Wydarzenia

J. Magiera: Potrzeba cierpliwości

2023-07-30 00:01:00
Śląsk Wrocław przegrał 1:2 derbowe spotkanie z Zagłębiem Lubin na Tarczyński Arenie. Na pomeczowej konferencji prasowej trener Jacek Magiera odpowiedział na pytania dziennikarzy.
Jacek Magiera: Krótkie podsumowanie spotkania? Pierwsza połowa dobra, druga połowa słaba. 2:1 dla Zagłębia.
 
Na drugą połowę mieliśmy wyjść jeszcze bardziej agresywnie i zdecydowanie. Rzeczywiście, jak zerknąłem na zegarek, to przez pierwsze pięć minut nie mieliśmy piłki chyba nawet przez dziesięć sekund. Z naszej strony było za bardzo statycznie. Nie było doskoku, nie wygrywaliśmy pojedynków, nie było przerwania akcji. Nie było energii, z jaką weszliśmy na pierwszą połowę i potem utrzymywaliśmy tę energię przez 45 minut. To był Śląsk, jakiego chcemy. Drużyna to czuje i wie, że dała ciała w drugiej połowie. Jakby tu siedział każdy z zawodników usiadł z osobna, przekaz byłby taki sam. Gdybyśmy utrzymali taki sam poziom w drugiej połowie, to tego meczu byśmy nie przegrali, tylko wygrali. Wiem to. Natomiast będziemy o tym rozmawiać. Wiem, że są owiane sławą zdania: “wyciągniemy wnioski”, “zrobimy analizę”. Zrobimy to, zrobimy analizę. Wyciągniemy wnioski, oczywiście. Ale samo wyciągnięcie wniosków i zrobienie analizy nic nie da, bo trzeba być tak samo skoncentrowanym i skupionym. Trzeba tak samo przesuwać w poziomie, jak i w pionie, zarówno w pierwszej połowie, jak i w drugiej. Nie tylko w pierwszej. Trzeba realizować te zadania, które sobie nakreślamy w szatni. Bo nie po to pokazujemy zawodnikom na video – bo mamy teraz takie możliwości technologiczne – jak trzeba grać, aby zagrywać w inne sektory boiska. A gramy nie tam, gdzie trzeba. Popełniamy błąd, piłka zostaje stracona na naszej połowie. Brakuje nam wtedy bocznego obrońcy na swojej pozycji, bo jest ustawiony inaczej względem tego, co mówiliśmy w szatni. Za duże odległości i stracone gole. Mimo tego, że straciliśmy pierwszego gola, mieliśmy możliwość ponownego objęcia prowadzenia. Po znakomitej akcji Jastrzembskiego. Informacja z naszej strony była taka, że bramkarz Zagłębia broni blokiem i należy szukać uderzenia nad nim, podcinki lub kiwania. Dennis wybrał inne rozwiązanie. Wiadomo, że piłkarze muszą podejmować decyzje w ułamku sekundy. Natomiast będziemy pracować nad tym, aby każdy z nich grał na swoich atutach. Czyli wykorzystywał te atuty, które ma. Szybkość, wbieganie za linie obrony. Jest dużo pracy i wiemy o tym, ale chcemy takiego Śląska jak w pierwszej połowie. Chcę podziękować kibicom za znakomity doping. Za to, że przyszli dzisiaj w bardzo dużej liczbie na stadion. Dawno tego tutaj nie było. Chciałbym, aby była moda na Śląsk. Na taki Śląsk. Chciałbym, aby cierpliwość tych kibiców wytrzymała. Aby ci kibice zaufali nam. Aby nas wspierali mimo tego, że dzisiejszy wynik nie jest taki, jakbyśmy chcieli. Ale chciałbym, żeby Wrocław doczekał średniej widzów na stadionie minimum 20 tysięcy. Do tego będziemy dążyć pracą, intensywnością zajęć. Wymagając od każdego z piłkarzy tego, żeby dawał takie sygnały, jak w pierwszej połowie. W kwestii odbioru piłki, agresywności, intensywności. Taki ma być Śląsk. Taki, jak w pierwszych 45 minutach. Ale powtórzyły się Kielce, bo tam też zagraliśmy świetne 45 minut. Dzisiaj widocznie stać nas na tyle. To sobie otwarcie mówmy. Ale jestem ambitny, sztab jest ambitni i zawodnicy są ambitni. W tym zespole jest dziś zupełnie inna mentalność niż jeszcze niedawno. To widać na treningach i w tych dwóch meczach, które zagraliśmy w ostatnim tygodniu.
 
