Wydarzenia

Zła passa trwa

2008-10-30 16:55:26
Dokładnie 17 lat temu ostatni raz Śląsk wygrał z GKS-em na boisku rywala. 16 marca 1991 roku wrocławianie pokonali Katowice 1:0. Niestety tego jubileuszu nie udało się odpowiednio uczcić, bo Śląsk w niedzielne popołudnie przed kompletem publiczności przegrał 0:2 (0:1). Uważam, że nasz zespół rozegrał bardzo dobre spotkanie - powiedział na konferencji prasowej trener Ryszard Tarasiewicz. Żaden z fanów WKS-u nie obraziłby się, gdyby zamiast ładnej gry, wrocławianie odnieśli na stadionie przy ulicy Bukowej zwycięstwo.
Dwa mecze, zero punktów, pięć straconych i jedna strzelona bramka to bilans Śląska po dwóch kolejkach po przerwie zimowej. Wrocławski zespół z pierwszego miejsca, które zajmował po jesiennych spotkaniach, spadł na 4. i do liderującego Piasta Gliwice traci już 6 punktów. Wrocławianie na długo zapamiętają sędziego Łukasza Śmietankę. Arbiter z Radomia już na początku spotkania dał się we znaki, gdy w 4. minucie uznał bramkę strzeloną przez Grażydasa Mikulenasa. Litwinowi piłkę zagrał Krzysztof Kaliciak, który ewidentnie faulował Vladimira Ćapa. Sędzia zachował się, jakby był ślepy! - skomentował tę sytuację Przemysław Łudziński. Czech rzeczywiście był w tej sytuacji faulowany, a piłkę w siatce Andrzeja Olszewskiego zobaczył dopiero po ściągnięciu swojej koszulki z głowy, którą nałożył mu Kaliciak. To nie był szczęśliwy początek, w dodatku w 7. minucie kontuzji doznał kapitan zielono-biało-czerwonych Dariusz Sztylka, który musiał opuścić boisku i nie wiadomo, kiedy na nie powróci. Chłopak może mieć sezon z głowy - mówił zaniepokojony trener Tarasiewicz. Lekarze podejrzewają zerwane więzadła kolanowe, ale szczegóły poznamy po dokładnych badaniach. Śląsk w pierwszej połowie zagrożenie stwarzał głównie po stałych fragmentach gry. Bliski wyrównania byli Tomasz Szewczuk i Ćap, ale dwukrotnie skutecznie bronił Jacek Gorczyca. Być może kluczowa dla meczu była sytuacja z 44. minuty. Na zdecydowane wejście Huberta Jaromina zdecydował się Adam Marciniak, za co został wyrzucony z boiska. On rozpędem wpadł w jego ciało i kolanem zahaczył. Wcześniej Darek Sztylka został tak sfaulowany, że musiał opuścić murawę - bronił kolegi z drużyny Łudziński. Śląsk grając całą drugą połowę w osłabieniu, zaprezentował się przyzwoicie i przy odrobinie szczęścia mógł się pokusić chociażby o remis. W 56. minucie mogło być 1:1, ale pecha miał Łudziński, po którego strzale piłka uderzyła w poprzeczkę. Gospodarze odpowiedzieli szybko i skutecznie. W 63. minucie na dośrodkowanie z lewej strony zdecydował się Piotr Plewnia, futbolówkę przepuścił Mikulenas, a formalności dopełnił Jaromin, dla którego to było dziewiąte trafienie w tym sezonie. Po tym ciosie wrocławianie nie zdołali się już podnieść, a wynik, pomimo kilku okazji z obu stron, nie uległ już zmianie. Piłkarze, ze względu na dwukrotne przerwanie spotkania, na boisku spędzili 107 minut. Mimo to nie udało się wrocławianom zdobyć choćby honorowej bramki. Kibice Śląska na pierwsze wiosenne zwycięstwo swojego zespołu będą musieli poczekać minimum do soboty 22. marca, gdy podopieczni trenera Tarasiewicza przy Oporowskiej zmierzą się ze Zniczem Pruszków. Wrocławianie rozegrają dwa mecze z rzędu u siebie (kolejny z ŁKS-em Łomża). 6 punktów to musi być jedyny cel naszych piłkarzy.
Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław