Wydarzenia

Dzień piłkarza. Jacy są nasi zawodnicy i zawodniczki?

2023-09-10 08:00:00
10 września w Polsce obchodzimy Dzień Piłkarza. Z tej okazji chcielibyśmy pokazać zawodniczki i zawodników ze wszystkich sekcji piłkarskich Śląska Wrocław z nieco innej strony. Jak wygląda dzień meczowy? Czy mają jakieś specjalne rytuały? Jak istotna w ich życiu jest piłka nożna? Zapraszamy!
Żeby poznać odpowiedź, dlaczego akurat 10 września jest w Polsce dniem piłkarza, musimy cofnąć się w czasie o ponad 50 lat. W 1972 roku - właśnie 10 września - piłkarska reprezentacja Polski sięgnęła po olimpijskie złoto w Monachium, w finale pokonując Węgrów 2:1. I właśnie na pamiątkę tego wydarzenia ustanowiono Dzień Piłkarza.



Dzień meczowy, rytuały...


Bez wątpienia tamten dzień meczowy był dla Orłów Górskiego wyjątkowy. Zresztą - praktycznie każdy dzień, w którym rozgrywane są spotkania, są solą futbolu, nie tylko dla piłkarzy, ale również dla kibiców. Wielu zawodników ma swoje specjalne przygotowania i specjalne rytuały.

- Zawsze słucham muzyki w dniu meczu, właściwie cały czas do samego rozpoczęcia spotkania. Pomaga mi to w koncentracji. Oprócz tego, kiedy przygotowuję się do wyjścia na rozgrzewkę, zawsze rozpoczynam ubieranie się od prawej nogi, a kiedy wchodzę do szatni, to do momentu rozgrzewki bawię się piłką. To takie rytuały, pewnie znalazłbym ich więcej, ale te są chyba najistotniejsze - mówi z uśmiechem Erik Exposito, hiszpański gwiazdor Śląska Wrocław.

Większość piłkarzy ma dzień meczowy, a w przypadku zawodników amp futbolu jest to... weekend meczowy. Turnieje odbywają się cyklicznie, a w weekend zwykle zawodnicy rozgrywają trzy spotkania. - Do miasta, w którym odbywa się dany turniej przyjeżdżamy dzień wcześniej, wszyscy razem spędzamy czas na kolacji i odprawie, analizując każdego przeciwnika. Jest też czas na skorzystanie z pomocy naszego fizjoterapeuty - zaznacza Mariusz Kędzierski, bramkarz amp futbolowego zespołu Śląska.



- W dniu meczowym wszyscy razem spotykamy się na śniadaniu, żeby też razem pojechać na na stadion. Jest czas na kolejną odprawę z analizą, tym razem poznajemy już nasz skład. Czasami mamy w sobotę jeden mecz, a w niedzielę dwa, czasem na odwrót. Wieczorem jest szybka odnowa, kolejna analiza, przygotowujemy się merytorycznie do meczów, intensywnie korzystamy z fizjoterapeuty. W ramach odnowy zażywamy również kąpieli w lodzie, co sieje spustoszenie wśród naszych marokańskich piłkarzy - śmieje się Mariusz Kędzierski. - Co do rytuałów do zdarzało się, kiedy wychodziłem w podstawowym składzie, że lubiłem sobie porozmawiać z bramką i przekonać ją, żeby mi przynosiła szczęście. Pieszczotliwie traktuję aluminium - dodaje z uśmiechem.



Sposobem na przygotowanie się do meczów z reguły jest muzyka. Jednych mobilizuje cięższy rock, inni zaś maksimum koncentracji osiągają przy bardziej klasycznych rytmach. Co do jednego nasi rozmówcy są raczej zgodni - to muzyka pomaga im w odpowiednim przygotowaniu głowy do meczu. - Nie mam konkretnych rytuałów, ale zawsze słucham muzyki przed meczem. W szatni to już pełna koncentracja - zaznacza obrończyni Śląska, Katarzyna Watral. - Dobra muzyka przede wszystkim - podkreśla Miłosz Kurowski.

