Środowy przegląd prasy

Gazeta Wyborcza - Snajper Śląska wrócił do gry

To był jeden z najbardziej niespodziewanych i tajemniczych powrotów ostatnich czasów w piłkarskiej ekstraklasie. Marco Paixao sensacyjnie pojawił się w składzie Śląska na mecz z Zawiszą. Zaskoczenie wszystkich było ogromne, gdyż po kontuzji i rehabilitacji napastnik miał wrócić na ligowe boiska dopiero wiosną przyszłego roku. Ale Portugalczyk treningi z drużyną wznowił kilkanaście dni temu. Trener Tadeusz Pawłowski obserwował go podczas treningów w tygodniu poprzedzającym mecz w Bydgoszczy. Kluczowy w podjęciu decyzji okazał się jeden z porannych treningów. Piłkarze trenowali na lekko zmrożonej murawie, która dla wracającego po kontuzji gracza może być bardziej wymagająca. Ale Marco po treningu stwierdził, że czuje się dobrze. To przesądziło o włączeniu go do kadry meczowej. Dlatego widok wychodzących na rozgrzewkę braci bliźniaków Paixao wywołał konsternację u trenera Zawiszy Mariusza Rumaka, który był w tym momencie na boisku. Choć kilka minut później w przedmeczowym wywiadzie na antenie nc+ bagatelizował to zdarzenie, mówiąc, że jego zawodnicy nie przejmują się obecnością Marco Paixao.  Jednak podczas meczu było inaczej. Rywale bardzo obawiali się drugiego z braci Paixao i przez cały czas wokół Portugalczyka biegało dwóch defensorów Zawiszy. (…) Paixao spędził na boisku 75 minut. Po meczu był wyraźnie zadowolony ze swojego powrotu. - Wszystko było zaplanowane - opowiadał. - Rozmawialiśmy z trenerem o tym, jak się czuję, i zgłosiłem gotowość do gry. To było trochę dziwne uczucie znowu móc zagrać w meczu o punkty. Wróciłem po pięciu miesiącach. Nie trenowałem nawet zbyt wiele z całym zespołem. Czuję się jednak fantastycznie. Co prawda pierwsza polowa nie była dobra w naszym wykonaniu, ale w drugiej zaprezentowaliśmy się już dużo lepiej od przeciwnika - podkreślał i dodawał: - Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Największym problemem jest to, że straciłem przez czas kontuzji czucie piłki i muszę jeszcze nad tym pracować. To normalne po tak długim okresie rehabilitacji, ale wierzę, że będzie coraz lepiej.  Kolejną okazję do gry Marco Paixao zapewne otrzyma w piątek, w meczu z GKS Bełchatów.

Fakt - Sportowcy pomagają najuboższym

Piłkarze Śląska oraz siatkarki Impelu biorą udział w akcji Szlachetna Paczka. W jej ramach przedstawiciele obu klubów kupują świąteczne upominki dla rodzin będących w trudnej sytuacji materialnej. Ze strony Śląska w przygotowaniu prezentu wzięli udział Tom Hateley, Krzysztof Danielewicz, Maciej Pataszewski i Mariusz Idzik. Ze strony Impelu paczkę dla innej ubogiej rodziny napełniały Agata Sawicka i Joanna Kaczor.

Fakt - Śląsk nie musi sprzedawać Mili!

Gdyby Lechia zgłosiła się po Sebastiana Milę choćby rok temu, prawdopodobnie zdołałaby go wyciągnąć ze Śląska za półdarmo. Dziś wrocławianie negocjują twardo, bo sytuacja finansowa klubu jest dużo lepsza. - Zarząd bardzo ściął koszty funkcjonowania klubu. Jesteśmy w dużo lepszej sytuacji niż na przykład zeszłej zimy. Nie musimy sprzedawać żadnego gracza, żeby ratować finanse spółki - mówi sekretarz miasta i jednocześnie szef rady nadzorczej Śląska Włodzimierz Patalas (70 l.). Śląsk powoli zbiera owoce radykalnej polityki uzdrawiania finansów prowadzonej w ostatnich miesiącach. Klub w 2014 roku spłacił stare długi wobec piłkarzy i menedżerów. Bezpardonowo ciął też kominy płacowe. Pożegnanie Mariana Kelemena (35 l.), Przemysława  Kaźmierczaka (32 l.), Dalibora Stevanovicia (30 l.) i Adama Kokoszki (28 l.) to oszczędność około 5 mln zł rocznie. Kolejnego gracza z wysoką pensją, czyli Mili, nie trzeba już wypychać z Wrocławia niemal siłą. A jeśli już, to za godziwe pieniądze - minimum 1,5-2 miliony złotych. Prezes Paweł Żelem (34 l.) rozmawia z Lechią, ale poniżej tego poziomu w negocjacjach nie zejdzie.