Śląsk po stracie goli nie miał planu. Zamiast spróbować wygrać pojedynek i zagrać na aferę, jak mawiał Piotrek Świerczewski, my graliśmy do tyłu. Nie ma możliwości, żeby tak cokolwiek zrobić. Byliśmy za daleko od siebie. Nawet przy zagraniach dalekich podań w pole karne na Kennetha czy Erika Exposito, gdzie większość zawodników powinna podchodzić blisko i zbierać drugie piłki, tego zabrakło. Krzyczeliśmy, ale my możemy sobie krzyczeć z boku, bo tego już nie słychać. Próbowaliśmy różnych rozwiązań, nawet zmiany systemu i ustawienia na ostatnie minuty. Ale to też nic nie dało. Karol wszedł, starał się. Burak Ince wszedł, starał się. Kenneth też nie jest jeszcze zawodnikiem, który jest nam w stanie dać intensywność i jakość biegania przez 90 minut. Potrzeba czasu, żeby go przygotować. Wiedzieliśmy, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Tu potrzeba cierpliwości. Ale sama cierpliwość nie wystarczy. W piłce nożnej, w sporcie potrzebne są też punkty. 
 
Po to mamy na ławce świeżych zawodników, żeby dali impuls. To był taki moment, gdzie przegrywaliśmy. Chcieliśmy dać dodatkowy impuls. To był debiut Żukowskiego na stadionie Śląska i w drużynie Śląska. Szukaliśmy. Był moment, w którym zagrożona była gra Łukasza Bejgera. Wstrzymaliśmy dlatego zmianę na trzy, cztery minuty, żeby zobaczyć czy da radę, czy nie. Jeżeli nie dałby rady funkcjonować, zrobilibyśmy trzecią zmianę i wszedłby na boisko Lewkot, na pozycję Bejgera.
 
Piotr Samiec-Talar dobrze odpowiedział na krytykę. Oczywiście, nie czytam tego, co piszą na Twitterze czy w innych miejscach. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć prawdę, że wielu z tych ludzi nie zna się na piłce tak, jak im się wydaje. Nie będę tego komentował. Wielu ludzi nie ma kompetencji, aby to pisać. Druga sprawa jest taka, że tam jest dużo hejtu, cwaniactwa i pisania dla obrażania wielu ludzi. Kiedyś tego nie było i chyba łatwiej się żyło. Bez tego Twittera i innych rzeczy, gdzie często dochodzi do manipulacji. Ktoś wypuści jakąś plotkę albo napisze coś fejkowe konto. Potem ludzie tym żyją. Najgorsze jest to, że żyją tym ludzie na wysokich stanowiskach i podejmują pod tym wpływem decyzję. Dla mnie to jest śmiech na sali. Koncentruję się na tym, co widzę, co widzi sztab. Rozmawiamy o tym, jesteśmy wykwalifikowanym sztabem. Tak że wiemy, kogo mamy w drużynie. W sztabie mamy nawet dwóch trenerów UEFA Pro. Duże doświadczenie. Nie mówię, że jesteśmy nieomylni, ale na pewno widzimy więcej niż kibic, który napisze coś na temat Piotrka pod wpływem jednego zagrania. Wiele rzeczy, które są pisane na temat jego i wielu innych, jest nieprawdziwych. To przykre, że coś takiego w ogóle ma miejsce. Piotrek zagrał dobrze, zrobił karnego, miał udział przy bramce. Oczywiście, jest kilka rzeczy do poprawy, jeżeli chodzi o podania za linię obrony. Chcieliśmy, żeby zagrywał po ziemi, a grał górne piłki. Na takiej murawie jak dzisiaj one przyspieszały i nie dochodziły do naszych zawodników. Ale słucha. Słucha. Myślę, że dwa miesiące temu, może trzy miesiące temu obawiał się mojego powrotu do klubu. Dzisiaj może być z tego powodu zadowolony.
 
Mateusz Żukowski nie dostanie zakazu uderzania z dystansu. Wręcz przeciwnie. Dostanie nakaz strzałów. Mateusz ma piorunujące uderzenie. Dzisiaj na pewno za bardzo się napinał, potrzebuje więcej luzu w tym wszystkim. Oczywiście, celność tych strzałów była nie do przyjęcia. Jeden powędrowało na drugie piętro, a drugi na trzecie piętro i zagrożenia po tych jego strzałach nie było. Ale ma strzelać, bo ma bardzo dobre uderzenie z dystansu. Pracujemy i otwieramy mu głowę na wiele nowych rzeczy, które chcemy, żeby robił. Będę od niego wymagał jeszcze więcej gry do przodu. Jest silny. Jak sobie ustawi przeciwnika na swojej pozycji, to z każdym piłkarzem w Ekstraklasie jest w stanie wygrać pojedynek.
 
Pierwsza połowa była perfekcyjna, jeżeli chodzi o grę w obronie. I przesuwanie w pionie, czyli wychodzenie za zawodnikami do środka, ale i przesuwanie do boku. Czyli przesuwanie w poziomie. W pierwszej połowie robiliśmy to dobrze. W drugiej połowie diagnoza tego, co widziałem z ławki, była taka, że zaczęło się od zdecydowanego braku przesunięcia Łukasza Bejgera w boczny sektor boiska do Pieńki. Pieńko za łatwo wprowadził piłkę i wygrał. Potem błąd Rafała Leszczyńskiego. Wszyscy widzieliśmy, że wypluł piłkę przed siebie. Nie ma o czym dyskutować. Natomiast trzecią rzeczą, którą można było zrobić, był brak bloku. Brak wybicia, brak wślizgu i brak reakcji kolejnych zawodników na to, co się dzieje w polu karnym. To jest pierwszy gol. Druga bramka? Nasze ustawienie taktyczne – bo Zagłębie też je zmieniło – względem pierwszej połowy było takie, że nasi boczni obrońcy byli w drugiej części trochę wyżej. Ale mieliśmy zagrywać piłkę do boku, do nich. A nie przed środek, tak, jak to było w wielu miejscach. Rzuchowski zagrał przez środek do pilnowanego Olsena. Strata piłki. Janasik jest za wysoko, bo miał być tam, gdzie miał być. Poszedł łańcuszek i straciliśmy gola, który nie powinien paść. Oczywiście padł, bo po drugiej stronie jest przeciwnik, który ma za zadanie wykorzystać błędy. Ale nasze zachowanie w ataku spowodowało to, że straciliśmy gola.
 
Rafał świetnie zagrał w pierwszej połowie. To widać. Pewny na przedpolu, pewny wychodząc do dośrodkowań. Dobrze wprowadzał piłkę. Rzeczywiście, pierwsze minuty drugiej połowie były takie, że po braku utrzymania przez niego piłki w rękach straciliśmy gola. Natomiast dzisiaj nie będę podejmował decyzji ani mówił nic na ich temat. Wiemy o tym, że straciliśmy trzy punkty, ale ja nie straciłem zaufania do Rafała Leszczyńskiego. 
 