- Dla odmiany po całym ciężkim tygodniu przed meczem staram się nie pracować i chociaż trochę odpocząć, aby móc skoncentrować się na grze - podkreśla inna z piłkarek WKS-u, Anna Bocian. - Zbytnio nie mam żadnego rytuału, ale zwykle owijam sobie lewy nadgarstek taśmą - zdradza aktualny mistrz Polski U15, a obecnie zawodnik drużyny U17, Bartosz Szywała. - Jakie są moje sposoby na przygotowanie do meczu? Modlitwa, oglądanie zmontowanych filmików, jak grają topowi piłkarze na mojej pozycji oraz zawsze w dniu meczowym rano piję yerba mate - mówi Krzysztof Kurowski.



Energooszczędni piłkarze


O swoim dniu i meczowym o treningowym opowiada także zawodnik zespołu blind footballu, Adrian Słoninka. - Nie mamy jeszcze regularnej ligi ze względu na dopiero rozwijające się zespoły - choć może za rok-dwa uda nam się stworzyć rozgrywki - dlatego trudno opowiedzieć stricte o dniu meczowym. Nie ma wielu spotkań w roku, a jak już są, to większość w krótkim odstępie czasu, a później pozostają długie okresy na przygotowania do kolejnych. Trenujemy dwa-trzy razy w tygodniu, zwykle wieczorami. Gdyby nie bramkarze i trenerzy to bylibyśmy bardzo energooszczędni, bo światło nam do gry niepotrzebne  - mówi z uśmiechem piłkarz.

- Mój zwykły dzień treningowy rozpoczyna się od zaprzęgnięcia do pracy mojego psa przewodnika, którego mam zaledwie od trzech miesięcy. Wyruszamy z domu i po dłuższej podróży autobusem i przesiadki w tramwaj, jestem na miejscu. Jeszcze psi serwis przed ośrodkiem i możemy zabierać się do treningu. Sam trening nie odbiega aż tak bardzo od zwykłego treningu piłkarskiego. Rozgrzewka, swobodne prowadzenie piłki, ćwiczenia stałych elementów czy zagrań taktycznych. I na koniec stałe fragmenty w postaci rzutów karnych, a to jest to, co piłkarze lubią najbardziej. Nasz bramkarz jest czasami "biedny", bo piłka jest dość ciężka, ale bardzo twarda. Pod niektórymi łatkami ma wszyte systemy szumiące zamknięte w płaskiej, metalowej płytce. Jak się czymś takim dostanie w kostkę, to można usiąść z bólu - przyznaje Adrian Słoninka.



- Zawsze miałem "pociąg" do porządku, do rzeczy uporządkowanych i mogę nazwać siebie pedantem - mówi z uśmiechem Daniel Dudek, bramkarz futsalowego Śląska. - I chyba to właśnie mogę nazwać rytuałem - wszystko musi być przygotowane do zabrania, a torba przyszykowana znacznie wcześniej. Rzeczy poskładane w kostkę, buty, tape'y - wszystko musi mieć swoje miejsce i napawam się tą chwilą, kiedy wszystko jest gotowe. A w szatni już pełna koncentracja. Nigdy nie byłem przesądny, nie kultywowałem takich rzeczy - dodaje.


 fot. WKS Śląsk Futsal

- Nie lubiłam, kiedy mecze były późno. Wolałam mecz bliżej południa, czyli dzień zaczynał się od śniadania i na zbiórkę. Wszystko przez to, że nie mogłam się doczekać meczu i emocji z nim związanych. A największe wyczekiwanie ze zniecierpliwieniem było przed meczami z ligową czołówką, to był "kop" takiego pozytywnego stresu - mówi Monika Koziarska-Gomola, w przeszłości piłkarka AZS-u, a obecnie trenerka w sztabie Śląska. - Jak się różni teraz dzień meczowy, kiedy jestem trenerką? Jest zdecydowanie spokojniejszy - odpowiada z uśmiechem. - Teraz jest także więcej pracy przy komputerze, m.in. analizując mecze - dodaje.



Piłkarska rodzina


Łączy nas piłka. I choć to świetne hasło, to bardzo często ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, bowiem trenerka Koziarska-Gomola niedawno wyszła za mąż za szkoleniowca WKS-u, Dawida Gomolę. Rodzinne powiązania piłkarskie znajdziemy także u innych piłkarzy i piłkarek WKS-u. Miłosz i Krzysztof Kurowscy przed sezonem zostali włączeni do kadry pierwszego zespołu i choć na razie częściej występują w drużynie rezerw, to są tam wyróżniającymi się postaciami.



- Na pewno czuję się zobowiązany, jako starszy brat, dawać przykład do naśladowania, jednak nie ukrywam, że czasami sam podpatruję u Krzyśka pewne zachowania. Myślę, że jesteśmy dla siebie jednocześnie motywacją i wsparciem - mówi Miłosz. - Oczywiście obecność brata trochę pomaga, zwłaszcza jeżeli chodzi o dojazd na treningi - zaznacza ze śmiechem Krzysztof. - Ale oczywiście czuję jego wsparcie - dodaje bez wahania.

A czy to wsparcie przekłada się na boisko? Czy między braćmi jest jakaś specjalna nić porozumienia? - Myślę, że na meczu tak bardzo tego nie czuć, bo gramy w innych sektorach boiska - mówi Krzysztof. - Brat gra bardziej z lewej strony, ja z prawej - tłumaczy Miłosz. - Poza tym to na meczu nie ma znaczenia, bo wszyscy są na meczu drużyną - podkreśla młodszy z braci Kurowskich.

Z bardzo piłkarskiej rodziny pochodzi napastniczka WKS-u, Klaudia Adamek. Zawodniczka ma trzech braci i siostrę i wszyscy... grali w piłkę. Kamil Adamek nawet na poziomie ekstraklasy, w której reprezentował barwy Podbeskidzia Bielsko-Biała i Korony Kielce.



- Nie czułam żadnej presji, że muszę być piłkarką. Bardziej naśladowałam braci, bo będąc już małym dzieckiem, kiedy widziałam, że wszyscy grają, to też to chciałam robić. Rodzice do dziś mi wspominają, że nie zapomną momentu, kiedy kupili mi pierwszą lalkę, a ja jak ją wzięłam do ręki, urwałam jej głowę zrobiłam z niej piłkę - śmieje się napastniczka. - Mogę więc śmiało powiedzieć, ze piłka jest ze mną od małego - podkreśla.


Jak to wszystko się zaczęło...


Piłka nożna w codzienności naszych rozmówców odbiła naprawdę duże piętno. A jak to wszystko się zaczęło? A może były jakieś inne sporty po drodze? - Zacząłem grać w wieku czterech lat w Akademii w Bolkowie - mówi Bartosz Szywała z zespołu U17. - Ja początkowo zaczynałem w sportach walki, w szkole były treningi i tak zacząłem, ale szybko się to kończyło i wieku 13-14 lat postawiłem na futbol. Najpierw trawiasty, a później na hali, głównie za sprawą trenera Piotra Wysoczańskiego, który mnie zaprosił na akademicką sekcję - dodaje Daniel Dudek z futsalowej drużyny.


fot. WKS Śląsk Futsal

- Piłka ze mną jest od samego początku, właściwie kiedy zacząłem tylko chodzić, czyli już prawie 30 lat. Jako dziecko ze względu na niepełnosprawność był to również element mojego rozwoju, pokonywania trudności i asymilowania się z rówieśnikami. Sport to najprostszy język do dogadywania się. Grałem od rana do wieczora i tak właściwie było to 20. roku życia. Wtedy przytrafiła się kontuzja kolana, po której miałem delikatne obawy co do gry, ale pojawił się amp futbol, który był dla mnie okazją, żeby się rozwinąć i spróbować czegoś nowego - opowiada Mariusz Kędzierski z drużyny amp futbol.



Każdy z naszych rozmówców musiał przejść trudną drogę, by znaleźć się w miejscu, w którym jest. Katarzyna Watral, walcząca o podstawowy skład w kobiecym Śląsku, przez pewien czas grała w męskim zespole. - Moja przygoda z piłką zaczęła się jak miałam cztery lata. Najpierw trenował mnie tato, a później właśnie do drużyny chłopców i grałam w niej dopóki nie przeszłam do Śląska - mówi obrończyni.


fot. archiwum Katarzyny Watral / Moto-Jelcz Oława

- Jak byłem młody, to widziałem jeszcze słabo, bo słabo, ale na jedno oko. Miałem mocno zawężone pole widzenia i wysoką krótkowzroczność. A to nie jest zestaw narzędzi dobrego czy nawet przeciętnego piłkarza. Dlatego meczów czy gierek podwórkowych unikałem właśnie dlatego, że nie byłem najlepszym zawodnikiem - zaznacza z uśmiechem Adrian Słoninka. - O wiele bardziej lubiłem gry typu "Chiniec", freestyle z piłką czy uderzanie piłką o ścianę. Swoją drogą zdobyłem nie jedno okienko, a i pajęczyny z pewnością udało się nie raz zdjąć u sąsiadów - dodaje z uśmiechem.



- Gdy zacząłem tracić wzrok na tyle, że nie byłem się w stanie bezpiecznie sam poruszać po mieście, w ośrodku powstała sekcja blind football. Zacząłem chodzić na treningi i bardzo się tym zachwyciłem. To było jakoś w 2010 roku. Dwa lata później przeżyliśmy jako sekcja piękną przygodę. UEFA poprosiła nas, byśmy zagrali pokazowy mecz tuż spotkaniem ćwierćfinałowym mistrzostw Europy Niemcy - Grecja. To dało pozytywnego "kopa", by rozwijać się dalej. Krótko po tym wydarzeniu doszło u mnie do całkowitej utraty wzroku i piłka była jedną z rzeczy, które na tamten czas nie pozwoliły mi się załamać. Ten proces adaptacji do nowej, trudnej sytuacji przebiegł u mnie dość gładko - opowiada zawodnik blind footballu.

- Jestem na razie jeszcze kandydatem na piłkarza, ale tak - od zawsze to było moje marzenie - mówi Miłosz Kurowski. A jego brat dodaje, że piłkarska droga nie zawsze bywa usłana różami. - Miałem parę rozdziałów, że nie chciałem w to dłużej brnąć, tylko zrezygnować - przyznaje.

- U mnie zaczęło się chyba standardowo. Zaczęłam grać w piłkę z braćmi. Najpierw grałam w drużynie z chłopcami, a z czasem oni przestali grać, a ja grałam dalej. Potem przyszła pora na drużynę dziewczyn. Pierwszym moim żeńskim zespołem była Victoria Sianów, w której grałam będąc w gimnazjum i liceum. Potem przyszedł czas na studia i grę we Wrocławiu - opowiada Anna Bocian, która jest jedną z najbardziej doświadczonych piłkarek nie tylko Śląska, ale i całej Orlen Ekstraligi.



Dzisiaj zachwycamy się kolejnymi zagraniami Erika Exposito, a równie dobrze Hiszpan mógł swoją grą cieszyć fanów koszykówki czy piłki ręcznej. - Zawsze chciałem być profesjonalnym piłkarzem, ale to prawda, były inne sporty. Grałem w koszykówkę, siatkówkę, futsal czy piłkę ręczną. Postawiłem jednak na klasyczny futbol - zaznacza Exposito.



- Kopanie piłki rozpoczęłam już w wieku dwóch lat - rozpoczyna Monika Koziarska-Gomola. - Decydujący moment nadszedł w wieku 11 lat, kiedy rodzice zapisali mnie do Czarnych Sosnowiec. Wtedy już wiedziałam, że chcę to robić i nie opuściłam żadnego treningu. Chyba musiałoby mi nogę urwać, żeby nie trenować - mówi z uśmiechem trenerka, która przez pewien czas łączyła obowiązki w sztabie szkoleniowym z zadaniami piłkarki. - Najtrudniejszy wtedy był brak wolnego czasu i wolnych weekendów. Najpierw mój mecz, potem mój jako trenerka, a od poniedziałku pracowałam jeszcze w szkole... Ten brak czasu był najtrudniejszy. Teraz trochę zazdroszczę tych emocji dziewczynom, bo na boisku jest inaczej, niż na ławce, ma się wpływ na więcej rzeczy - tłumaczy.



Piłka nożna na okrągło


- Gdybym nie był piłkarzem i sportowcem, to pewnie zostałbym fizjoterapeutą - mówi Erik Exposito. Podobnego dylematu nie ma Anna Bocian, która łączy grę w Śląsku z pracą w kancelarii prawnej. - Na ten moment nie wyobrażam sobie, abym miała wykonywać inny zawód, niż zawód związany z prawem. Gdybym nie grała w piłkę, to raczej wykonywałabym zawód prawniczy - przyznaje.



- Piłka stanowi nieodłączny element każdego tygodnia. Dodatkowo są turnieje i oczywiście, jeśli tylko jest możliwość, to ruszamy na stadion we Wrocławiu i dopingujemy naszych kolegów z pierwszej drużyny Śląska - podkreśla Adrian Słoninka. - Jestem nie tylko kibicem "dorywczo", ale śledzę właściwie wszystkie najważniejsze ligi. Praktycznie żyję piłką nożną - oczywiście jest czas i miejsce na pracę oraz rodzinę, ale futbol właściwie w każdej wolnej chwili - mówi Mariusz Kędzierski.

- Piłka nożna to 90 procent mojego czasu, bo jeszcze jestem trenerem młodzieży. Treningi, analiza - sprawia mi to przyjemność. Na co dzień jestem wielkim fanem ligi angielskiej i Arsenalu Londyn, a także naszych rodzimych rozgrywek futsalowych - podkreśla Daniel Dudek.

Futbol to niekiedy 90 procent, a niekiedy i całe sto. Jakie tematy królują, kiedy Klaudia Adamek spotyka się z rodzeństwem? - Myślę, że nawet nie trzeba pytać o takie rzeczy - śmieje się napastniczka. - Piłkarskie! - dodaje.



A jakie piłkarskie marzenia towarzyszą najmłodszym z naszych rozmówców? - Gra w seniorskiej drużynie Śląska, w seniorskiej reprezentacji oraz... na Camp Nou - przyznaje Bartosz Szywała. - Jednym z moich piłkarskich marzeń jest zagranie w Lidze Mistrzyń  i na pewno gra w reprezentacji by cieszyła - mówi Katarzyna Watral.



Wszystkim piłkarkom i piłkarzom życzymy wszystkiego dobrego w ich dniu, życząc samych sukcesów!



Nasi rozmówcy:
Erik Exposito (Śląska)
Miłosz Kurowski (Śląsk/Śląsk II)
Krzysztof Kurowski (Śląsk/Śląsk II)
Bartosz Szywała (Śląsk U17)
Katarzyna Watral (kobiecy Śląsk/kobiecy Śląsk U18)
Anna Bocian (kobiecy Śląsk)
Klaudia Adamek (kobiecy Śląsk)
Monika Koziarska-Gomola (trenerka w sztabie kobiecego Śląska)
Adrian Słoninka (Śląsk blind football)
Mariusz Kędzierski (Śląsk amp futbol)
Daniel Dudek (Śląsk futsal)
Autor: Paweł Prochowski, Fot. Adriana Ficek

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław