Wydarzenia

Poniedziałkowy przegląd prasy o Śląsku

2014-08-25 09:59:36
Zachęcamy do przeczytania naszego wyboru najciekawszych tekstów o Śląsku, które ukazały się w dzisiejszej prasie. Najwięcej miejsca gazety poświęcają oczywiście weekendowemu zwycięstwu WKS-u w Białymstoku.

Gazeta Wrocławska - Śląsk znów maszeruje w dobrą stronę

 

Jagiellonia Białystok - Śląsk 1:3. Wrocławianie wygrali zasłużenie. Rywale kończyli mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Jakuba Słowika. Śmiało można chyba powiedzieć, że to był najlepszy w tym sezonie mecz Śląska Wrocław. Zwycięstwo nad Jagiellonią pokazuje, że póki co optymizm i pewność siebie Tadeusza Pawłowskiego mają pełne uzasadnienie. - Mamy swój plan działania. Nie zmieniamy go nawet po porażkach. Pracujemy konsekwentnie, idziemy swoją drogą, bo wierzymy, że osiągniemy cel - mówił po porażce w Bełchatowie szkoleniowiec wrocławian. Mecz w Białymstoku potwierdził, że WKS robi małe kroczki do przodu. Nawet bez Marco Paixao. (…) W tej sytuacji (po której Śląsk uzyskał rzut karny - red.) największe brawa należą się Mateuszowi Machajowi, bo to on zagrał świetną prostopadłą piłkę do Flavio. To był zresztą całkiem dobry mecz byłego piłkarza Lechii, bo w 89 min zaliczył jeszcze asystę przy golu Krzysztofa Ostrowskiego. (…) Małych lub większych bohaterów w Śląsku mieliśmy więcej. Sebastian Mila grał jak za starych dobrych lat. Próbował strzałów, miał wiele ważnych podań i pewnie wykorzystał rzut karny. Uczestniczył m.in. w akcjach, po których bramki strzelili Ostrowski i Lukas Droppa. (…) - Graliśmy naprawdę bardzo dobrą piłkę. Do straty bramki prowadziliśmy grę, potem trochę się to załamało, ale pod koniec pierwszej połowy złapaliśmy ponownie swój rytm - komentował spotkanie Krzysztof Ostrowski. - Bardzo się cieszę z wyniku. Od początku to był dobry mecz w naszym wykonaniu. W pierwszej połowie posiadanie piłki - 58 do 42 dla nas. Wykazaliśmy dużą cierpliwość, mieliśmy fantastyczną końcówkę. Myślę, że zasłużona wygrana, Chciałbym, żeby wszyscy mieli tyle cierpliwości, co mój zespół dzisiaj - powiedział Tadeusz Pawłowski. Teraz czas na poważniejsze sprawdziany - z Górnikiem i Legią.

 

Gazeta Wyborcza - Pierwszy raz Śląska

 

Śląsk pierwszy raz w tym sezonie wygrał na wyjeździe i zaprezentował się naprawdę efektownie. Wrocławianie pokonali Jagiellonię 3:1. Jeszcze w tygodniu trener Tadeusz Pawłowski przekonywał w wywiadzie dla „Wyborczej”, że wspólnie z Sebastianem Milą doszli do przekonania, iż ten gracz da najwięcej Śląskowi jako prawoskrzydłowy. Pewnie właśnie dlatego w tym miejscu boiska ustawiony został Flavio Paixao, Mila wrócił na naturalną dla siebie pozycję rozgrywającego. W ataku zagrał zaś Mateusz Machaj. Wreszcie wyszło świetnie. Ofensywna czwórka Śląska, do której poza wymienionymi piłkarzami zaliczamy jeszcze Roberta Picha, miała udział w każdej groźnej akcji wrocławian. A tych mieliśmy całkiem sporo, bo i sam mecz należał do dość ciekawych. Goście oddali w nim w sumie 19 strzałów, w tym dziewięć celnych. Gospodarze 15, z czego siedem w światło bramki. W Białymstoku wrocławianie od początku przeważali i grali efektowniej, ale bramkę  stracili jako pierwsi. (…) Piłkarze Śląska mimo utraconego gola starali się nadal utrzymywać przy piłce i grać cierpliwie. Efekt ich starań przyszedł jednak po nieco ponad godzinie spotkania.

 

Przegląd Sportowy - Jaga stłamszona w pół godziny

 

Śląsk stłamsił Jagę w pół godziny, ale uczciwie trzeba przyznać, że generalnie wrocławianie byli aktywniejsi, bardziej kreatywni. Celował w tym szczególnie Sebastian Mila, który chyba na dobre przepędził demony z poprzedniego sezonu. Ten pomocnik znowu uderza we właściwe struny. - Też to czuję. Jak w głowie poukładane, to i na boisku idzie - wyjaśniał. Przygnębieni jagiellończycy nadrabiali miną i tłumaczyli, że nadal są zespołem, że pchają wózek w jedną stronę. - Pokonamy ten kryzys - zapewniał antybohater spotkania Jakub Słowik.

 

Sport - Śląska robota

 

Trener Jagiellonii, Michał Probierz, mówił o kontrowersjach. Ale takowych akurat w spotkaniu tym... nie było.  Michał Probierz jest jednak jedyny w swoim rodzaju. Potrafi bowiem w ciągu kilkudziesięciu sekund zaprzeczyć sam sobie. - Kontrowersyjne decyzje są zawsze przeciwko nam - wypalił na konferencji prasowej po meczu jego Jagiellonii ze Śląskiem. Szkoleniowiec białostoczan miał na myśli sytuację, po której bramkarz Jakub Słowik wyleciał z boiska za faul na Flavio Paixao. Kontrowersji w tej sytuacji być jednak nie mogło; Krzysztof Jakubik nie miał wyjścia, co zresztą podkreślił... Michał Probierz w tej samej wypowiedzi. - Nie mnie oceniać decyzję arbitra, ale karny był słuszny - dodał trener Jagiellonii. (…) Była 62 minuta spotkania. Flavio Paixao otrzymał doskonałe, prostopadłe podanie od Łukasza Droppy. Stanął „oko w oko" z Jakubem Słowikiem i sprytnie dał się sfaulować. Wskazanie na „wapno" i sięgnięcie po czerwoną kartkę - takie dwie czynności wykonał arbiter. Sebastian Mila rzut karny wyegzekwował po mistrzowsku, trafiając w same okienko bramki, do której wszedł Bartłomiej Drągowski. 17-letni golkiper Jagiellonii, dla którego występ przeciwko Śląskowi był drugim spotkaniem w ekstraklasie, wiedział, że do końca meczu nie będzie mu łatwo. Przyjezdni bowiem od początku drugiej połowy byli zespołem dużo lepszym. A przecież przed przerwą niewiele wskazywało na to, że mogą w Białymstoku chociaż zremisować - Jagiel-lonia prowadziła od 23 minuty, po bramce Mateusza Piątkowskiego. Napastnik gospodarzy urwał się prawą stroną i po tym, jak wbiegł w pole karne, zdecydował się na strzał w kierunku dalszego słupka bramki Mariusza Pawełka. Golkiper Śląska był źle ustawiony i futbolówka, po odbiciu się od słupka, wylądowała w siatce. Po przerwie działo się zdecydowanie więcej, głównie za sprawą znacznej poprawy gry wrocławskiego zespołu. Najpierw goście strzelili gola ze spalonego, ale później już się nie mylili. Bartłomiej Drągowski zatrzymał jeszcze - w sposób zresztą znakomity - główkę Roberta Hr cha, ale przy dwóch akcjach Śląska w końcówce spotkania był bezradny. Sebastian Mila zagrał do Krzysztofa Ostrowskiego, ten strącił piłkę delikatnie do nadbiegającego Lukasa Droppy, a czeski pomocnik Śląska trafił znakomicie, tuż pod poprzeczkę bramki Jagiellonii. Formalności tuż przed końcem regulaminowego czasu gry dopełnił Ostrowski, A który dał świetną zmianę. Mateusz W Machaj, grający 1 w tym meczu na pozycji... napastnika, ładnie wypatrzył kolegę z drużyny, a ten będąc „sam na sam" z Drągowskim, posłał piłkę obok niego. Śląsk po przerwie wykonał znakomitą robotę i zasłużenie wygrał w Białymstoku.

 

Gazeta Wyborcza - Czy Śląsk wychowa kibiców? (rozmowa z Pawłem Żelemem, prezesem Śląska Wrocław)

 

Co jeszcze muszę nawyprawiać kibole Śląska, żeby klub wreszcie jasno im powiedział: „Nie chcemy was na naszych meczach z waszymi bluzgami, obsesjami czy racami"?

Na naszych meczach jest miejsce dla każdego: od prawa do lewa, od najmłodszego do najstarszego. A jeśli ktoś zachowuje się nieodpowiednio i lamie prawo, to powinien zostać zidentyfikowany i ukarany. Istotna jest w tym wszystkim nie tyle surowość kary, ale jej nieuchronność.  Klub nigdy nie uchylał się od odpowiedzialności i deklaruje całkowitą współpracę z odpowiednimi instytucjami oraz służbami dbającymi o bezpieczeństwo. Zależy nam, by każdy na organizowanej przez nas imprezie czuł się komfortowo i bezpiecznie.  Upraszczamy jednak problem, patrząc tylko na to, co się dzieje na stadionie. To jest raczej efekt końcowy. Przecież ci ludzie wywodzą się z różnych środowisk. Może ich emocjonalna reakcja podczas meczu jest kwestią braku wzorców, wychowania, braku pracy czy perspektyw na przyszłość? I na piłkarskich stadionach wylewają swoją frustrację.

 

Zamiast skupić się na kibolstwie na meczach Śląska, ucieka pan w dywagacje nad problemami polskiego społeczeństwa. Żeby problem kiboli rozmyć?

Niczego nie rozmywam, tylko zwracam uwagę, że Śląsk nie jest samotną wyspą. Funkcjonujemy w pewnych realiach, także społecznych.  Nie ma powodu, abyśmy się samobiczowali i szukali na każdym kroku negatywów, bo fakty są takie, że wrocławska publiczność jest jedną z najlepszych w kraju. Nasz stadion nie jest siedliskiem zła, jak by niektórzy chcieli. Nie oddaliśmy go łobuzom. Przyciągamy ludzi młodych, uczniów, studentów, coraz więcej kobiet. Jeśli na trybunie B, zajmowanej przez najbardziej zagorzałych sympatyków, jest 6 tys. ludzi, a sześć z nich użyje petard, to wciąż jest to promil widowni. A ja bym raczej powiedział, że przez kiboli na mecze Śląska przychodzi promil ludzi, którzy mogliby regularnie chodzić na stadion. Robimy wszystko, aby na naszych meczach kibiców było jak najwięcej. I nie dam sobie wmówić, że na spotkaniach jest niebezpiecznie. Ci, którzy tak mówią, nigdy tam nie byli, stadion widzieli na obrazku. Chcę podkreślić jedną rzecz: zarówno przed naszymi imprezami, jak i po nich analizujemy ich przebieg i wyciągamy wnioski. Na naszym stadionie nie ma kibiców uprzywilejowanych, wszystkich traktujemy równo, każdy jest też mile widziany. Być może wcześniej dawano kibicom przywileje i nie szło to w parze z poprawą zachowań. Nie mam jednak wrażenia, byśmy teraz w jakikolwiek sposób przekroczyli granicę we współpracy z nimi.

 

Słowo Sportowe - Śląsk gra fajną piłkę (rozmowa z Krzysztofem Danielewiczem)

 

Chociaż urodził się we Wrocławiu i tu stawiał pierwsze kroki w swojej przygodzie z futbolem, przez długi czas był „twarzą” młodych zespołów Zagłębia. Ale w seniorskiej drużynie klubu z Lubina jakoś nie chciano Krzysztofa Danielewicza. W końcu przez Ruch Radzionków i Cracovię utalentowany pomocnik trafił do Śląska.

 

Zaczynał Pan w Parasolu Wrocław. Jak Pan wspomina tamten okres?

Wspominam naprawdę sympatycznie. Zacząłem tam trenować w wieku ośmiu lat. To było takie naturalne zainteresowanie piłką nożną. Wtedy każdy na moim podwórku grał w piłkę. Potem pojawiła się kwestia, czy ktoś chciał sobie potrenować w klubie, czy też granie na podwórku mu wystarczało. Ja postanowiłem zapisać się do profesjonalnego klubu. Tam po kolei pokonywałem szczeble dziecięcej kariery. Jakieś tam sukcesy mieliśmy i muszę przyznać, że jak na Parasol były one niemałe. W lidze dolnośląskiej odprawiliśmy z kwitkiem i Zagłębie Lubin, i Śląsk Wrocław. Wygraliśmy tę ligę i przeszliśmy do rozgrywek centralnych. Niestety, do ich finałów nie dotarliśmy, ale jakaś tam satysfakcja była, że na Dolnym Śląsku byliśmy najlepsi.

 

(…)

 

No i zgłosił się Śląsk i dogadaliście się szybko.

To był gorący okres dla mnie, bo stawałem się wolnym zawodnikiem. Było trochę propozycji, ale ja chciałem wybrać najlepiej. Jest parę czynników, na które się patrzy przy zmianie klubu. Dla mnie najważniejszy był mój dalszy rozwój, więc chciałem trafić do zespołu, który będzie grał w piłkę. Nie chciałem takiej sytuacji, gdzie grając w środku pomocy, będę najczęściej oglądał piłkę latającą mi nad głową. Jeśli się popatrzy na tę nasza ligę, to niewiele jest zespołów, które starają się tak grać. Śląsk jest takim klubem.

 

(…)

 

I od razu zaczął Pan od gry w podstawowym składzie. To już będzie tak na stałe?

Liczę na to, że tak będzie. Ale to jest futbol, jest rywalizacja i na każdym treningu chłopaki walczą o miejsce w wyjściowej jedenastce. U nas w Śląsku ta rywalizacja jest duża. Mnie się to podoba, bo im większa rywalizacja, tym łatwiej podnieść swoje umiejętności. To gra w otwarte karty. Kto będzie lepszy na meczach i treningach, ten będzie grał dalej.

 

Fakt - Czech strzelił pięknego gola

 

Lukas Droppa (25 l.) długo musiał czekać na swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Czech jest obecnie jednym z tych zawodników, od których Tadeusz Pawłowski (61 l.) rozpoczyna ustalanie wyjściowej jedenastki. Dzięki bramce czeskiego pomocnika Śląsk wyszedł na prowadzenie w meczu z Jagiellonią (3:1). - Jestem bardzo zadowolony. Rewelacyjnie! Pokazaliśmy, że potrafimy bardzo dobrze grać w piłkę i przede wszystkim nie brakuje nam serca do walki – zachwyca się Droppa, którego bramka poprzedzona była piękną akcją całego zespołu.

Autor: Mateusz Kondrat

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław