach – stwierdzali drudzy.

Nikt nie zamierzał jednak rezygnować i każdy przeszedł przez wszystkie trasy, choć nie obyło się czasem bez kłopotów z przebrnięciem poszczególnych etapów. Gdy któryś z futbolistów miał problem, szybko z pomocą przychodzili koledzy, którzy podpowiadali w jaki sposób ułożyć ręce lub stopy, by dotrzeć do kolejnego przystanku. – Trzeba stać stabilnie, trenujemy stabilizację – role się tym razem odwróciły i to piłkarze pokrzykiwali do trenera Czajki, który chwiał się stojąc na linach.

Po dwóch godzinach, ostatnia osoba zameldowała się w autokarze i można było wracać do Höckendorfu. – Naprawdę fajne przeżycie, które zostanie w pamięci – komentował w drodze powrotnej Łukasz Gikiewicz.– Po pokonaniu tych wszystkich przeszkód ma się taką wewnętrzną satysfakcję – dodał trener Czajka.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław