Wydarzenia

Podsumowanie 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

2014-12-02 10:00:16
Grupa pościgowa wyraźnie zwolniła pogoń za Legią. Zarówno Śląsk, Wisła, jak i Jagiellonia tylko zremisowały swoje mecze i warszawiacy mają już sześć oczek przewagi nad wiceliderem. Za plecami Legionistów jest bardzo ciasno - między drugą Wisłą a siódmym GKS-em są tylko dwa punkty różnicy. W dole - coraz gorsza sytuacja Lechii i światełko w tunelu dla Zawiszy.

Beniaminek z Łęcznej na własnym boisku to naprawdę mocna ekipa. Nie tylko mocna, ale wręcz za mocna dla wszystkich ligowych rywali. U siebie łęcznianie są niepokonani. Tym razem rozbili w proch i pył Ruch Chorzów. Górnicy zaaplikowali Niebieskim trzy gole, nie tracąc żadnego. Goście, po uprzednim pokonaniu drużyn z czołówki - Jagiellonii i Śląska - liczyli, że z beniaminkiem również się uda. Przeliczyli się. Porażka nie pozwoliła chorzowianom przybliżyć się do wydostania ze strefy spadkowej. Gospodarze zaś, zajmują - dość bezpieczną - dwunastą pozycję.  muszą mieć się jednak na baczności. Dwie porażki i może zrobić się wcale nie bezpiecznie.


Kolejny mecz przyniósł sporą niespodziankę. W Gliwicach Piast bezbramkowo zremisował z Wisłą Kraków. Co więcej, to nie faworyzowani Wiślacy byli bliżsi zwycięstwa. Gdyby nie świetne zawody Michała Buchalika - bramkarza  Białej Gwiazdy - krakowianie mogli by wracać do domu z niczym. Kilka dobrych interwencji golkipera było największą ozdobą tego spotkania. Największą i… jedyną właściwie. Obie ekipy zaprezentowały się blado, brakowało ikry w akcjach ofensywnych. W efekcie po spotkaniu zmęczeni byli nie tylko grający w nim zawodnicy, ale i oglądający je kibice. Piastunkom nie udało się wdrapać do czołowej ósemki, a Wiślakom - zbliżyć do Legii. Niezadowolone są więc zarówno obie drużyny, jak i widzowie. Oby jak najmniej takich meczów.


Niestety, końcowe życzenie z opisu poprzedniego meczu nie zaczęło się spełniać zbyt szybko. Kolejne spotkanie - Jagiellonii Białystok z bydgoskim Zawiszą - również nie przyniosło ani goli, ani specjalnych emocji. W Białymstoku piłkarze nie postarali się, by rozgrzać marznących na trybunach kibiców. Szczególnie gospodarze mogą czuć się zawiedzeni tym remisem. Żółto-czerwoni mają słaby okres. Podobnie jak Śląsk Wrocław, nie są w stanie zwyciężyć już od czterech spotkań, w których zdobyli ledwie dwa oczka. Zawisza, choć ciągle na dnie tabeli, może zauważyć małe światełko w tunelu. W końcu nie codziennie udaje im się zdobywać punkty w dwóch meczach z rzędu.


Długo wyczekiwany gol nr 4 tej kolejki padł w Bielsku-Białej. Jego autorem został Pavol Stano. Jak się później okazało - bramka ta zapewniła gospodarzom zwycięstwo nad Lechią Gdańsk. Porażka gości jest tym bardziej bolesna, że prawie godzinę grali z przewagą jednego zawodnika. W 34. min, w konsekwencji drugiej żółtej kartki, boisko opuścił obrońca Podbeskidzia - Frank Adu Kwame. Zmiana trenera nie podziałała na Lechistów tak, jak liczyli na to włodarze klubu. Pod wodzą Jerzego Brzęczka gdańszczanie w dwóch meczach zaliczyli remis i porażkę. Bielszczanie, z tym samym trenerem od początku sezonu, plasują się na 9. miejscu, mając już aż sześć oczek przewagi nad biało-zielonymi. Górale pną się w górę.