Dla mnie bardzo ważny jest styl. Oczywiście połączony ze zdobywaniem punktów. Natomiast uważam, że na takie mecze warto przychodzić i można przychodzić. Kibicom się to podobało. Nawet postawa Nahuela, który kilka razy – choć to jest obowiązek jego i każdego, tego od niego wymagamy – biegł kilkadziesiąt metrów sprintem, żeby odebrać piłkę w środku boiska. Takiego Śląska chcemy i takiej mentalności tych zawodników chcemy. Ale dzisiaj dla mnie – jako osoby odpowiedzialnej za to – najważniejsze jest to, aby utrzymać to przez 96 minut, a nie przez 45. Dlaczego dzisiaj jesteśmy w stanie grać przez 45 minut tak, jak chcemy, a nie przez 90? Być może wynika to z tego, jak Śląsk grał w ostatnich latach. Czyli niska obrona, gdzie nie ma grania do przodu. Przez ostatnie półtora roku styl był zupełnie inny. Zupełnie inne wymagania od piłkarzy w stosunku do tego, czego chcemy dzisiaj. Trzeba się przestawić, trzeba się odważyć i zaufać. Zobaczyć, że to ma sens. Bo ma sens. Zgodzę się z tym, co powiedział Waldemar Fornalik. Zagraliśmy dobry mecz, ale co z tego?

Co powiedziałem zawodnikom podczas przerwy w drugiej połowie? Na kartce rozpisałem zmianę ustawienia, nie wchodząc w szczegóły, bo to było widać - Kenneth był centralnym napastnikiem, Erik z lewej, a Karol z prawej.

Zmiennicy dzisiaj wchodzili w innym momencie, niż podczas poprzedniego meczu. W Kielcach prowadziliśmy 1:0, a tutaj zmian dokonywaliśmy przy wyniku 1:2. Były inne oczekiwania względem założeń, inna sprawa, że wchodzili w momencie, kiedy my nie mieliśmy za bardzo pomysłu na to, co zrobić. Graliśmy sobie bez planu - dośrodkowanie w pole karne lub strzał z dystansu. Ta faza na pewno jest do poprawy. Piłka nożna to momenty, te momenty, które są dobre, trzeba wykorzystywać po to, żeby zabierać pewność siebie przeciwnikowi. Nie zrobiliśmy tego w pierwszej połowie, a w drugiej połowie dokonało tego Zagłębie. Rywale odebrali nam atuty, by móc to spotkanie wygrać.

Pracujemy intensywnie, by sił było jak najwięcej, ale też wiemy, że tę bazę się buduje długi czas. To nie tak, że przez miesiąc budujemy bazę na sezon czy dwa. Zawodnicy mają pokonywać swoje bariery, przekraczać kolejne granice i to serwujemy na treningach, chcemy, żeby tak było, ale na wiele rzeczy potrzeba czasu. Kenneth Zohore zagrał w meczach o stawkę 20 minut, tu też potrzeba czasu. On poznaje i ligę i partnerów. Działamy. Tu nikt nie ma prawa się załamywać. Jesteśmy wkurzeni, ale to dobrze, bo inaczej byłoby źle z nami, ta reakcja jest dobra. Najgorsze, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić już teraz, możemy sobie pogadać. Trzeba w kolejnym meczu szukać trzech punktów.

Wszystko jest cennym doświadczeniem i informacjami, które zbieramy, głównie odnośnie zawodników, jak reagują. To wszystko przyniesie pozytywne skutki. Wiedziałem, że jak wygramy, to do jutra jesteśmy liderami ligi, ale jak przegramy, to spadamy na czwarte miejsce od końca. Tak to dzisiaj wygląda na tym poziomie, jest o co grać, bo każda seria daje skok w tabeli. Powtórzę, że naszym celem jest wygranie trzech meczów z rzędu, ale najpierw trzeba pomyśleć o jednym, bo nie mamy i tego.

Trener Fornalik dostał przed meczem buteleczkę dobrego trunku z dedykacją, wyrazami szacunku, uznania i gratulacji za poprowadzenie pięćsetnego meczu na poziomie ekstraklasy. To wielka sztuka, a trener Fornalik pokazał, że można być normalnym i osiągać wielkie sukcesy.
Autor: Biuro Prasowe, Fot. Krystyna Pączkowska

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław