Konczkowski: Były znaki ostrzegawcze

Martin Konczkowski: Przede wszystkim chcieliśmy dziś wygrać, bo to by było pierwsze zwycięstwo z rzędu, a w tym sezonie się to jeszcze nie przytrafiło. Dwa, że chcieliśmy się zrehabilitować za porażkę w pierwszym meczu u siebie. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie i na pewno w nim nie było wiele piłki, nie było ono przyjemne dla oka.

W pewnym momencie udało się jednak strzelić, stworzyć sytuacje. Jednak nie dowieźliśmy wyniku, a musimy przyznać, że Korona miała dwie sytuacje, które Rafał Leszczyński obronił. To były dla nas znaki ostrzegawcze. Trzecia to już rzut karny i w końcówce było nerwowo.

Wiadomo było, że po straconej bramce Korona będzie miała zero do stracenia i na pewno będzie większą liczbą zawodników atakować. Brakło nam mądrości, cwaniactwa, przytrzymania piłki czy gry pod faul, a przede wszystkim oddalenia zagrożenia spod własnej bramki. Z jednej strony owszem, byliśmy cofnięci, ale z drugiej na Pogoni wyglądało to podobnie, a utrzymaliśmy zero z tyłu.