Również w Kielcach gospodarze byli mało gościnni. Korona Kielce pokonała GKS Bełchatów 2:0, po golach Sylwestrzaka i Trytki w pierwszej połowie. To już trzeci z rzędu mecz Brunatnych bez wygranej. Najlepsza defensywa w lidze nie zawsze zdoła zachować czyste konto, a wtedy pomóc musi atak. W przednich formacjach beniaminek ma jednak sporo problemów. Bo o ile defensywa traci najmniej goli, to ofensywa… najmniej ich strzela. W całej lidze to właśnie gracze GKS-u najrzadziej trafiają do siatki rywali - zaledwie 14 razy. Nawet ekipy ze strefy spadkowej zdobyły więcej bramek, niż podopieczni Kamila Kieresia. Złocisto-krwiści również nie mają ich za wiele (18), ale jeszcze niedawno znajdująca się na przedostatnim miejscu Korona, jest już 11. Wyrozumiałość włodarzy popłaciła - Ryszard Tarasiewicz pozostał na stanowisku, a jego zespół odbił się od dna. Cierpliwość - ciągle za rzadka w naszej lidze, znów przynosi efekty.


Najbardziej obfitym w gole meczem 17. kolejki było spotkanie w Poznaniu. Lech podejmował u siebie Górnika Zabrze. Gospodarze pewnie pokonali rywala kończąc spotkanie wynikiem 3:0. Lechici już od niespełna czterech miesięcy są niepokonani na swoim terenie. Tym razem pomogło szybko objęte prowadzenie - już w 11. min gola zdobył Hamalainen. Następnie gości dobili Pawłowski i Kędziora. Górnicy spisali się nadspodziewanie kiepsko. Często akcje rywali potrafili zatrzymać tylko faulem, a sami rzadko przedzierali się pod bramkę Buricia. Zarówno posiadanie piłki jak i celne strzały na były dość zdecydowanie na korzyść Kolejorza. Zwycięstwo pozwoliło poznaniakom zbliżyć  się na dwa oczka do zabrzan. Oni z kolei, mimo porażki, tracą ledwie punkt do wicelidera z Krakowa. Za plecami Legii walka rozgorzała na dobre. Tylko kto pierwszy ruszy w pogoń za warszawianami?


Skoro „pogoń”, to przechodzimy do następnego meczu tej serii gier. Bo do Wrocławia przyjechała właśnie Pogoń. Ta ze Szczecina. Przyjechała i w pierwszej połowie postraszyła Śląsk. Portowcy objęli prowadzenie przed przerwą, za sprawą Murayamy. Był to jedyny (!) gol strzelony przez jakikolwiek zespół gości w tej kolejce. Niestety, to właśnie zielono-biało-czerwonym przypadła w udziale rola najbardziej gościnnego zespołu weekendu. Po zmianie stron Śląsk mocno przycisnął szczecinian, czego efektem była bramka Pawła Zielińskiego. Choć do ostatniego gwizdka wrocławianie dzielnie próbowali, nie dali rady po raz drugi pokonać wychowanka wrocławskiego klubu - Radosława Janukiewicza, strzegacego bramki Pogoni. Twierdza Wrocław niezdobyta po raz 16. Jeszcze chwila, a rywale przestaną przyjeżdżać do stolicy Dolnego Śląska. „Bo i po co, skoro we Wrocławiu i tak nie wygramy?”


Na zakończenie zaprezentował nam się lider z Warszawy. Legia gładko ograła Cracovię 2:0. Gospodarze mieli przewagę przez większą część gry. Pasy próbowały odgryzać się kontratakami, ale nie wychodziło to najlepiej. Najgorzej wyszło Adamowi Marciniakowi, który w 10. min wpakował piłkę do własnej bramki. Po zmianie stron podwyższył rezerwowy Orlando Sa, strzelając już swoją ósmą bramkę w obecnych rozgrywkach. To był już ostatni ligowy mecz Legii na swoim stadionie w tym roku. Krakowianie po tej porażce znajdują się na ostatnim bezpiecznym miejscu. Cztery punkty niżej znajduje się Ruch, a dalej jest już tylko otchłań grupy spadkowej. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.


Wyniki 17. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy:


Piątek (28 listopada)

Górnik Łęczna - Ruch Chorzów 3:0 (1:0)

Piast Gliwice - Wisła Kraków 0:0

 

Sobota (29 listopada)

Jagiellonia Białystok - Zawisza Bydgoszcz 0:0

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)

Korona Kielce - GKS Bełchatów 2:0 (2:0)

 

Niedziela (30 listopada)

 Lech Poznań - Górnik Zabrze 3:0 (2:0)

Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin 1:1 (0:1)

 

Poniedziałek (1 grudnia)

 Legia Warszawa - KS Cracovia 2:0 (1:0)

Autor: Jędrzej Rybak

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław