Wydarzenia

Podsumowanie 13. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

2014-10-27 20:00:00
Faworyci nie zawiedli. Zwycięstwa odniosły wszystkie zespoły będące na samej górze tabeli - na wyjeździe wygrały Śląsk, Jagiellonia i Legia - przez co w czołowej trójce mamy status quo. Liderem pozostali warszawiacy. Pierwszy raz od sierpnia nad strefę spadkową wydostała się natomiast kielecka Korona.

Kolejka rozpoczęła się od - jak się później okazało - największej niespodzianki weekendu. Bo za niespodziankę należy uznać zwycięstwo bełchatowskiego beniaminka z niedawnym liderem - Górnikiem Zabrze. GKS Bełchatów wrócił do tego, czym imponował przez pierwsze dziesięć kolejek - żelaznej defensywy. Gdy wydawało się, że zagranie „na zero z tyłu” przyniesie obu ekipom po jednym punkcie, do akcji wkroczył Andrea Prokić. Serb, wprowadzony na boisko dziesięć minut przed końcem, wykorzystał świetne dośrodkowanie Basty i w ostatniej chwili zapewnił gospodarzom trzy punkty. Górnicy zostali z niczym, już w drugim meczu z rzędu. Niedawny lider traci już do Legii, Jagi i Śląska pięć punktów.


Dużo więcej goli kibice oglądali w drugim piątkowym spotkaniu. W Krakowie Wisła podejmowała Podbeskidzie Bielsko-Biała. Po godzinie gry Górale prowadzili 2:0, a kibice na stadionie zastanawiali się, czy na pewno oglądają pierwszą drużynę swego zespołu, czy może juniorów Białej Gwiazdy. Gospodarze wzięli się jednak do roboty przez ostatnie trzydzieści minut. Strzelanie dla Wiślaków rozpoczął… Dariusz Pietrasiak. Samobójczy gol obrońcy napędził graczy trenera Smudy, którzy atakowali coraz groźniej. W 75. min wyrównał Burliga, a pięć minut przed końcowym gwizdkiem, strzałem z rzutu karnego, Semir Stilić zapewnił Wiśle komplet oczek. Podróż z piekła do nieba skończyła się dla gospodarzy pozycją lidera tabeli. Ale, tylko do czasu…


Wisła nie pobyła liderem długo, ponieważ już w sobotę o 15:30 swoje mecze grały Jagiellonia i Śląsk Wrocław. Żółto-czerwoni podejmowali na wyjeździe Piasta Gliwice. Opromienieni ostatnim zwycięstwem 5:0 nad Pogonią, podopieczni Michała Probierza również w Gliwicach pokazali klasę. Zaprezentowali się zdecydowanie lepiej niż rywale i zasłużenie wygrali. Już do przerwy goście prowadzili, po goli Gajosa. Tuż przed końcem fatalny błąd bramkarza Piasta (Cifuentes daleko wybiegł z bramki, po czym podał piłkę pod nogi przeciwnika) wykorzystał Tuszyński, ustalając wynik spotkania na 2:0. Dla gospodarzy to druga porażka z rzędu, która spycha ich nieco bliżej strefy spadkowej. Dla gości - szóste zwycięstwo w siódmym meczu i status rewelacji rozgrywek.


Również rywal Jagiellonii do przejęcia pozycji lidera po Wiśle - Śląsk Wrocław - grał w tej kolejce na obcym boisku. Było to jednak jedno z najmniej „obcych” boisk dla WKS-u w ekstraklasie. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego grali bowiem w Gdańsku mecz przyjaźni z Lechią. Przyjaźni było sporo - ale na trybunach. Na murawie wrocławianie byli bezlitośni - wbili biało-zielonym cztery gole, w czym największa zasługa Flavio Paixao. Portugalczyk zdobył trzy bramki, a czwarta, dopiero po dłuższych ustaleniach, została zapisana nie jako autorstwa kapitana Śląska, tylko trafienie samobójcze. Honorowy gol dla Lechii niewiele zmienił dla drużyny znad morza. Miał za to duże znaczenie dla gości - przez straconą bramkę zielono-biało-czerwoni mają gorszy bilans bramkowy niż Jaga i ciągle czekają, aż uda im się wskoczyć na fotel lidera.


Sobotnie zmagania w ekstraklasie zakończyło starcie Pogoni Szczecin z Cracovią. Portowcom w ostatniej kolejce piłkarze Jagiellonii „przybili piątkę” i teraz, pod wodzą nowego trenera, szczecinianie bardzo chcieli zmazać tę plamę. Udało się, wygrali 2:1, choć Cracovia zagrała chyba najlepszy  do tej pory wyjazdowy mecz w sezonie. Jan Kocian - nowy szkoleniowiec gospodarzy - przyznawał po spotkaniu, jak trudne było to starcie : „Nie ma co ukrywać, ale przy stanie 1:0 to Radek Janukiewicz nas utrzymał przy życiu.” BramkarzPogoni miał mnóstwo pracy, ale wywiązał się z niej bez zarzutu, a stracony w końcówce gol nie obciąża jego konta. Cracovia zmarnowała zbyt wiele okazji, by zdobyć jakiekolwiek punkty w Szczecinie.

 

W niedzielne popołudnie na murawę poznańskiego stadionu wybieli gracze Lecha i Górnika Łęczna. Lechici w ostatnich dwóch spotkaniach na swoim boisku byli prawdziwą maszyną do zdobywania goli - Zawiszy i GKS-owi władowali w sumie 11 bramek. Tym razem, długo zanosiło się, że nie zobaczymy żadnej. Lech grał nadzwyczaj słabo i tylko dzięki niesamowitemu uderzeniu Keity z 81. min ten mecz w ogóle może zapaść w pamięć. Norweg uderzył z ponad 30 metrów prosto do siatki, zapewniając niewyraźnemu Kolejorzowi komplet oczek. Beniaminek z Łęcznej ma czego żałować, bowiem tak słabego Lecha przy Bułgarskiej nie było już dawno, a mimo to łęcznianie nie potrafili zdobyć choćby punktu. 


Legia Warszawa zagrała o zachowanie przodownictwa w tabeli w Bydgoszczy, z Zawiszą. Było to spotkanie lidera z ostatnią drużyną ligi. W pierwszej połowie rzeczywiście podopieczni trenera Berga prezentowali się lepiej i prowadzili do przerwy 2:0. Nie sposób było jednak nie zauważyć błędu sędziego Musiała, który przy stanie 1:0 nie podyktował rzutu karnego dla Zawiszy, po faulu Brozia na Kadu. Po zmianie stron gospodarze potrafili przycisnąć Legionistów, stworzyli sobie kilka okazji i w końcu zdobyli gola. Ta bramka obudziła gości, którzy poprawili grę i - choć pozwolili bydgoszczanom na jeszcze kilka akcji -  dowieźli zwycięstwo do końca. Dzięki trzem punktom Legią nadal jest liderem. Zawisza, mimo ambitnej walki, przegrywa po raz kolejny i „umacnia się” na pozycji „czerwonej latarni”.


Kolejka zakończyła się w Chorzowie. 14. w tabeli Ruch podejmował 15. Koronę. Był to więc pojedynek o to, która ekipa znajdzie się w strefie spadkowej po tej serii gier. Obie drużyny miały przed meczem po 8 punktów, ale remis pozwalał pozostać „na powierzchni” Niebieskim. Może dlatego, to Złocisto-krwiści ostrzej  atakowali bramkę rywali w pierwszej połowie. Powinni nawet dostać karnego, ale arbiter uważał inaczej. Po zmianie stron mecz stał na takim poziomie, na jakim znajdują się w ligowej tabeli oba zespoły. Z szarości i marazmu wyłonił się jednak jeden kolorowy i bardzo wesoły  dla kibiców gości moment - Golański wrzucił w pole karne, do piłki najwyżej wyskoczył Dejmek i skierował ją do siatki. Tym golem zapewnił Koronie zwycięstwo i pierwszy od 8. sierpnia dzień nad strefą spadkową. Czy i kiedy Korona do niej wróci?

Wyniki 13. kolejki T-Mobile Ekstraklasy:


Piątek (24 października)

GKS Bełchatów - Górnik Zabrze 1:0 (0:0)

Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2 (0:2)

 

Sobota (25 października)

Piast Gliwice - Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1)

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 1:4 (0:3)

Pogoń Szczecin - Cracovia Kraków 2:1 (1:0)

 

Niedziela(26 października)

Lech Poznań - Górnik Łęczna 1:0 (0:0)

Zawisza Bydgoszcz - Legia Warszawa 1:2 (0:2)

 

Poniedziałek (27 października)

 

Ruch Chorzów - Korona Kielce 0:1 (0:0)

Autor: Jędrzej Rybak

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław